To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Premiera we dworze, czyli Fredro w plenerze

Premiera we dworze, czyli Fredro w plenerze

Na Dworze Czarne, w naturalnej renesansowej scenerii rozgrywa się fredrowska jednoaktówka "List". To pierwsza premiera Teatru Norwida pod rządami Bogdana Kocy i ostatnia w tym sezonie artystycznym. Premiera w środę o godz. 20. Z reżyserem spektaklu, Krzysztofem Pulkowskim, rozmawia Małgorzata Potoczak-Pełczyńska.


- Fredrowski „List” rzadko pojawiał się na scenach teatralnych. Skąd zainteresowanie właśnie tym tekstem?


- To rzeczywiście dość mało znana jednoaktówka, natomiast interesująca w kontekście dzisiejszego czasu. Tekst w teatrze jest jedynie pretekstem do opowiedzenia O CZYMŚ. „List” wydał mi się bardzo dobrym pretekstem do opowiedzenia o współczesnych bolączkach: mówieniu nieprawdy, czyli politycznej poprawności i cynizmie. Nie chcę zdradzać fabuły, widz musi mieć przyjemność czytania sztuki poprzez inscenizację.

- Po raz pierwszy mierzy się pan z tym tekstem?
- Wyreżyserowałem „List” dziesięć lat temu we Wrocławiu, ale to był zupełnie inny spektakl: główny bohater przyjeżdżał wówczas Harleyem... Nie można porównywać spektakli, każdy zespół i przestrzeń niesie inną energię.

- Fredro kojarzy nam się z lekką rozrywką, intrygami miłosnymi. Czy tak będzie?
- W „Liście” dominantą jest zazdrość i radzenie sobie z nią. To rzecz o tym, że warto być szczerym w intencjach, słowach, myślach, inaczej bowiem można się złapać na lep swojej pozornej inteligencji.

- Aktorów ubrał pan w kostiumy historyczne?
- Nie ja, tylko Elżbieta Terlikowska. Jej kostiumy są osobnym teatrem. Nawiązują do teatru dell’arte. Tak bowiem odczytaliśmy „List”. Hrabia Fredro ewidentnie stworzył postaci, czerpiąc z tradycji dell’arte. Nie chcemy robić włoskiego teatru z XVI wieku, ale korzystaliśmy z tej tradycji właśnie przy projektowaniu kostiumów i charakterze inscenizacji. Dell’arte jest dla nas trampoliną, od której się odbijamy. Dodam jeszcze, że współpracujemy z jeleniogórskimi filharmonikami - tubistami. Zagrają tajemniczą postać - pojawiającego się ducha hrabiego Fredry. Przy ruchu scenicznym pomaga Julian Hasiej, były aktor pantomimy Tomaszewskiego, finałową piosenkę napisał karpaczanin Lech Stasiewicz, a muzykę - Bogdan Koca, dyrektor teatru.

- Język Fredry został zachowany bez zmian?
- Zrezygnowaliśmy jedynie z czterech linijek tekstu. Minimalne cięcie, ale istotnie zmienia intrygę zapisaną u Fredry. Jego język jest bardzo żywy, piękny i w emocjach współczesny. Jestem pewny, że spektakl ten polubią młodzi ludzie, tak, moim zdaniem, wyczuleni na prawdę i fałsz.

- Zamiast klasycznej sceny „List” grany będzie w przestrzeni Dworu Czarne.
- Dziedziniec Dworu Czarne okazał się bardzo interesującym miejscem. Inspiracja wychodziła z murów, okien, bruku... Być może w przyszłości spektakl będzie można przenieść do budynku teatru. Obecne rozwiązanie jest ciekawe dla samych jeleniogórzan: okazuje się bowiem, że nie wszyscy wiedzą, jaki skarb posiadają. Być może premiera będzie okazją do odwiedzenia Dworu Czarne po raz pierwszy.

- Widz ma się przygotować na lekką rozrywkę?
- Rozrywkę z nutką refleksji. Do pracy podchodzimy poważnie, ale to na pewno spektakl z gatunku „lekkich”. Jedno mogę obiecać: spektakl, energia tekstu i aktorów, da możliwość poczucia wspólnoty w śmiechu.

ZOBACZ ZDJĘCIA Z PRÓBY GENERALNEJ

Komentarze (3)

napiszcie coś więcej, o której godzinie spektakl, gdzie można nabyć bilety, w jakiej cenie

Te pytania pani Małgorzaty Potoczak-Pełczyńskiej są na poziomie szkoły średniej. Żenada i wstyd przed rozmówcą.

..do - [~Saga..]..Uwazasz,ze z mezczyzna nalezy rozmawiac..TYLKO o kobietach i alkoholu ??..