Kierowca Hermann (w tej roli Jacek Grondowy) wyrzuca ze swojego autobusu w środku nocy, daleko od siedzib ludzkich i głównej autostrady, Erikę, „pasażerkę na gapę” (Agata Grobel). Dziewczyna tłumaczy, że pomyliła autobusy, a zmierza do... Czarnej Madonny w Częstochowie.
Erika nie jest jedyną pasażerką autobusu. Każdy z nich inaczej reaguje, zagadkowo a momentami nieobliczalnie, konfrontując się z młodą dziewczyną deklarującą swoją wiarę w Jezusa Chrystusa. Tak rozpoczyna się teatralny thriller.
Sytuacja gmatwa się z każdą sceną coraz bardziej. Przemoc przeplata się z deklaracjami wiary, a nieoczekiwane zwroty sytuacji i postaw bohaterów wymuszają skupienie widza na kryminalnym wątku. I coraz trudniej widzowi nadążyć za sekwencjami scen rozgrywających się pomiędzy jawą a snem. Uniwersalny charakter pytań o wiarę, boga, śmierć - a o takim przesłaniu mówiła reżyser spektaklu przed premierą – gubi się w gąszczu zagadek i niejasności.
Mocną stroną spektaklu jest dobre aktorstwo. Charakterystyczne postaci stworzyli: Agata Grobel, Robert Mania, Jacek Grondowy i Jarosław Góral.
Słabą stroną spektaklu jest brak rozmowy z widzem o kluczowych sprawach: czym jest metafizyka, wiara w dzisiejszej rzeczywistości, czym jest przemoc, co się z nami dzieje, kiedy stajemy w obliczu śmierci. Zamiast tego widz uczestniczy w rozgrywającym się na scenie kryminale. Finałowa scena wyjaśnia zagadkę thrillera, ale nie stawia pytań uniwersalnych.
Jeleniogórski spektakl był polską prapremierą tekstu szwajcarskiego dramaturga Barfussa.
Komentarze (2)
Zgadzam się z recenzją. Temat sztuki bardzo trudny, ale nie został do końca wykorzystany.