To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Rak atakuje, niepełnosprawność ustępuje

Rak atakuje, niepełnosprawność ustępuje

Choć lekarz zdiagnozował przerzuty raka do prawej piersi, a ogólny stan zdrowia pacjentki pogarsza się, to Powiatowy Zespół Orzekania o Niepełnosprawności uznał, że z chorą jest lepiej. I jej stopień niepełnosprawności określił jako umiarkowany, choć przez sześć ostatnich lat był uznawany za znaczny.

- Lekarz na komisji kazał mi się rozebrać do pasa, potem pokazać nogi. O nic nie pytał. To trwało nie więcej niż pięć minut. Takie badanie wystarczyło, by uznać, że jest ze mną lepiej. Zabrali mi znaczny stopień niepełnosprawności, a co za tym idzie, nie dostanę też 153 złotych zasiłku pielęgnacyjnego. Ja już teraz nie kupuję wszystkich leków, bo nie ma za co. Albo mnie rak zabije, albo umrę z głodu – żali nam się Halina Sysak.

Jeleniogórzanka od sześciu lat walczy z rakiem. W 2004 roku amputowano jej lewą pierś. Powiedziała sobie, że się nie podda. Mimo leczenia nowotwór zaatakował jednak drugą pierś.

- Ale pod nóż już nie pójdę. Już tyle wycierpiałam, że nie mam siły przechodzić tego jeszcze raz. Nikt nie da gwarancji, że po amputacji choroba się zatrzyma. Chciałabym jeszcze trochę pożyć, ale teraz zostałam zupełnie bez pieniędzy. Mąż stracił pracę i zasiłek. Nie mamy już z czego żyć.

Kobieta odebrała właśnie decyzję Powiatowego Zespołu Orzekania o Niepełnosprawności. Na komisji lekarskiej stanęła we wrześniu. Według orzecznika, stan zdrowia pacjentki nie czyni zeń osoby znacznie niepełnosprawnej. Niepełnosprawność jest umiarkowana i umożliwia pracę w zakładzie pracy chronionej. Ta umiarkowana niepełnosprawność ma potrwać do końca października 2013 roku.

- Ja cały czas potrzebuję pomocy męża, na przykład przy myciu, bo nie odepnę sobie biustonosza. Niech pan patrzy na moje nogi – chemia spaliła mi skórę. Czasem skóra tak swędzi, że drapię się aż do krwi. Mogę się myć tylko szarym mydłem. Nie mogę dużo chodzić, bo szybko się męczę. Po chemii poleciały mi prawie wszystkie zęby. Chciałam sobie wstawić, ale dentysta powiedział mi, że na razie nie da rady, bo jeszcze mam chemię w organizmie i gdybyśmy wyrywali te pozostałe, to krwotok niemal pewny – opowiada kobieta.

Marlena Nagalewska-Barwik, przewodnicząca Powiatowego Zespołu Orzekania o Niepełnosprawności zaznacza, że nie może odnieść się do merytorycznej decyzji lekarza-orzecznika, bo nie jest do tego uprawniona, a poza tym takie informacje są objęte ochroną.

- Pacjentce przysługuje tryb odwoławczy do Wojewódzkiego Zespołu Orzekania o Niepełnosprawności i dobrze, by skorzystała z tej drogi. W ostateczności pozostaje też skierowanie sprawy na drogę sądową – dodaje.

Na nasze pytanie, czy normą jest pięciominutowe, w zasadzie wzrokowe badanie osoby chorej na raka, by orzec o jej stopniu niepełnosprawności, M. Nagalewska-Barwik odpowiada, że lekarz zapoznaje się wcześniej z pełną dokumentacją i historią choroby pacjenta i ma pełny obraz jego stanu zdrowia. Jeśli uzna za konieczne, może zlecić dodatkowe badania.

Pani Halina z mężem są rodziną zastępczą dla syna zmarłej siostry pani Haliny. Chłopak skończył 18 lat, ale jeszcze się uczy. Zasiłek rodzinny na niego – 70 złotych i wspomniany zasiłek pielęgnacyjny i do niedawna zasiłek z „pośredniaka” dla męża pani Hali było ich całym dochodem.

- Mąż kilka dni temu sprzedał za 80 złotych złom, który nazbierał. Mnie zabrali zasiłek pielęgnacyjny, on utracił już prawo do „kuroniówki”, a pracy żadnej znaleźć nie może. Nie wiem, jak będziemy żyć.

Całej rodzinie pozostało jedynie 494 złote zasiłku, jaki dostaje z opieki usynowiony siostrzeniec pani Haliny. Z opieki dostali zasiłek na węgiel, ale musieli go spłacić w ratach. Schorowana kobieta kolejny raz zrezygnowała z recepty na leczniczy krem na poranioną skórę na nogach. Stać ją było tylko na balsam nivea.