BKS zagrał bardziej ofensywnie, a Włókniarz nieco schowany, jakby pełen respektu dla rywala. Pierwszego gola, zupełnie, jak mówi się w slangu piłkarskim, z niczego, strzelili miejscowi. Bramkarz BKS-u Manuel Kowalski potknął się przy wybijaniu piłki i nie dość, że się wywrócił, to piłka trafiła do Szymona Morzeckiego z Mirska, stojącego może ze 30 metrów od bramki. Kopnął ją od razu (i słusznie) przed siebie, ale wydawało się, że nie wpadnie gdzie trzeba, bo stał tam Jacek Bochnia z Bolesławca. Wybijał ją jednak tak niefortunnie, że trafiła do siatki.
Gościom nie pozostało nic innego, jak dalej atakować. Marcin Jankowski wyrównał, ale po przerwie Mirsk znowu objął prowadzenie – tym razem w obronie BKS-u kiks popełnił Powroźnik, co wykorzystał Bartłomiej Faściszewski.
BKS kolejny raz gonił wynik, a Włókniarz cofnął się do defensywy. W ostatnich minutach cofnął się zbyt głęboko i gol wisiał w powietrzu. Zdobył go, tuż przed końcem meczu, świetnym strzałem pod poprzeczkę Zbigniew Mastalerz.
W sumie było to dobre widowisko, zepsute nieco przez silny wiatr. Remis odzwierciedla przebieg gry – BKS częściej był wprawdzie w ataku, ale przytrafiały mu się wpadki w obronie.
Komentarze (3)
Ten Kowalski to najwieksza oferma jaka kiedykolwie stala w bramce BKSu
nie jest źle
To są zdjęcia fotoreportera/dziennikarza ? Tragedia. Poziom na nj24 spada na psy.