To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Kolory dzieciństwa

Kolory dzieciństwa

Igor, Filip i Maks mówią, że takiego dzieciństwa rówieśnicy mogą im zazdrościć. Ela i Piotruś może gdy dorosną będą chcieli mieszkać w mieście, ale póki co beztrosko dorastają na wsi. Julka wie, że jest inna, nie taka zdrowa, jak rówieśnicy, ale jest szczęśliwa. A Dorota usłyszała od ojca, że nie ma wstępu do domu. Ma nadzieję, że w końcu mama rozwiedzie się z ojcem. Tymczasem Kuba poza tatą świata nie widzi i pomaga mu opiekować się chorą mamą. Dzieciństwo ma różne barwy, choć nie zawsze bywa kolorowe.

Wsi spokojna


W domu Eli i Piotrusia przygotowania do pierwszej komunii. Ela ma już sukienkę, popołudniami chodzi z mamą na próby do kościoła. Jak wiele dzieci, jest przejęta tym wydarzeniem.

- Ja nie czekam na prezenty, najważniejsze, że przyjmę do serca pana Jezusa – mówi dziesięciolatka pytana o to, co chciałaby z tej okazji dostać.

Małgorzata Surmacz, mama Eli i Piotrusia, wspomina swoja pierwszą komunię. Kto by przypuszczał, że ministrant na zdjęciu trzymający tackę pod buzią dziewczynki w czasie udzielania sakramentu zostanie kiedyś jej mężem.

Surmaczowie mają 70 hektarów ziemi, kury przy domu i psa.
- Myśmy z żoną oboje się na wsi wychowali. Moja mama była tu, w Czernicy, nauczycielką, a tato pracował w Confeksie. Mieli tylko trochę ziemi i do tego parę sztuk bydła, dwie świnie, kury, króliki i nutrie. Zamiast po szkole z chłopakami grać w piłkę, musiałem z bratem pomagać ojcu. Najgorsze były sianokosy, wszystko ręcznie się robiło. Postanowiłem wtedy, że moje dzieci nie będą tak tyrały – wspomina Janusz Surmacz.

Ela z Piotrkiem mówią jednak, że rodzicom chętnie pomagają. Córka mamie w kuchni, a syn „podaje klucze tacie, gdy leży pod kombajnem”. I mówi, że jak dorośnie, to zostanie rolnikiem.

- A po lekcjach bawimy się z kolegami na podwórku, albo chodzimy do pana Huberta – dodaje Piotruś.

Szampon dla mamy
Kuba wstaje rano do szkoły. Tato szykuje śniadanie. Wtedy chłopiec jeszcze na chwilę wskoczy do mamy do łóżka. Ręka już jest na tyle sprawna, że mama może go lekko objąć i przytulić. Ale od dwóch lat mama Kuby leży, nie mówi, nie może zajmować się nim tak, jak kiedyś.

- Ostatnio, gdy miał jakiś taki kiepski nastrój powiedział, że to przez Julkę, bo jak mama ja urodziła, to zachorowała. Na razie nieźle sobie radzi z całą sytuacją, ale jak to się odbije w rezultacie na jego dzieciństwie, trudno powiedzieć – przyznaje Robert Szymczak, tata sześciolatka. A właściwie tata i mama w jednym.

Najstarsza córka Ewelina, wtedy szesnastolatka i Kuba, który miał pięć lat, bardzo cieszyli się, że będą mieli kolejne rodzeństwo. Ale po urodzeniu się Julki mama nie wróciła od razu do domu.

- Wyczuwał wtedy, że coś jest nie tak, pytał, czy mamy już nie zobaczy. Bardzo chciał jechać do szpitala, nie bał się. A Ewelinka weszła tylko do sali i zaraz wyszła zapłakana. Nie mogła się z tym pogodzić – opowiada Robert.

Julka urodziła się zdrowa, zresztą ciąża Ani przebiegała prawidłowo, poród był naturalny i o czasie. Ale wylew do pnia mózgu spowodował u kobiety czterokończynowe porażenie i śpiączkę. PO roku rehabilitacji widać postępy, ale to dopiero początek.

- Ja tacie pomagam myć mamie włosy, podaję mu szampon – chwali się Kuba. Czasem też próbuje karmić mamusię.

Taki teatr, że aż cyrk
Igor zaczyna pracować na zamku już normalnie, na etacie. Filip kończy gimnazjum i wybiera się do szkoły o profilu wojskowym, a Maks kończy podstawówkę, powiększa swoją kolekcję obrazów i chce, tak jak ojciec, zostać malarzem. Jest jeszcze Kacper.

- To już stary koń. Ile ty masz lat? Trzydzieści trzy? O, Jezu, jaki stary – śmieje się Darek Miliński, ojciec całej czwórki, znany artysta z Pławnej.

Chłopcy akurat instalują przed domem sporą trampolinę, ze trzy metry średnicy.

- Tak dla rozrywki. I dla Zuzy będzie zabawa – uśmiecha się siedemnastoletni Igor. Zuza to jego dziewięciomiesięczna córeczka, ulubienica Maksa.

Chłopcy uważają się na zwykłych nastolatków, którzy wychowują się w trochę niezwykłym domu. No, bo gdy ich rówieśnicy może i czasem bawili się z rodzicami w teatrzyk, oni po prostu grają w teatrze ojca. Gdy inne dzieci czasem były ze szkołą w galerii, u nich galeria była za ścianą, na podwórku, na rżysku.

- Dzieciaki z wioski na pewno nam trochę zazdroszczą. Chętnie tu do nas przychodzą się bawić. Gdy są plenery, to przyjeżdża tu wielu ciekawych ludzi, sporo się dzieje. Nam się to bardzo podoba – dodaje Filip.

Świat na różowo
Julka lubi różowy kolor. Jej pokój jest różowo-pomarańczowy. Lubi chodzić do szkoły, lubi zabawy z rówieśnikami. A lekarze powiedzieli po porodzie, że będzie tylko leżeć. Porażenie mózgowe, niedosłuch, wada serca, kwasica mleczanowa – to był „pakiet startowy” Julki. Jej mama jednak się nie poddała i rozpoczęła rehabilitację od drugiego tygodnia życia.

- Tak normalnie, po babsku i matczynemu, też byłam załamana. Ale wiedziałam, co trzeba robić i że nie można czekać. Wielu rodziców po drodze traci nadzieję i siły, choć przecież kochają swoje niepełnosprawne dzieci. Ale wie pan, jak kolorowe może być to życie? - pyta Joanna Konopka, mama Julki.

Dziesięcioletnia dziewczynka słabo mówi, ale nie chodzi do szkoły specjalnej. W integracyjnej „ósemce” panie ostatnio powiedziały, że Julka także i w tym roku musi jechać na „zieloną szkołę”, choć niedawno miała kolejną operację. Powiedziały, że sobie poradzą, a pozostanie w domu byłoby dla Julki karą.

- Namalowałam dla mamy serduszko – chwali się dziewczynka, bo akurat spotkaliśmy się w Dzień Matki.

Żółty był mój dom
Ulubionym kolorem Łukasza jest niebieski, a z dzieciństwem kojarzy mu się kolor żółty. Bo żółty był jego dom. Mieszkał tam z mamą, bratem, siostrą i babcią. Ale dziewięć lat temu Łukasza zabrano matce, by była niewydolna wychowawczo. Bieda też dawała się we znaki. Reszta rodzeństwa też trafiła do placówki.

- Nie chodziłem do szkoły i chyba przez to mnie zabrali. Najpierw trafiłem do pogotowia opiekuńczego. Tam było okropnie. Bałem się domu dziecka, bo myślałem, że będzie tak samo. Uciekłem raz do domu, ale potem mi się spodobało – Łukasz już jest dorosły. Skończył 18 lat, zdał maturę i chce studiować na politechnice. Poprosił jednak kierownictwo domu dziecka, by mógł tu jeszcze mieszkać.

Całość czytaj w nr 22 "NJ".

Kolory dzieciństwa
Kolory dzieciństwa
Kolory dzieciństwa
Kolory dzieciństwa