To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Latające kaczawskie perły

Latające kaczawskie perły

Są najdłużej działającym zakładem tego typu w Polsce i jednym z najstarszych w Europie. Ich szybowce kupują w Australii, Nowej Zelandii, USA, Kanadzie… Przetrwali kryzys światowy, wykończyć ich jednak może minister Rostowski. Jeśli zrobi, co zapowiada, zmuszeni zostaną przenieść produkcję na Białoruś lub do Niemiec.

- Jeżów Sudecki znają piloci całego świata – mówi Henryk Mynarski, właściciel Zakładu Szybowcowego. – Głównie za sprawą przedwojennych szybowców Grunau Baby. Jednak i Polacy mogą być ze swoich wyrobów dumni. Teraz na przykład, wspólnie z Politechnikami w Warszawie i Rzeszowie konstruujemy zupełnie nowy model.

Zakłady Szybowcowe powstały w 1928r. Ich powojenne czasy świetności przypadły na lata 60 i 70. Kryzys pojawił się na przełomie wieków.

- W 2000r. zakład ogłosił upadłość, a następnie został sprzedany – wspomina Aleksander Bugajski, kierownik firmy, który pracuje w niej od 48 lat. – Stanowiliśmy wówczas jedność z zakładami we Wrocławiu i w Bielsku Białej. Bielsko kupili Niemcy, tam gdzie była fabryka wrocławska jest teraz „Biedronka”, a m staliśmy się własnością pana Henryka Mynarskiego.

Henryk Mynarski pochodzi z Bielska Białej. Pracował najpierw w tamtejszych zakładach szybowcowych, a potem prowadził własną firmę. W przetargu na zakład w Jeżowie Sudeckim pokonał kilku konkurentów. Objął go wiosną 2001r.

- Pracowało w nim wówczas 15 osób – mówi. – Dziś pracuje około 20. To wspaniali fachowcy! Nie istnieją szkoły, które by takich kształciły. Zawodu uczy się bezpośrednio w firmie. Trwa to nie krócej niż sześć lat.

Cały artykuł w najnowszych "Nowinach Jeleniogórskich" nr 19/11.

Latające kaczawskie perły

Komentarze (1)

Każdy z pracowników zamiast poborów dostanie szybowca i pod budkę z piwem.