To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Przeprosił za wymuszanie haraczu

Przeprosił za wymuszanie haraczu

Od właściciela restauracji żądał haraczu i groził zdemolowaniem lokalu. W śledztwie do niczego się nie przyznawał, a potem przepraszał poszkodowanych, bo „niezapanował nad sfoimi nerwami” i mógł być źle zrozumiany. Przed jeleniogórskim sądem zakończył się proces trójki mężczyzn, których „szef” mówił, że Mysłakowice są jego i dlatego on w restauracji „Pod kasztanami” nie będzie płacił.

Dariusz R. z kolegami miał nachodzić właściciela lokalu i wymuszać na nim haracz. Razem z kolegą chciał, by restaurator zatrudnił ich jako ochroniarzy w zamian za spokój.

- Przyszliśmy zniszczyć lokal dziadku, bo Mysłakowice są moje – miał powiedzieć do właściciela lokalu Dariusz R., gdy z dwoma kompanami przyszli do restauracji w marcu tego roku. Wtedy drugi z chuliganów zapytał: - Jebnąć od razu? „Jeszcze nie, jak powiem” - miał odpowiedzieć „szef”.

Były co najmniej trzy takie najścia na restaurację „Pod kasztanami”. W czasie jednej z wizyt chuligani mieli rzucić krzesłem w bar i uszkodzić go. Barmance grozili, że ją oszpecą, a kelnera pytali, „czy chce dostać wpierdol, bo się krzywo patrzy”.

- Dlatego nie musisz płacić haraczu, bo ja tak chcę. I ja tu za nic nie będę płacił. Jeden telefon i tu przyjadą – Grucha, Jagoda i Rudy i będziesz płacił jak chuj – tak relacjonował groźby Dariusza R., właściciel restauracji. Bandyci grozili mu, że jeśli nie będzie płacił to będą niszczyć samochody stojące przed lokalem.

W czasie ostatniego z najść, gdy sprawcy byli bardzo agresywni, restaurator dał znak barmance, by ta włączyła tzw. cichy alarm. Po kilku minutach pod lokal przyjechała grupa interwencyjna firmy ochroniarskiej i policja. Gdy bandyci zobaczyli to przez okno, szykowali się do bójki.

- Tego ci kurwo nie podarujemy – rzucili do restauratora bandyci.

Niecały miesiąc po tym zdarzeniu Dariusz R. napisał list z aresztu do właściciela lokalu: „Zdaję sobie sprawę, że niezapanowałem nad sfoimi nerwami i powiedziałem słowa, które mogły być zrozumiane jako odgrażanie się z mojej strony. Nigdy nie miałem zamiaru wyżądzić panu i pana pracownikom żadnej krzywdy. Niemiałem też zamiaru wyrządzenia panu jakich kolwiek szkód. Jeśli takie powstały naprawię je wtedy kiedy tylko będę mugł. Bardzo proszę o przyjęcie tych przeprosin”.

Dariusz R. w podobny sposób przeprosił też barmankę i kelnera. Całą trójka wycofała wnioski o ściganie sprawcy, a restaurator otrzymawszy 1500 złotych zadośćuczynienia oświadczył, że jest usatysfakcjonowany.

Dariusz R. stanął przed sądem także pod dużo cięższym zarzutem. W grudniu zeszłego roku z drugim, nie ustalonym sprawcą, pobił 23-latka w Kowarach. Cezary M. wracał nad ranem z dyskoteki ze swoją dziewczyna i siostrą. Zaczepiła ich dwójka mężczyzn, którzy szukali transportu do Mysłakowic. Po chwili rzucili się na Cezarego M. i zaczęli go bić. Gdy dziewczyny próbowały bronić chłopaka, dostały po twarzy.

Bandyci pobili Cezarego M. do nieprzytomności, chłopak przez miesiąc był w śpiączce. Dziś jest kaleką. Dariusz P. został skazany na 4,5 roku więzienia. Wyrok jest nieprawomocny.

Komentarze (7)

tak do celi przydała by się mu Pipi i w tedy była by pełna resocjalizacja.

taki mocny w grupie .....
prawdziwa.c ....ta

"niezapanował nad sfoimi nerwami" - jakaś dysleksja?

Dysleksja to jedno, a drugie czy szanowny Pan redaktor nie może wymoderować wulgarnych słów, które napisał/przytoczył ?

..oby w więzienym "domku" nie potraktowano tego przestępcy .. jak kobiety,bo
męzczyznę to boli ..

ale pedały jeden wielki gangsta przeprasza z pudła a drugi przyjmuje przeprosiny i kilka groszy