W bursie, u sąsiadów i rodziny musieli spędzić ostatnią noc mieszkańcy bloku przy ul. Karłowicza 41, w którym wybuch wczoraj gaz. Wprawdzie pracownicy nadzoru budowlanego zezwolili na ich powrót do mieszkań jeszcze wczoraj, ale dopiero dzisiaj rano pogotowie gazowe znalazło źródło awarii. Znajduje się ono się poza budynkiem, ale w bliskiej od niego odległości. Przez cały dzien trwało zabezpieczanie wycieku. Na miejscu byli strażacy i policja, a także pogotowie energetyczne.
Zdjęcia poniżej z nocnej akcji na miejscu zdarzenia, na kilku zdjęciach mieszkanki, które spędziły noc w bursie szkolnej.
Komentarze (9)
Brawo!!!Jedyne wiarygodne media podające prawdę o wydarzeniach na Karłowicza 41 - inne podają nieprawdę szczególnie o tzw.powrocie mieszkańców do domu.
błędne informacje podaje tvn,ale tłumaczy się tym że PAP źle ich poinformował
Dla mnie najważniejsze jest to czy Spółdzielnia Mieszkaniowa i Wspólnoty
Mieszkaniowe wyciągną z tego wydarzenia jakieś wnioski. Czy np pomyślą i
zlikwidują junkersy,które są ogromnym zagrożeniem.
Wbrew pozorom ten komentarz jest na temat.
Jedynym rozwiązaniem jest likwidacja sieci gazowej, likwidacja junkersów bezcelowa gdyż pozostają kuchenki gazowe. Ze wstępnych ustaleń wynika,że rozszczelnienie nastąpiło przed zaworem na ulicy. Naprawdę nie rozumiem dlaczego wszyscy są przekonaniu, że całe zło to " junkersy"
Ja proponuję żebyśmy jeszcze więcej płacili za gaz, a gazownia niech sobie kupi nowe auta, niech sobie dadzą premie itd.
nie wrócą dzisiaj mieszkańcy bloku do swoich mieszkań
Mam takie pytanie ale całkiem serio, jaki wpływ na wybuch wewnątrz budynku miało rozszczelnienie na zewnątrz?
Do Aniaa - ja sobie myślę, że ten gaz ulatniał się w okolicy od jakiegoś czasu i ulatywał do góry przez pory w gruncie. Przy długotrwałych minusowych temperaturach grunt uszczelnił się od góry i gaz zaczął szukać sobie nowego ujścia szczelinami przy rurach oraz tam gdzie grunt nie był jeszcze skuty lodem, jak również kanałami instalacyjnymi innych gestorów sieci, itp. Dostał się w końcu do piwnicy tego właśnie bloku, a stamtąd do góry do pierwszego mieszkania poszkodowanych. Dziwię się, że gazownicy po wezwaniu od razu nie zachowali się profesjonalnie, przecież to takie oczywiste, że jak czuć gaz w tak mroźne dni to nic dobrego to nie wróży i można spodziewać się tylko wybuchu, co też nastąpiło. Oj będzie miał co robić prokurator.
Czy Pogotowie Gazowe, które stwierdziło na miejscu wysokie stężenie gazu grożące wybuchem nie powinno przystąpić zanim jeszcze przyjedzie Straż Pożarna do czynności ewakuacji mieszkańców?
Czemu natychmiast nie został w budynku odcięty prąd?
Czemu dopiero po wybuchu przystąpiono do ewakuacji mieskańców?
No i z faktami ustalenia wycieku gazu czytając wiadomości na stronach www jest coś nie tak, obecna wersja gazwoników to chyba - ujśc jak najdalej od miejsca wybuchu.
Czy ktokolwiek ( z władz miasta itp.) interesuje się losem pokrzywdzonej rodziny, pomaga jej w jakiś sposób?