
Wagary czyli inaczej ucieczka z lekcji pochodzi z łaciny (Vasari – błąkać się). 21 marca jest nieformalnym Dniem Wagarowicza, co wiąże się również z pierwszym dniem wiosny. W tym dniu jak nakazuje tradycja uczniowie przebierają się i robią wszystko, aby odpocząć od szkoły. Zdarzają się ucieczki ze szkoły.
- Przebrałem za smerfa technicznego, zaśpiewamy balladę o gargamelu. Dlaczego jest w ten dzień w szkole? Właśnie po to są Żeromalia, żeby dzieci nie łaziły po ulicy i pod auta nie wpadały, tu jest bezpieczniej i fajniej. W poprzednich latach łaziliśmy po barach z kumplami, jednak tu np. nie trzeba uciekać przed policją – przyznaje Szymon Pietkiewicz z 1e.
W Żeromaliach uczestniczyły niemal wszystkie klasy z „Żeroma”, łącznie około pół tysiąca uczniów. – My nie występujemy, bo nie zdążyliśmy nic przygotować, a część klasy w ogóle nie przyszła do szkoły – mówili uczniowie z klas drugich, którzy jako nieliczni nie mieli okazji wystąpić. Reszta spisała się znakomicie. W prezentowanych przez każdą klasę krótkich przedstawieniach dominował humor i świetna zabawa. Uczniowie oprócz oryginalnych przebrań, mogli zaprezentować swoje talenty m.in. śpiew czy umiejętności aktorskie.
- Wybrałem strój wzorowany na Lordzie Waderze, a odgrywamy Tabalugę. Wylosowaliśmy taką bajkę. Wiemy, że siara, ale jak mus to mus. Najlepsze plany na wagary są spontaniczne ,może pójdziemy później do pizzerii. Moim zdaniem nie warto wagarować, bo w końcu wychodzi, że trzeba nadrabiać zaległości. W jednym tygodniu mamy 10 sprawdzianów, więc zaliczyć to później jest naprawdę ciężko – mówi jeden z uczniów - Michał Macur.
Uczniowie podczas całego dnia zdobywali punkty zaliczane do ogólnej punktacji. Oprócz punktów za występy sceniczne, otrzymywali je również za prezentowane stoiska tematyczne, gdzie przede wszystkim liczyła się pomysłowość i oryginalność. Najlepsza drużyna otrzyma dodatkowy dzień do wycieczki szkolnej, a na pozostałych czekają inne atrakcje.
- Młodzież się świetnie bawi, wspólnie integruje, a my odkrywamy nowe talenty, o których nie mielibyśmy pojęcia. Na co dzień zdarzają się wagarowicze, ale szczerze mówiąc nie opłaca się tego robić. Takie osoby są przez nas wyławiane i kontrolowane. Wtedy co tydzień zdajemy sprawozdanie telefoniczne rodzicom, którzy w ten sposób mogą przypilnować swoje dzieci. Właśnie dlatego nie warto, bo po co ściągać na siebie kontrolę – zdradza jedna z nauczycielek – Grażyna Kulesza.
- Uczniowie mają tyle ciekawych rzeczy do zrobienia, że naprawdę jest ciężko, żeby w taki dzień były zmasowane grupy wagarowiczów. Chcieliśmy po raz kolejny zrobić „coś”, aby uczniowie nie nudzili się, przy tym mogli się wyżyć, integrować się ze sobą i popisać się kreatywnością. Uczniowie czasem chodzą na wagary unikając kartkówek czy trudnych przedmiotów, ale nie jest warto. Ja nie chodziłem na wagary, jedyne co to topiliśmy marzannę w podstawówce. Prawdziwy wysyp wagarowiczów zaczął się w latach 90. wtedy kiedy my byliśmy już pedagogami – mówi dyrektor i absolwent „Żeroma” - Paweł Domagała.
Komentarze (1)
Grażyna Kulesza, a nie Beata Kulesza :angry: