Urodził się w Warszawie, tam wychował się, uczył się w szkole prowadzonej przez jezuitów i rozpoczął studia na historii na stołecznym Uniwersytecie. Doktoryzował się w 1925 roku z filozofii w Monachium. Jako początkujący dziennikarz został natychmiast doceniony i przez pięć lat pracował w Berlinie jako korespondent „Kuriera Poznańskiego”. Po powrocie do kraju, w 1930 roku poślubił w Poznaniu młodziutką, o piętnaście lat młodszą, niezwykle urodziwą Marię Szulc. Wesele urządzono w Bristolu, a w podróż poślubną Państwo Młodzi wybrali się statkiem Pułaski do Londynu. W czasie tej podróży Maria Bernattowa na balu została obrana Miss Piękności. A potem śliczne dziewczę musiało sprostać obowiązkom żony, pani domu i matki. Gotowania uczyła się u szefa najlepszej restauracji w mieście. Najstarsze córki, Ewa i już nieżyjąca Krystyna, przyszły na świat w Gdyni, Ich ojciec był dziennikarzem, ale już wówczas charakteryzowała Go pisarska i badawcza pasja, która przyniosła wydanie pierwszego morskiego słowniczka z przedmową znakomitego językoznawcy Brucknera. Młoda rodzina po kilku latach przeniosła się do Torunia, a potem do Poznania, gdzie urodziła się Wiktoria, która też już nie żyje. Najmłodsza córka Izabela przyszła na świat po kilku latach już w Jeleniej Górze.
Stanisław Bernatt walczył podczas kampanii wrześniowej i został ranny, co uniemożliwiło mu dalszy udział w działaniach obronnych. Dziennikarstwo musiał zamienić na pracę w przemyśle. Wojnę pisarz spędził w Warszawie i Częstochowie, a znalazł zatrudnienie w Polskiej Firmie Drzewnej, dostarczającej surowiec do fabryk papieru. Został nawet członkiem Zarządu Firmy Paptor w Lublinie. W tym właśnie mieście, kiedy po wyzwoleniu zaczęły się formować polskie władze, powstało Ministerstwo Przemysłu Lekkiego, które oddelegowało Bernatta, człowieka doświadczonego w drzewno-papierniczej branży, z Grupą Operacyjną na Śląsk z misją przejmowania zakładów papierniczych. Dobry to był wybór i ze względu na wielką praktykę, i z powodu doskonałej znajomości języka niemieckiego, co ułatwiało Mu komunikowanie się, również przy użyciu terminologii fachowej, z dotychczasowymi właścicielami fabryk i urządzeń. Tym sposobem już w 1945 roku Stanisław Bernatt znalazł się w Jeleniej Górze jako przedstawiciel Centralnego Zarządu Przemysłu Papierniczego, a potem Centrali Zaopatrzenia Przemysłu Papierniczego. Działał na rozległym terenie od Wałbrzycha po Zgorzelec. Przez dwa lata kierował Fabryką Papieru w Dąbrowicy, był również współwłaścicielem i kierownikiem Jeleniogórskiej Składnicy Materiałów Drzewnych. Uruchomił w Barcinku Odlewnię produkującą dla Krapkowickich Zakładów Montażowych Przemysłu Papierniczego. Brał udział w przygotowaniu rozruchu Zakładu Celulozy i Włókien Sztucznych, gdzie objął stanowisko starszego inspektora.
Rozpoznanie w 1956 roku u tego niezwykle aktywnego człowieka rozedmy płuc zmusiło Go do przejścia na rentę, ale pozwoliło Mu zająć się tym wszystkim, co było miłością i pasją Jego życia. Zaczął publikować w „Problemach”, „Morzu”, „Turyście”. Nawiązał współpracę z Ministerstwem Obrony Narodowej, której owocem było wydanie 16 pozycji z serii SOS, traktujących o największych katastrofach okrętów i statków od Titanica po Andrea Dorię. W serii Miniatur Morskich ukazały się książeczki o ptakach, rekinach, żółwiach, perłach, o całej morskiej biologii, o faunie i florze, a nawet i o niewolnictwie. Łączny nakład pozycji z obu serii przekroczył dwa miliony egzemplarzy.
Od powstania „Nowin Jeleniogórskich” współpracował z tym tygodnikiem, zamieszczając publikacje bogate tematycznie i gatunkowo. Szczególnym przedmiotem Jego zainteresowań były Karkonosze, Jelenia Góra i region z jego przeszłością. Owoce swoich penetracji dziennikarskich zamieszczał też w kolejnych edycjach „Rocznika Jeleniogórskiego”. Od 1964 roku przez 11 lat stał na czele jego Rady Programowej, a po śmierci Kazimierza Wagnera został redaktorem naczelnym tego periodyku.
Aktywność twórcza współgrała u Niego z ogromnym zaangażowaniem społecznym. Był współinicjatorem obchodów Września Jeleniogórskiego. Założył pierwsze w Jeleniej Górze Koło Polskiego Związku Wędkarskiego, Towarzystwa Krajoznawczego i Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. To Stanisław Bernatt był autorem pomysłu, by w Białym Jarze, gdzie zeszła lawina i pochłonęła wiele ofiar, postawić obelisk ku ich pamięci. Kiedy postanowił, że w ratuszu powinna znaleźć się płaskorzeźba Krzywoustego, zainicjował na ten cel zbiórkę złomu. Jako lektor Towarzystwa Wiedzy Powszechnej wygłosił ponad 300 prelekcji w szkołach i placówkach oświatowych. Jego pomysłem były doroczne wystawy psów rasowych i karnawałowe bale pod psem. Zawsze zjawiali się Bernatowie na tych imprezach piękni i eleganccy. Pamiętam, jak kiedyś spotkałam Ich pod Domem Zdrojowym. Właśnie hucznie obchodzili 45-lecie ślubu. Widać nie ukryłam zdziwienia, że można tak fetować nieokrągłą rocznicę, ale pani Maria pospiesznie mi wyjaśniła: Och, trzeba uczcić tę rocznicę, bo mało kto dożywa Złotych Godów. Jak się niebawem okazało, w Ich przypadku miała rację. Zanim jednak rozstali się na zawsze, Pan Stanisław odbył podróż do Zatoki Meksykańskiej. Była to nagroda za jego pisarstwo marynistyczne, ufundowana przez Polskie Linie Oceaniczne. Popłynął w ten rejs na handlowym statku ”Polanica”, a relacje z tej podróży pojawiały się cyklicznie w Nowinach Jeleniogórskich.
W głowie Stanisława Bernatta rodziły się nieprzerwanie jakieś pomysły i nie spoczął, póki ich nie zrealizował. Fascynowały Go wątki historyczne, więc w tych niełatwych dla podróży czasach wyjeżdżał do Austrii czy Niemiec, docierał do bibliotek i archiwów, pobudzały Jego wyobraźnię wielkie romanse i zagadkowe zgony w monarszych europejskich rodach. Interesowały pisarza i bardziej prozaiczne sprawy. Doprowadził do tego, że znane na Zachodzie chrupkie pieczywo zaistniało i w polskich sklepach jako podstawowy składnik pożywienia dla osób walczących z nadwagą. On był też pomysłodawcą poczty kwiatowej w naszym kraju.
Nieraz wysłuchiwałam zwierzeń Pani Marii Bernattowej, że być żoną pisarza, społecznika i filozofa to wcale nie taka łatwa sprawa, gdyż mało Go obchodzą sprawy prozaiczne i przyziemne, jak konieczność zakupu opału albo jakieś niezbędne remonty. Znacznie ważniejsze było dla Niego sprowadzenie sadzonek jakiegoś rzadkiego gatunku róż albo zakup drogiej książki. Nieraz posłaniec stawał pod drzwiami z jakąś przesyłką wymagającą uregulowania rachunku, a pisarz niefrasobliwie oddalał się do swoich spraw z jednym zdaniem: No to zapłać, jak trzeba. A przecież wychowywali i kształcili cztery córki: dwie na Akademii Medycznej, trzecią wykierowali na administratywistykę, natomiast Izabela „zarażona” morską pasją Ojca sama wybrała Wydział Rybołówstwa Morskiego na Wyższej Szkole Rolniczej w Szczecinie. Wszystkie Bernattówny powychodziły za mąż, a owocem tych mariaży jest jedenaścioro wnucząt obojga płci, rozproszonych po świecie: w USA, Anglii, Francji, Australii i w Polsce. Progenitura następnego pokolenia liczy sześciu prawnuków i jedną prawnuczkę.
Córki, Ewa i Izabela, zapytane, jak wspominają Ojca, jakie geny przekazał następnym pokoleniom, odpowiadają: Miał wszechstronne zainteresowania, wszystkiego nas nauczył: jazdy na nartach i łyżwach, na koniach, chodzenia na szczudłach, nauczył pływania i gry w tenisa. Był bardzo surowy i wymagający i wobec siebie, i wobec dzieci, a nawet innych ludzi. Potrafił być wręcz apodyktyczny, jeśli coś zakłócało realizację Jego planów. Cenił sobie nadzwyczajnie punktualność. Kochał zwierzęta i róże. Życie wokół Niego biegło swoim powszednim torem, a o prawidłowość tego toru troszczyła się pani Maria.
Pracując po studiach w liceum, byłam wychowawczynią najmłodszej Izabeli. Przez cztery lata nauki widziałam na wywiadówkach tylko Jej Mamę. Potem, w redakcji, Jej Ojca spotykałam już bardzo często. Był kulturalny i uroczy, a czasami sarkastyczny na granicy złośliwości i surowy w opiniach. Na sprawy miasta patrzył z krytyczną uwagą i w felietonach zawierał swoje ostro sformułowane spostrzeżenia na temat wszystkiego, co negatywne.
Odszedł, nie dokończywszy podjętych wątków i tematów, ale i tak tego, co zrobił, wystarczyłoby na kilka biografii. Dla mnogich zasług był doceniany, wyróżniany, nagradzany. W 1973 został Jeleniogórzaninem Roku. Nie sposób wymienić wszystkie Jego odznaczenia, warto więc tylko wspomnieć o odznakach: Zasłużony Pracownik Morza, Zasłużony dla Dolnego Śląski, Zasłużony dla Jeleniej Góry i Powiatu, Za zasługi dla Województwa Jeleniogórskiego, a przede wszystkim o przyznanym w 1977 roku Krzyżu Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.
Połączonymi siłami Ivo Łaborewicza i rodziny Stanisława Bernatta w piątek 29 maja odbędą się uroczystości dla uczczenia 110 rocznicy urodzin i 30 rocznicy Jego śmierci. W kaplicy na Starym Cmentarzu zaplanowane jest o godz. 10 nabożeństwo w intencji Zmarłego, a o godz.10 min 30 nastąpi złożenie kwiatów na Jego grobie. O godz. 11 przewidziana jest w jeleniogórskim Archiwum Państwowym godzina wspomnień o niezwykłym jeleniogórzaninie, a o godz.13 - otwarcie wystawy poświęconej Stanisławowi Bernattowi, która eksponowana będzie przez trzy miesiące. Chętni będą mogli nabyć bon subskrypcyjny na wydanie historycznej, ilustrowanej powieści „Jan Orth - zaginiony żeglarz (najkrnąbrniejszy z książąt), jaka nie zdążyła się ukazać za życia pisarza. Do zebranych zostanie też skierowany apel rodziny i przyjaciół Stanisława Bernatta, by Jego imieniem nazwać ulicę Podgórze, przy której przez dziesięciolecia spełniało się Jego owocne, dynamiczne życie. To będzie najlepszy sposób na utrwalenie pamięci o Stanisławie Bernatcie.
Nowiny Jeleniogórskie nr 21/09.
Ostatnio komentowane
allergy asthma relief asthma rates
stromectol for sale http...
allergies and kids options treatment center
albuterol inhaler without...
Może cymbale zaczniesz się czepiać tych na górze?Boisz się prymitywów z...
severe hair loss gi journal
ivermectin for humans http ivermectin...
journal of gastrointestinal endoscopy fish allergy symptoms
...