- Nawet „Pan Tadeusz” nie jest tak nielubiany przez uczniów, jak się wydaje – dodaje Ewelina Wyszyńska. - Wystarczy, że uczniowie spojrzą na tę lekturę inaczej, a odnajdą w niej np. humorystyczne sytuacje. Mickiewicz nawet drwił z bohaterów, napisał, że Telimena nie miała dwóch zębów. To zabawne, ale zachęca młodych ludzi do czytania.
Zdają sobie sprawę, że uczą w dobrej szkole. Jednak uważają, że wszystko zależy od podejścia.
Co zmieniło się w polskiej szkole od prawie 30. lat? - Praktycznie nic – mówi Mirosława Krajczyńska. - Młodzież jest taka sama jak kiedyś, materiał do nauki też jest przez tyle lat ten sam. Nawet taka lektura jak „Przedwiośnie” przez te wszystkie lata nigdy nie została zdjęta z kanonu lektur, a przecież jest bardzo antykomunistyczna.
Zmienili się za to rodzice. I to – niestety – na gorsze. - Niektórzy prezentują postawę roszczeniową. Próbują kwestionować sposób oceniania albo nawet przekazywania materiałów na lekcji – mówi Ewelina Wyszyńska. - To obniża autorytet nauczyciela.
Dodaje, że nie jest przeciwna rozmowom z rodzicami. - Jesteśmy otwarci na pomysły, ale powinniśmy rozmawiać otwarcie – mówi.
Roszczeniowość rodziców niestety przelewa się na uczniów. - Dzisiaj wszyscy znają regulaminy. Są one może zbytnio eksponowane w każdej szkole. Efekt jest taki, że uczeń przychodzi i mówi, że nie odrobił zadania domowego, bo według regulaminu może być raz nieprzygotowany. To niezbyt miłe – mówi Mirosława Krajczyńska. - Gdyby powiedział, że babcia mu zachorowała, też bym zrozumiała.
Obie panie praktycznie nie rozmawiają o zarobkach, nie narzekają na kiepskie czasy. Nie mają też postawy roszczeniowej: nie domagają się przedwczesnych emerytur i innych przywilejów. Może dlatego, że czerpią satysfakcję z tego, co robią.
- Pensja nie jest zadowalająca, ale jakoś dajemy radę. Mamy mężów, którzy tez pracują – mówi Ewelina Wyszyńska, która w szkole uczy od ponad ośmiu lat.
Wypalenie zawodowe? Nie ma mowy. - Uczę chętnie i mam jeszcze wiele pomysłów. Pewnie, że uczniowie potrafią czasem dopiec – mówi. - Ale też są pełni zapału, do udzielania się, do startowania w konkursach.
- W szkole ciągle sie coś dzieje. Przy uczniach trudno się zestarzeć – mówi Mirosława Krajczyńska. Nie będzie się starała o wcześniejszą emeryturę. W szkole jej dobrze. - Czasami widać owoce naszej pracy. To jest nasza największa nagroda - przyznaje.
Ucznowie „Żeroma” o swoich polonistkach także nie mówią nic złego. - Oby więcej było takich nauczycieli – podkreśla większośc z nich.
Wszystkim nauczycielom w dniu edukacji narodowej życzymy wszystkiego najlepszego.
Komentarze (4)
Oby było jak najwięcej takich nauczycieli którzy lubia swój zawód.
Tia...pani Krajczyńska uczyła mnie polskiego jak jeszcze pracowała w III LO...jak by się człowiek nie wyślił to wyżej jak 3 nie było...zmienił się nauczyciel i dobre oceny się pojawiły (4 i 5) a i matura pisemna i ustna z polskiego zdana na 4... :P
Pani Mirosłąwa uczyła mnie w technikum. Zapamiętałam ja jako wspaniałego pedagoga, a j. polski stał sie ulubionym przedmiotem. Z wielu nauczycieli z pasją, którzy przewineli się w moim życiu zapamietałam
- panią Basię, która równiez uczyła j. polskiego (obecnie uczy chyba w szkole podstawowej historii)
i właśnie p. Mirosławę.
Pamiętam, że obie były wymagające, dużo zadawały, ale wspaniale prowadziły zajecia. Były to przede wszystkim dyskusje. Dziś, jako dorosła osoba nie mam problemów z przelewaniem słów na papier, a literatura piękna stale jest obecna w moim życiu.Szkoda, że takich nauczycieli nie ma więcej. Niestety w wiekszosci to osoby, które mineły się z powołaniem