To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Lepiej chorować niż zachorować

Lepiej chorować niż zachorować

Zachorowałeś? Masz pecha! Przyjdź w przyszłym roku. Chorzy z Jeleniej Góry muszą szeroko otworzyć portfele. Na dostanie się w tym roku w ramach NFZ do: neurologa, endokrynologa, kardiologa czy logopedy nie ma najmniejszych szans. Specjalistom pokończyły się kontrakty, a za nowe przyjęcia NFZ nie chce płacić. Pozostaje leczenie prywatne – do 70 zł za wizytę „wzwyż”.


- To skandal! – denerwowała się jedna z naszych Czytelniczek. - Chciałam się zapisać do neurologa. Usłyszałam, że w tym roku jest to już niemożliwe. Nie zależało mi zbytnio na czasie, więc poprosiłam o zapisanie na rok przyszły. „Przykro mi, ale nie mamy kalendarza” – usłyszałam!

To niestety nie jest wyjątek. Próbowaliśmy się zapisać do kardiologa w przychodni przy ul. Ogińskiego i ul.Różyckiego. Bezskutecznie.

- U nas specjaliści generalnie przyjmują prywatnie – usłyszeliśmy w zaobrzańskim „Promedzie”. – Do kardiologa miejsc w tym roku już nie ma.

- Neurolog odpada, już w tym roku nie ma przyjęć – odpowiedziano nam w przychodni przy ul. Mostowej.

Podobnie nie było najmniejszych szans do zarejestrowania się w innych jeleniogórskich poradniach. Najgorzej mają przy tym osoby, które zachorowały na przykład na tarczycę. Jak powiedziano nam w NFZ, w przychodni endokrynologicznej rejestrowano na ten rok nowych pacjentów… w połowie grudnia 2009r. rejestracja rwała około godziny!

- To jest tak, że endokrynologów jest u nas bardzo mało – mówi specjalista z NFZ. – Umowa jaką z nami podpisali gwarantuje im przyjęcie około 2,4 tys. chorych rocznie. Jeśli już ktoś został w przychodni przyjęty choć raz, trafił do „koszyka” i raczej z niego nie wypadnie. Raz na jakiś czas wizytę u lekarza odbędzie.

Gorzej jednak, gdy ktoś zachoruje po raz pierwszy. To właśnie dla nowych pacjentów przygotowano tylko w tym roku około 40 miejsc!

- Na przyjęcie do końca grudnia nie ma szans – mówi pielęgniarka w rejestracji poradni endokrynologicznej. – Jeśli chodzi o przyszły rok, to proszę się dowiedzieć w listopadzie. Przykro mi, zostają tylko wizyty prywatne.

Karolina Gaworska pełniąca obowiązki kierownika przychodni zdrowia przy ul. Ogińskiego, tłumaczy że do specjalistów nie ma nowych przyjęć w tym roku, ponieważ skończyły się na to pieniądze przyznane przez NFZ. W ubiegłych latach sytuacja była dużo lepsza, gdyż w podobnych przypadkach fundusz „znajdował” jakoś pieniądze i za nadwykonania płacił. Jeśli by teraz lekarze przyjmowali nowych chorych, nikt by im za to nie zapłacił.

- Czy płaciliśmy za nadwykonania, czy nie płacimy, wszystko wygląda tak samo – odpowiada Joanna Mierzwińska, rzeczniczka dolnośląskiego NFZ. – W poprzednich latach również brakowało miejsc do specjalistów. Moim zdaniem przychodnie źle organizują pracę.

Komentarze (6)

Bez wprowadzenia małego współfinansowania (wzorem Francji, Belgii, Czech i wielu innych krajów) nic się nie poprawi w dostępie do lekarzy specjalistów. Nie poprawi się nawet gdyby składka zdrowotna wyniosła 50 procent naszych dochodów.

Dlaczego za przebrzydłej komuny na wszystko starczało? Każde miasteczko miało szpital, każdy zakład przychodnię, każda szkoła dentystę. Jak to było możliwe? Przecież składki były mniejsze.

No, właśnie, Anonimowy: a w każdym szpitalu w każdym miasteczku smród i brud, w każdej przyzakładowej przychodni felczer,a szkolny dentysta rwał zęby na żywca. Jak to było możliwe, Anonimowy? Skleroza?

czy po rewolucji w 1989 r zmieniono lekarzy? Tylko nieliczni przeszli na emerytury ale nadal pracują.Zwykły felczer i dentysta więcej zrobili dobrego niż obecny specjalista II stopnia. Najbardziej mnie rozśmieszają "spadochroniarze" lekarze pełniący funkcję biegłego sądowego i ich uzasadnienia. Jak władza każe sługa musi zmniejszyć ilość rencistów a emerytów wysłać do kostnicy. Nawet emeryci nie potrzebni są dla oddania głosu w wyborach. Mądry emeryt nie korzysta z usług lekarzy w Polsce.

A gdzie korzysta? W USA? Chyba z esbecką emeryturą.

część ludzi do specjalistów chodzi tylko po recepty (szczególnie przy zdiagnozowanych chorobach przewlekłych). A specjalista powinien głównie diagnozować, ustalać leczenie i przy wyrównanej chorobie przewlekłej na tym jego praca powinna się kończyć. Po recepty można chodzić do "rodzinnego", a nie do specjalisty, wyczerpując przy tym limity. Jasne że lepiej żeby nie było ograniczeń, ale rzeczywistość jest jaka jest. Popieram pomysł współpłacenia przy wizytach u lekarzy. I nie chodzi tu o dostarczanie dodatkowych środków do systemu ale rozsądne korzystanie z usług medycznych, czyli wtedy kiedy jest to konieczne.