O tym, że monitoring może uratować komuś życie przekonał się jeden ze strażników miejskich, który udzielił pomocy umierającemu mężczyźnie.
- Wszystko zaczęło się w okolicach Małej Poczty. Tam po raz pierwszy zauważyliśmy go na monitoringu. Wezwaliśmy wtedy pogotowie. Mężczyzna odmówił pomocy. Postanowiliśmy go jednak nie spuszczać z oczu. W rejonie ulicy Pocztowej znowu stracił przytomność. Natychmiast wysłaliśmy w to miejsce patrol. Po tym karetka zabrała go do szpitala – opowiada Artur Wilimek, rzecznik straży miejskiej. Na co dzień monitoring służy bardziej utrzymywaniu porządku publicznego w mieście. Ma zapobiegać aktom wandalizmu czy zmniejszać przypadki spożywania na ulicach alkoholu. Starszy strażnik, Henryk Grzesiuk pracuje w centrum monitoringu w Straży Miejskiej od samego początku jego istnienia. Na swojej głowie ma blisko 80 kamer, czyli całe miasto. Zdarza się nawet, że centrum nikt nie obsługuje. Wprawdzie policja ma dostęp do monitoringu na dwóch swoich komendach, ale nadzorowanie kamer należy głównie do zadań straży miejskiej. - Z badań wynika, że obserwacja monitoringu przynosi skutki, jeśli jedna osoba obserwuje średnio sześć kamer – tłumaczy Artur Wilimek. Blisko dwa lata doświadczenia nauczyły już jednak pana Henryka, które z miejsc powinien częściej obserwować, a na które zerkać tylko co jakiś czas.
- Najwięcej dzieje się na ulicy 1 Maja, dokładnie przy cerkwi, na ulicy Bankowej i przy słynnej Atrapie. Niespokojnie bywa także przy restauracji Orient Express oraz na samym Placu Ratuszowym - wylicza Henryk Grzesiuk.
Sporo i to średnio co kilka dni dzieje się także na skrzyżowaniu głównych ulic w mieście.
- Często udostępniamy policji nagrania z tych miejsc. Najczęściej dotyczy to skrzyżowań Alei Jana Pawła II z ulicą Grunwaldzką, Noskowskiego, ulicy Sudeckiej z Wojska Polskiego, Wyszyńskiego z Sobieskiego czy Wincentego Pola ze Złotniczą – mówi Artur Wilimek.
Rejestracja wydarzeń jest zazwyczaj przetrzymywana przez około 20 dni. Po tym czasie nagrania są kasowane. Policja nie ukrywa, że z monitoringu miejskiego korzysta bardzo często.
- Zwłaszcza wtedy, kiedy pojawiają rozbieżności w relacjach świadków, albo jeśli przykładowa wersja wydarzeń wzbudza podejrzenia policji. Tak było w przypadku wolontariusza Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, który w 2011 roku skłamał, że skradziono mu puszkę z pieniędzmi w trakcie akcji. Tylko dzięki nagraniom miejskiego monitoringu mogliśmy w stu procentach podważyć jego wersję i udowodnić, że chciał nas oszukać – tłumaczy podinsp. Edyta Bagrowiska, oficer prasowy KMP w Jeleniej Górze.
Więcej na temat niebezpiecznych miejsc, w których powinny się jeszcze pojawić kamery przeczytasz w ostatnim numerze "Nowin Jeleniogórskich".
Komentarze (9)
O ! Już poprawiono. Dzięki.
Kamera na rogu ul. Wyczółkowskiego i ul. Hofmana - koniecznie!
STRAŻ MIEJSKA ZABAWIA ŚIE W POLICIE DO WYSTAWIANIA MANDATÓW SA ZAWSZE PIERŚI ŚIEDZĄ PRZY KAMERACH I PATRZĄ KOMU WPIER.....MANDAT
Placek teraz wszyscy wiedzą że jesteś idiotą.
za mało kamer za mało osób obsługujących te kamery