To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Lekarz donosi na lekarza

Lekarz donosi na lekarza

O nie udzieleniu należytej pomocy pacjentce przywiezionej do szpitala „Bukowiec” zawiadomił policję mąż kobiety oraz... lekarz ze szpitala w Jeleniej Górze. Ani jeden, ani drugi nie wie w jaki sposób i kto miał się zajmować pacjentką i jakie zaniedbania popełnić. Dyrekcja kowarskiego szpitala udowadnia, że kobieta miała należytą opiekę i jest gotowa wystąpić w obronie dobrego imienia lekarza nawet do sądu.

W nocy z 3 na 4 listopada do szpitala „Bukowiec” została przywieziona kobieta, która targnęła się na swoje życie. Próbowała powiesić się na pasku, a wcześniej prawdopodobnie nałykała się jakichś leków. Pacjentkę do szpitala przywiozło pogotowie. Była godzina 23 z minutami.

Niedługo potem karetka odwiozła pacjentkę do szpitala w Jeleniej Górze. Mąż kobiety, który nie towarzyszył jej w kowarskim szpitalu złożył jednak w tamtejszym komisariacie zawiadomienie, że lekarz chirurg z „Bukowca” nie udzielił należytej pomocy chorej. Jeszcze tej samej nocy policja rozpytywała doktora.

Po tym, jak pacjentkę odwieziono do szpitala jeleniogórskiego, a później ponownie odesłano do „Bukowca” zawiadomienie na policji w sprawie zachowania lekarza z Kowar złożył lekarz szpitalnego oddziału ratunkowego szpitala w Jeleniej Górze. Także mówił o nie udzieleniu należytej pomocy chorej.

Całą sytuacją zdziwiona jest Wiesława Gajewska, prezes Powiatowego Centrum Zdrowia w Kowarach. Jak mówi, do zarzutów rodzin pacjentów lekarze są przyzwyczajeni, bo podobne przypadki się zdarzają. Ale najbardziej dziwi ją postawa lekarza z SOR-u jeleniogórskiego szpitala.

- Z pacjentką, którą do nas przywiozło pogotowie nie było jej męża, więc skąd może wiedzieć, w jaki sposób zajął się nią lekarz na izbie przyjęć. To nieprawda, że chora została bez pomocy – W. Gajewska pokazuje książki ambulatoryjne, w których odnotowywane są wszystkie przyjęcia pacjentów, odnotowywane krótkie rozpoznanie i zastosowane leczenie. - Nawiasem mówiąc, pacjent po próbie samobójczej nie powinien do nas trafić, bo jest to przypadek nagły i powinien być traktowany jak urazowy. A u nas nie ma oddziału ratunkowego, tomografu, neurologa i laryngologa na dyżurze.

Z dokumentacji medycznej wynika, że chora była przytomna, ale bardzo pobudzona, więc nie był z nią możliwy bezpośredni kontakt.
Lekarz na izbie przyjęć zbadał ją chirurgicznie i nie stwierdził żadnych urazów szyi, także w badaniu internistycznym nie było niepokojących symptomów.

- Pacjentka po próbie samobójczej, która zadzierzgnęła pasek na szyi, zdaniem lekarza na izbie wymagała konsultacji laryngologicznej, bo mogło dojść do jakiegoś urazu wewnątrz oraz konsultacji neurologicznej. Tych specjalistów u nas nie ma i dlatego zdecydował o odesłaniu chorej do Jeleniej Góry – dodaje W. Gajewska.

Po krótkiej wymianie zdań z obsada pogotowia, która twierdziła, że przewozów międzyszpitalnych nie obsługuje, karetka w końcu zabrała chorą na SOR szpitala w Jeleniej Górze. Tam kobieta miała konsultację chirurgiczna i neurologiczną, ale laryngolog jej nie oglądał.

Lekarz z SOR-u za to zadzwonił na izbę przyjęć w „Bukowcu” i nie przebierając w słowach powiedział, co sądzi o swoim koledze po fachu i jego postępowaniu. Po tym wszystkim sam złożył zawiadomienie na policji o nieudzieleniu pomocy pacjentce w Kowarach.

Dwadzieścia minut po północy karetka przywiozła chorą z powrotem do szpitala „Bukowiec”. Tutaj załatwiono jej konsultację laryngologiczną, prześwietlono odcinek szyjny, a także konsultację psychiatryczną. Po kilku dniach pacjentkę wypisano do domu.

Dyrektor jeleniogórskiego szpitala, Stanisław Woźniak, od nas dowiedział się o całej sytuacji i dodał, że nie chce mu się wierzyć, że jego lekarz mógł bez podstaw zawiadomić policję.

Rzeczniczka jeleniogórskiej policji, podinsp. Edyta Bagrowska potwierdza, że takie doniesienia policja przyjęła i prowadzi w tej sprawie postępowanie.

- Nie tylko dokumentacja medyczna dotycząca tej pacjentki świadczy o tym, że pomoc jej została udzielona, ale też nagranie z monitoringu. Lekarz, który zajmował się pacjentką złożył mi pisemne wyjaśnienia w tej sprawie i wiem, że z naszej strony nie było żadnego uchybienia. Zobaczymy jaki będzie finał tej sprawy, ale jesteśmy gotowi nawet wystąpić na drogę sądową w celu obrony dobrego imienia naszego lekarza – dodaje W. Gajewska.

Komentarze (18)

... to właśnie mogłoby uzdrowić patologię w środowisku lekarskim. Mały krok, ale w dobrym kierunku....

Właściwie to bardzo ludzki odruch że zgłasza się nieprawidłowości , to normalne, tylko żal, że żaden lekarz z jeleniogórskiego SOR-u nie składa zawiadomień o swoich kolegach właśnie z jeleniogórskiego oddziału, bo okazałoby się że jest o czym pisać.Ale tak to jest, widzisz drzazgę w oku brata a belki u siebie nie.

Doradzam sprawdzić umowy z NFZ a znajdziecie odpowiedź Który szpital miał nałożony obowiązek leczyć tę pacjentkę.

A niby czemuż to pani Gajewska jest tak zdziwiona postawą lekarza z Jeleniej Góry ? Bardzo dobrze facet postąpił.Przynajmniej w tym przypadku w diabły poszła chora solidarność zawodowa, która zazwyczaj maskuje wszelkie brudy.
Brawa dla pana doktora z Jeleniej za należytą postawę ! I prośba o więcej...

Pan Dyrektor Woźniak musialby najpierw zlozyc doniesienie w prokuraturze na swoja zone.. wiec nie wyobraza sobie zeby skladac takowe takze na kolege po fachu.. brak slow.

Kiedy lekarze będą bezmyślnie i często wbrew danym w dokumentacji bronić swoich kolegów, to patologie w służbie zdrowia będą narastać. Gdy czarne owce pozostaną bezkarne, smród pójdzie i na dobrych lekarzy.

Wiem, że to nie pierwszy przypadek odesłania pacjenta z Bukowca przez doktor M. do Sor w J.G.! Proponuje bliżej zapoznać się z pracą na Bukowcu!!!!! Doktor M. troszkę mija się z powołaniem, a kasę za robotę bierze!

Coś w tym opisie kupy się nie trzyma. Karetka nie realizuje przewozów miedzyszpitalnych,ale w końcu wiezie. W Bukowcu nie ma możliwości konsultacji laryngologicznej, ale w końcu daje się to załatwić, a nawet pojawia się psychiatra. Wysokospecjalistyczny szpital w Jeleniej nie zamierza przeprowadzić badania laryngologicznego, tylko z powrotem karetką (!!!! ) odwozi się pacjentkę do Bukowca. Z tego wynika tylko jedno: liczą się wyłącznie nikomu nie znane rozliczenia, umowy z NFZ, spory kompetencyjne i oszczędności jednej i drugiej placówki, a w całej zabawie i przepychankach kompetencyjnych ginie kwestia zdrowia i życia pacjenta. Lekarz z Jeleniej donosząc na policję prawdopodobnie szykował szpitalowi w Jeleniej blachę na d.....po odesłaniu pacjentki. Opisana sprawa powinna znaleźć się w ogólnopolskich mediach dla refleksji nad gangreną polskiej służby zdrowia. I tu pojawia się wskazówka dla zdesperowanych pacjentów: w sytuacji olewania przez lekarzy pacjenta w stanie niebezpiecznym składać doniesienie do policji i nagłośniać w mediach.

Cytuję: Opisana sprawa powinna znaleźć się w ogólnopolskich mediach dla
refleksji nad gangreną polskiej służby zdrowia. Koniec cytatu.
Powinna ale się nie znajdzie bo media (nie tylko te ogólnopolskie) gangrena zżarła juz dawno, o czym świadczy chociażby tytuł tego artykułu. Jak Pan myśli: taka lokalna gazeta jak, nie przymierzając, NJ może się spodziewać większych wpływów z reklamy prywatnego Bukowca, czy publicznego Wojewódzkiego?
Po czyjej stronie będzie sympatia redakcji? Dobrego samopoczucia życzę. :)

Śmiechu warte, że jakiś lekarz ze szpitala w jeleniej miał czelność coś takiego zrobić. Wszystkim wiadomo, że największa spychologia jest właśnie na tamtejszy SORze. Na przyjęcie czeka się tam 5 godz. a potem i tak odsyłają do domu.

a masz pojęcie ilu pacjentów z SORU odsyła Jelenia do domu lub innej placówki jako niby nie wymagających hospitalizacji? może inne szpitale powinny wreszcie zacząć zgłaszać te przypadki to w jeleniej skończy się ta spychologia

to nie był odruch dobrego serca tylko zapewne wściekłość doktorka z jeleniej że w nocy musiał kicio zwlec na izbę

O Qrnia!? :s
Niesamowita historia!!!!!!!!!!!!