- Chwała, że koszary ostatecznie kupił pan Pilch, Polak - mówi generał. - Różne osoby się koło tego kręciły, niektórym źle z oczu patrzyło i na pewno nie miały dobrych intencji. On zaś stworzył eleganckie osiedle i uratował dla miasta piękny teren. W przyszłości będzie to perełka Jeleniej Góry.
Podobnie uważa Marek Obrębalski, prezydent miasta. Jest przekonany, że dawna jednostka „zielonych” trafiła w odpowiednie ręce. Jak uczy bowiem nieodległa historia i przykłady płynące z innych miast - mogło być zupełnie inaczej…
Krzysztof Pilch mieszka w Krakowie. Przyznaje, że do inwestycji namówił go brat, Józef, który prowadzi w naszej okolicy rozległe interesy. Za jego namową firma Bracco, której Krzysztof Pilch jest prezesem, kupiła koszary od Agencji Mienia Wojskowego. Było to w roku 2004.
- Już wtedy wojska w Jeleniej Górze nie było - wspomina Pilch. - Pozostawione przez nie budynki nie znajdowały się co prawda w tragicznym stanie, niemniej jednak brakowało w nich szyb i częściowo zdążono je już rozszabrować.
Tajemnicą handlową pozostaje kwota, za jaką Bracco kupiło teren. A jest on olbrzymi. W sumie składa się nań 260 hektarów leżących po lewej stronie drogi na Karpacz. Obszar dawnego poligonu jest częściowo zalesiony i sięga aż do gminy Mysłakowice. Niewielka jego część, raptem około 6 ha, ma charakter zabudowany. Budynki powstały jeszcze pod koniec lat 30. ubiegłego wieku i przez całe dziesięciolecia stanowiły koszary.
- Mamy pięć dużych domów i jeden mniejszy - pokazuje Krzysztof Pilch. - Przedostatni oddamy do zasiedlenia jeszcze w grudniu, a ostatni w marcu.
W budynkach znajdują się łącznie 263 mieszkania. Właściwie wszystkie zostały już sprzedane, a zdecydowana większość zasiedlona. Na właścicieli czeka tylko dwadzieścia. Krzysztof Pilch mówi, że mimo kryzysu nie było problemu ze znalezieniem chętnych do zamieszkania na jego osiedlu.
- Powiedzmy sobie uczciwie - nie mamy w Jeleniej Górze żadnej konkurencji - twierdzi. - Są pojedyncze budynki, ale drugiego takiego osiedla jak nasze nie ma.
Budynki są pięknie położone i ogrodzone. Na noc zamykana jest prowadząca do nich brama. W każdej chwili teren może być monitorowany. Nic więc dziwnego, że taki standard sprowadził do Jeleniej Góry mieszkańców między innymi Wrocławia, Poznania i Warszawy.
- Jedni kupili mieszkania i w nich zamieszkali, drudzy je wynajęli, a jeszcze inni traktują kupione lokale jako miejsca letnich i zimowych wypadów w Karkonosze - mówi Pilch.
Bracco zainwestowało w sanację koszar już ponad 60 mln zł. Do ubiegłego roku remontowało z własnych środków. Dopiero w roku 2008 po raz pierwszy sięgnęło po bankowy kredyt.
Plany na przyszłość spółka ma bardzo bogate. Krzysztof Pilch mówi, że już w roku 2010 zamierza rozpocząć przebudowę dawnych stajni na szeregowo zabudowane domki. Będzie ich kilkanaście. W dalszej perspektywie myśli też o 25 ekskluzywnych rezydencjach. W międzyczasie zapewne powstanie na osiedlu większy sklep z punktami usługowymi oraz boisko sportowe.
- Oczywiście wiedzieliśmy, że przez środek naszego terenu przebiegać będzie obwodnica południowa - mówi. - Nie przeszkadza nam to. To będzie nawet jeden z naszych atutów.
W perspektywie kilku lat Bracco chce bowiem przy obwodnicy zbudować centrum sportowo-treningowo- konferencyjne. Miałoby służyć klubom sportowym jako baza przygotowawcza do sezonu.
- Myślimy więc o kortach tenisowych, boiskach, odnowie biologicznej i hotelu o podwyższonym standardzie - na około 400 osób - zdradza plany prezes Pilch. - Chcemy znaleźć do tego przedsięwzięcia partnera finansowego. Najpierw musi jednak powstać obwodnica.
Inwestycja przy ul. Sudeckiej pokazuje, jak ważnym jest znalezienie rzetelnego inwestora. Wystarczy porównać to, co się stało z innymi podobnymi terenami powojskowymi, choćby w Świętoszowie czy przy autostradzie w Krzywej. Krzysztof Pilch dyplomatycznie twierdzi, że sukces nie byłby możliwy, gdyby nie to, iż Agencja Mienia Wojskowego zdecydowała się na sprzedaż terenu jednej tylko firmie.
Nowiny Jeleniogórskie nr 48/09.
Komentarze (2)
Przecież to stary artykuł z nowin
Szkoda że autor artykułu zapomniał opatrzyć go opisem, że to tekst na zamówienie.
Nic innego w mojej opinii nie tłumaczy braku rzetelności dziennikarza, który nawet nie pokwapił się poznać opinii mieszkańców. Wtedy wiedziałby, że w wielu miejscach te mieszkania to buble z niedoróbkami, na które Bracco się wypina.
Na marginesie, skoro Bracco dopiero w 2008 roku sięgneło po kredyt, a do tego czasu wykonywało remont ze środków własnych (tak jest w artykule) to czemu kupując mieszkanie w 2006 musiałem czekać na zwolnienie hipoteki przez bank BZWBK, co???
Takich kwiatków jest więcej Panie Rzońca.