Psy zaatakowały 64-latka. Mężczyzna nie żyje

Policjantów zaalarmowali świadkowie, którzy przechodzili obok składu opału. Zobaczyli straszne sceny. Cztery wilczury rozszarpywały ciało mężczyzny. Jak relacjonowali strażacy, którzy pierwsi pojawili się na miejscu, psy były bardzo agresywne. Nie możne było ich odgonić. - Na miejscu działały trzy jednostki straży pożarnej - mówi Krzysztof Zakrzewski, rzecznik prasowy PSP w Jeleniej Górze. Strażacy przy pomocy strumieni wody odgonili psy, by móc przystąpić do ratowania ofiary. Niestety, mężczyzna już nie żył.

- Sekcja zwłok wykaże, czy zmarł z przyczyn naturalnych, a potem zwierzęta się na niego rzuciły, czy też został przez nie zaatakowany, gdy tylko wszedł na teren składu - informuje Małgorzata Gorzelak z jeleniogórskiej policji. Psy są teraz pod obserwacją w schronisku dla zwierząt. Jak się dowiedzieliśmy, 64- latek pracował w składzie opału jako dozorca. Był zatrudniony zaledwie od miesiąca. Nic nie mówił wcześniej o problemach z agresywnymi psami, pilnującymi terenu składu. Okoliczności tragedii wyjaśniają prokurator i policja.