
Lekarze i ratownicy pogotowia do pracy przychodzą do... byłej zwierzętarni. To pawilon mieszczący się na terenie Szpitala Wojewódzkiego. - W założeniach miało tu się mieścić laboratorium do badań na zwierzętach – wyjaśnia dyrektor Dariusz Kłos, dyrektor pogotowia. - Tych badań jednak nigdy nie prowadzono.
W drugiej części pawilonu do niedawna był magazyn szpitala. W praktyce była to otwarta wiata, przykryta jedynie dachem. Teraz budynek jest nie do poznania. Pawilon został odnowiony i przystosowany do potrzeb.
Z tyłu, patrząc od wjazdu, są pomieszczenia administracyjne. Z przodu jest część dla zespołów ratunkowych. Obie części przedziela garaż dla ambulansu.
Pracownicy mają odnowione pomieszczenia socjalne, obok mieści się apteka, jest wydzielone miejsce do przyjmowania zgłoszeń. Wszędzie czysto i schludnie. Szatnia mieści się piętro niżej, w podziemiach.
- Przede wszystkim, wszystko jest na miejscu – mówi Dariusz Kłos.
Pogotowie musiało się wynieść z siedziby na Wojska Polskiego, gdzie z krótką przerwą stacjonowało od 1949 roku. - Ten budynek wymagał gruntownego, bardzo kosztownego remontu – mówi dyrektor. - Była stara kotłownia, konieczny był remont dachu.
Pracownicy plotkują, że podczas deszczu woda przeciekała do pomieszczeń. Kiedyś omal nie zalało pokoju księgowej.
W związku z przeprowadzką nastąpiły kolejne zmiany. Zamknięto pomieszczenia dla zespołów na Zabobrzu II. - Przy szpitalu stacjonują 2 zespoły podstawowe i 1 specjalistyczny – mówi Dariusz Kłos. - Kolejne dwa (jeden specjalistyczny i jeden podstawowy) mieszczą się w Sobieszowie. Jest jeszcze jeden zespół podstawowy w Kowarach.
W tej sytuacji, w centrum miasta nie ma ani jednej karetki. Dyrektor zapewnia jednak, że dostęp do pacjenta nie pogorszy się. - Nowa siedziba od starej znajduje się w odległości 2 kilometrów. To niewiele, proszę pamiętać, że ambulanse to pojazdy uprzywilejowane – zaznacza.
- Jest zdecydowanie lepiej, warunki socjalne bardzo dobre. Trudno mówić o konkretach, bo dopiero się wprowadzamy – mówi Tomasz Palbow, ratownik medyczny - kierowca z pogotowia.
Zachwytów jednak nie ma. To m.in. dlatego, że wiele jeszcze jest do zrobienia. Po pierwsze: trzeba dobudować garaż. W tym, który jest, mieści się tylko jeden ambulans, a na miejscu stacjonują trzy. Na razie stoją przed pawilonem na wydzielonych miejscach, ale docelowo mają być pod dachem. Dyrekcja myśli też o zrobieniu przejścia z części administracyjnej do ratowniczej. Choć to jeden pawilon, z jednej części do drugiej nie ma przejścia. Są też drobne prace do wykonania. - Dopiero zrobiliśmy barierkę na rampie przed wejściem do części administracyjnej, trzeba będzie jeszcze położyć tu kafelki, dobudować schodki po jednej strony – mówi Dariusz Kłos.
No i jeszcze jedno: przy drodze do nowej siedziby po obu stronach parkują auta pacjentów szpitala i odwiedzających, znacznie utrudniając przejazd. Wprawdzie stoją tam znaki zatrzymywania się i postoju, ale kierowcy nic sobie z tego nie robią. - Zwrócimy się do straży miejskiej i policji o zaprowadzenie porządku – mówi Dariusz Kłos. To niezbędne, by przy wyjeździe do wypadku nie doszło do zderzenia.
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
Komentarze (4)
Najgorszy dla okolicznych mieszkancow jest sygnal koguta co chwile, to nie jest przyjemne dla ucha, zwykle kojarzy sie z czym zlym, ze dzieje sie cos niedobrego.Wczesniej to bylo tylko gdy karetki jehcaly do szpitala, a to nie trwalo co chwila, teraz jest znacznie gorzej.
Kogut na karetce pogotowia to jeszcze pół biedy; znacznie gorsze są powtarzane do obłędu kościelne listy przebojów nadawane z głośników na wieżach tych przybytków od 6 rano do 21 co godzinę, a może i częściej.
Zamieszkaj w Nurnberg koło lotniska gdzie niedaleko jest pogotowie i dopiero narzekaj, zresztą i do tego idzie się przyzwyczaić, więc nie marudź.
Chodzi zapewne o pogotowie lotnicze? Prawdę mówiąc, nie słyszałem nigdy żeby latało na kogucie.