To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Koleją przez Dolinę Bobru

Koleją przez Dolinę Bobru

Ruszamy na wyprawę koleją wzdłuż Doliny Bobru. Jedziemy pociągiem z Jeleniej Góry do Lwówka Śląskiego. Oczywiście z przystankami, na których będziemy wysiadać i w oczekiwaniu na kolejny pociąg pieszo wędrować po bliższych i dalszych okolicach stacji kolejowych. Wycieczka w proponowanym wariancie to wyprawa na cały dzień. Lepiej zabrać na nią trochę prowiantu. Wybieramy się bowiem w miejsca o marnym zagospodarowaniu turystycznym.

Przed nami podróż starą, wspaniałą trasą koleją, która jest nie lada atrakcją samą w sobie. Po drodze wysokie wiadukty, przejazdy efektownymi mostami (w tym jednym szczególnym - zawieszonym wysoko nad wodą) i przez trzy tunele wydrążone w górach! Do tego malownicze stacyjki, stare i dziś w większości zniszczone, ale wciąż pełne uroku.

Trasa kolejowa wije się wzdłuż Bobru przecinając teren o zachwycających walorach krajobrazowych i wielkim bogactwie historycznym. O wszystkim poczytać można w najróżniejszych wydawnictwach i opisach map turystycznych.

Najbardziej przejrzysty rozkład jazdy pociągów kursujących na trasie znaleźć można na stronach internetowych www.lwowekslaski.pl. Choć tam, nie wiedzieć czemu brakuje informacji o ostatnim pociągu odjeżdżającym z Jeleniej Góry w kierunku Lwówka Śląskiego o godz. 16.35.

Podróż eleganckim szynobusem
Wycieczkę można przygotować sobie w kilku wariantach czasowych. Możliwa jest wersja dla twardzieli, którzy są w stanie wyruszyć z Jeleniej Góry pierwszym pociągiem odjeżdżającym z dworca głównego o godz. 5.25 i np. dołożyć sobie jeszcze jeden przystanek po drodze.

My wyjeżdżamy ze stacji Jelenia Góra o godz. 7.35. Wcześniej oczywiście musimy kupić sobie bilet w kasie na dworcu. I to jedyna stacja, na której bilet kupić można w kasie. Dalej można to zrobić już tylko u konduktora w pociągu. Nasza podróż jest zbyt krótka i nie można sobie kupić jednego biletu na przejazd tam i z powrotem całą trasą podzieloną na odcinki. Dlatego na każdą część podróży trzeba będzie kupować bilet osobno.

Kupujemy bilet do stacji Pilchowice - Zapora, wsiadamy do pociągu i w drogę. Trasę obsługują bowiem, nowoczesne szynobusy, czyste, wygodne, klimatyzowane. Mijamy Jeżów Sudecki, Siedlęcin. Z zapartym trzem przejeżdżamy wąskim mostem zawieszonym wysoko nad Jeziorem Pilchowickim. Widoki wspaniałe. Około 7.55 wysiadamy.

Przystanek pierwszy: Pilchowice
Jesteśmy nad Jeziorem Pilchowickim - największym tego typu akwenem na Śląsku o długości ok. 7 km i powierzchni 240 hektarów, zdolnym pomieścić 50 mln m sześc. wody! Już ze stacji widać zaporę pilchowicką, po zbudowaniu której powstało jezioro utworzone ze spiętrzonych wód Bobru. Kilkunastominutowy spacer wąską drogą w zielonym tunelu z drzew. Żadnych innych ludzi, za to kilka przystanków na właśnie dojrzewające jeżyny.

Jeszcze przejście nad torami i wykutym w skałach tunelem, w którym znikają pociągi i po chwili jesteśmy nad zaporą. Imponująca budowla wzniesiona w początkach ubiegłego wieku. 290 m długości w koronie i 62 metry wysokości. Jest na co popatrzeć. Z jednej strony jezioro i widok na stację kolejową, z drugiej w dole malownicza elektrownia wodna. Przechodzimy przez zaporę i idziemy w stronę stanicy WOPR. Brama zamknięta, naszą obecność zauważają jedynie psy ujadające z klatek ustawionych po drugiej stronie płotu.

Niestety, mocno zapuszczona okolica. Żal, że prawie w ogóle dziś nie zagospodarowana, ale co tam. Bo przy tych walorach nad brzegiem jeziora mogłoby być naprawdę cudnie. Tuż przed ogrodzeniem droga rozwidla się. W którąkolwiek pójść stronę, wrażenia podobne. Las, maliny, spokój, śpiewające ptaki, widoki na taflę jeziora. Wybieramy spacer w prawą stronę. Przy drodze samochody wędkarzy siedzących w ciszy na dole, gdzieś nad brzegiem wody. Po kolejnych kilkunastu minutach spaceru krętą drogą wychodzimy z lasu. Rzut oka na okolicę i wracamy tą samą drogą w dół, bo chcemy zejść jeszcze pod tamę. Kolejny raz przechodzimy przez zaporę i zaraz za nią skręcamy w lewo, ścieżką prowadzącą w dół między drzewami. Po kilku chwilach ostrożnego marszu stajemy nad Bobrem. Wchodzimy na mostek. Stąd widok na imponującą zaporę od dołu i elektrownię, która z tej strony robi jeszcze większe wrażenie. Krótki, ale nie pospieszny piknik na trawie, drugie śniadanie i wracamy drogą, którą przyszliśmy na stację kolejową. Wędrujemy spokojnym krokiem, zatrzymując się na pamiątkowe zdjęcia. Mamy dość czasu, by zdążyć na pociąg o 10.20.

Pociąg przyjeżdża zgodnie z planem. Wsiadamy, kupujemy bilet do Wlenia i ruszamy dalej. Zaraz po wyjeździe ze stacji pierwszy tunel. Później mijamy stację Nielestno. Przecinamy Bóbr, kolejne piękne widoki za oknami i wreszcie dwa kolejne tunele, w tym ten najdłuższy, tuż przed samą stacją Wleń. Ciemność skalnych ścian podkreślą światła pociągu. Nagle okolica jaśnieje i dojeżdżamy do kolejnej stacji.

Przystanek drugi: Wleń
Tu nie trzeba się spieszyć. We Wleniu jesteśmy po kwadransie jazdy - o 10.35, a następny pociąg do Lwówka mamy dopiero o 15.04. Przed nami cztery i pół godziny. Najpierw ruszamy na wycieczkę do zamku. Jedno z najstarszych miasteczek, ma atrakcję w postaci ruin średniowiecznej warowni, które warto zobaczyć. I w tej kwestii lepiej się pospieszyć, bo stare mury walą się, a ponieważ brakuje pieniędzy na ich zabezpieczenie, wkrótce może nie być już czego oglądać...

Zaraz za budynkiem stacji idziemy w prawo. Na skrzyżowaniu znów w prawo przez wiadukt nad torami i tak jak prowadzi zielony szlak turystyczny, wychodzimy z zabudowań. Tuż za ostatnimi domami wchodzimy na leśną dróżkę i już jesteśmy na terenie rezerwatu Góra Zamkowa. Powoli zmierzamy w stronę szczytu. Droga piękna i niezbyt męcząca, choć chwilami dość stromo pnie się w górę. Ale ponieważ nie ma pośpiechu, trudno nawet złapać zadyszkę. Idziemy w towarzystwie małych dzieci, a i tak droga na szczyt z licznymi przystankami nie zajmuje nam więcej niż pół godziny. Dochodzimy do murów zamku. Dalej droga zamknięta. Gości straszą tabliczki o zakazie wstępu na teren zamku. Stan obiektu grozi zawaleniem. Gospodarze terenu ostrzegają przed niebezpieczeństwem, ale ponieważ brama do zamku jest otwarta, mało kto zatrzymuje się przed murem. W chwilę po nas na miejsce dociera para piechurów z wielkimi plecakami, którzy bez chwili wahania nie tylko wchodzą na teren zamku, ale za moment stoją też na szczycie zamkowej wieży, z której rozpościera się piękny widok na okolicę.

Odpoczywamy pod starymi murami i wracamy na dół. Po drodze warto zboczyć w prawo i obejrzeć odnawiany właśnie pałac sąsiadujący z zamkowym wzgórzem. Jest na to dość czasu. Obok też wart obejrzenia kościółek św. Jadwigi, niegdysiejszej pani na wleńskim zamku, której legenda nierozerwalnie związana jest z tym miejscem. Od strony kościółka schodzimy w dół, tym razem żółtym szlakiem. Idąc śladami legend o św. Jadwidze, wąską ścieżynką docieramy do magicznego miejsca. Z porośniętej mchem skały wyrasta okazałe drzewo. To ponoć właśnie na tym kamieniu przez laty odpoczywała św. Jadwiga i stąd tajemniczy urok oraz magia tego miejsca... dalej ścieżką w dół i po chwili znów jesteśmy w mieście. Idziemy do centrum. Małe zakupy w sklepie spożywczym przy rynku i spacer po okolicy. Dwa razy okrążamy rynek i idziemy jeszcze obejrzeć niewielki pałac za Bobrem. Ale też tylko z zewnątrz, bo to prywatny obiekt hotelowy, a nie miejsce do zwiedzania.

Wracamy na rynek. W drodze eksperymentu stajemy w kolejce do ustawionej pod samym ratuszem przyczepy z kurczakami z rożna, hamburgerami, zapiekankami i frytkami. Decydujemy się na frytki. Okolice Wlenia piękne, ale samo miasteczko zionie pustką i nudą. Lepiej więc zaplanować sobie dłuższy spacer po przyrodniczych atrakcjach okolicy, niż liczyć na uroki miasteczka. Urocza stacyjka, sielankowa atmosfera, piękna pogoda i chwila błogiego lenistwa - z konieczności. I wreszcie pociąg - znów punktualnie, znów elegancko, przyjemnie chłodno i wygodnie. Jadąc do Lwówka, podziwiamy rzekę za oknem. Mijamy Marczów, Dębowy Gaj i znów wysiadamy.

Przystanek trzeci: Lwówek Śląski
To największe miasto na trasie z mnóstwem atrakcji i bogatym programem zwiedzania, jeśli tylko mamy na to siły i ochotę. Można wypuścić się na wycieczkę na piękne skały piaskowcowe czyli zobaczyć Szwarcarię Lwówecką i Skały Panieńskie. Można też pójść do rynku. Obejrzeć ratusz, wystawy w muzeum, kościoły, muzy obronne, wieże bramne, ewentualnie zjeść późny obiad - bo tu jest już gdzie.

Do Jeleniej Góry wrócić można od razu przesiadając się bezpośrednio na peronie lwóweckiego dworca z jednego pociągu do drugiego (odjazd o 15.29 - da się zdążyć). Jeśli jednak ktoś zdecyduje się na wycieczkę po miasteczku, kolejny pociąg powrotny odjeżdża dopiero o 20.00.

Cała wyprawa nie jest droga - bilet normalny w jedną stronę z Jeleniej Góry do Lwówka kosztuje 7,50 zł. A ulgowy dla młodzieży szkolnej 4,72 zł. Kupując bilety na poszczególne odcinki, wychodzi niewiele drożej. Jadąc z rodziną, można kupić też zbiorowy tzw. bilet rodzinny (tańszy od sumy pojedynczych). My zaliczyliśmy też kolejową wycieczkę w pięcioosobowym gronie - dwójka dorosłych i trójka dzieci. Kupowaliśmy zawsze bilety rodzinne i przez cały dzień łącznie zasililiśmy kasę PKP kwotą 62,95 zł.

 

 

Koleją przez Dolinę Bobru