- Muszę mieć tyle, bo inaczej nie wyżywiłbym 80 sztuk bydła – tłumaczy.
Zabudowania gospodarcze i dom mieszkalny Sobolewski posiada po prawej stronie drogi (jadąc w kierunku Wrocławia), łąki zaś po przeciwnej. Jeszcze trzy lata temu nie sprawiało mu to wielkiego kłopotu:
- Ruch na drodze był w porównaniu do dzisiejszego mniejszy, poza na szosie tym nie było podwójnej ciągłej linii, a znak drogowy dopuszczał maksymalną prędkość samochodów do 50 km na godzinę – wspomina.
Od tego czasu zmieniło się dosłownie wszystko: drogowcy wybudowali na drodze dodatkowy, trzeci, pas ruchu, dopuścili prędkość jadących aut do 70 km na godzinę, a dodatkowo zakazali na długim odcinku trasy wyprzedzania (w obie strony). Na domiar złego, zlikwidowali także znak drogowy, informujący kierowców o tym, że przez drogę mogą przechodzić zwierzęta.
- Znak stał, ale tylko od strony Kaczorowa – opowiada rolnik. – Poprosiłem więc, by postawili drugi – od strony Jeleniej Góry. Nie uczynili tego. Zabrali za to ten znak, który już był. Teraz nie ma żadnego.
Ryszard Sobolewski mówi, że o podobnym przypadku słyszał tylko raz. Gdzieś na Mazurach hodowca krów odcięty został od pastwisk linią kolejową. Jego odcięła droga.
- W sezonie krowy na drugą stronę muszę przeganiać dwa razy dziennie – twierdzi. – Przypomina to czasami lądowanie Tupolwa w Smoleńsku. Proszę sobie wyobrazić: mgła, szarówka i krowy na szosie… Auta pędzą tu często co najmniej z prędkością 100 km na godzinę. Tragedia wisi niekiedy w powietrzu.
Cały artykuł w "Nowinach Jeleniogórskich" nr 47/10.
Komentarze (3)
Jak się patrzy jadąc drogą na to gospodarstwo to wyłania sie obraz nędzy i rozpaczy, ale co prawda to prawda ta inwestycja utrudniła człowiekowi na pewno życie, a wystarczyło by choć postawić znaki
była opcja wybudowania przejscia pod jezdnią,ale widze nic z tego nie wyszło.Ignorancja tych od dróg i zła wola.Szkoda tego właściciela.