Przed nami podróż starą, wspaniałą trasą koleją, która jest nie lada atrakcją samą w sobie. Po drodze wysokie wiadukty, przejazdy efektownymi mostami (w tym jednym szczególnym - zawieszonym wysoko nad wodą) i przez trzy tunele wydrążone w górach! Do tego malownicze stacyjki, stare i dziś w większości zniszczone, ale wciąż pełne uroku.
Trasa kolejowa wije się wzdłuż Bobru przecinając teren o zachwycających walorach krajobrazowych i wielkim bogactwie historycznym. O wszystkim poczytać można w najróżniejszych wydawnictwach i opisach map turystycznych.
Najbardziej przejrzysty rozkład jazdy pociągów kursujących na trasie znaleźć można na stronach internetowych www.lwowekslaski.pl. Choć tam, nie wiedzieć czemu brakuje informacji o ostatnim pociągu odjeżdżającym z Jeleniej Góry w kierunku Lwówka Śląskiego o godz. 16.35.
Podróż eleganckim szynobusem
Wycieczkę można przygotować sobie w kilku wariantach czasowych. Możliwa jest wersja dla twardzieli, którzy są w stanie wyruszyć z Jeleniej Góry pierwszym pociągiem odjeżdżającym z dworca głównego o godz. 5.25 i np. dołożyć sobie jeszcze jeden przystanek po drodze.
My wyjeżdżamy ze stacji Jelenia Góra o godz. 7.35. Wcześniej oczywiście musimy kupić sobie bilet w kasie na dworcu. I to jedyna stacja, na której bilet kupić można w kasie. Dalej można to zrobić już tylko u konduktora w pociągu. Nasza podróż jest zbyt krótka i nie można sobie kupić jednego biletu na przejazd tam i z powrotem całą trasą podzieloną na odcinki. Dlatego na każdą część podróży trzeba będzie kupować bilet osobno.
Kupujemy bilet do stacji Pilchowice - Zapora, wsiadamy do pociągu i w drogę. Trasę obsługują bowiem, nowoczesne szynobusy, czyste, wygodne, klimatyzowane. Mijamy Jeżów Sudecki, Siedlęcin. Z zapartym trzem przejeżdżamy wąskim mostem zawieszonym wysoko nad Jeziorem Pilchowickim. Widoki wspaniałe. Około 7.55 wysiadamy.
Przystanek pierwszy: Pilchowice
Jesteśmy nad Jeziorem Pilchowickim - największym tego typu akwenem na Śląsku o długości ok. 7 km i powierzchni 240 hektarów, zdolnym pomieścić 50 mln m sześc. wody! Już ze stacji widać zaporę pilchowicką, po zbudowaniu której powstało jezioro utworzone ze spiętrzonych wód Bobru. Kilkunastominutowy spacer wąską drogą w zielonym tunelu z drzew. Żadnych innych ludzi, za to kilka przystanków na właśnie dojrzewające jeżyny.
Jeszcze przejście nad torami i wykutym w skałach tunelem, w którym znikają pociągi i po chwili jesteśmy nad zaporą. Imponująca budowla wzniesiona w początkach ubiegłego wieku. 290 m długości w koronie i 62 metry wysokości. Jest na co popatrzeć. Z jednej strony jezioro i widok na stację kolejową, z drugiej w dole malownicza elektrownia wodna. Przechodzimy przez zaporę i idziemy w stronę stanicy WOPR. Brama zamknięta, naszą obecność zauważają jedynie psy ujadające z klatek ustawionych po drugiej stronie płotu.
Niestety, mocno zapuszczona okolica. Żal, że prawie w ogóle dziś nie zagospodarowana, ale co tam. Bo przy tych walorach nad brzegiem jeziora mogłoby być naprawdę cudnie. Tuż przed ogrodzeniem droga rozwidla się. W którąkolwiek pójść stronę, wrażenia podobne. Las, maliny, spokój, śpiewające ptaki, widoki na taflę jeziora. Wybieramy spacer w prawą stronę. Przy drodze samochody wędkarzy siedzących w ciszy na dole, gdzieś nad brzegiem wody. Po kolejnych kilkunastu minutach spaceru krętą drogą wychodzimy z lasu. Rzut oka na okolicę i wracamy tą samą drogą w dół, bo chcemy zejść jeszcze pod tamę. Kolejny raz przechodzimy przez zaporę i zaraz za nią skręcamy w lewo, ścieżką prowadzącą w dół między drzewami. Po kilku chwilach ostrożnego marszu stajemy nad Bobrem. Wchodzimy na mostek. Stąd widok na imponującą zaporę od dołu i elektrownię, która z tej strony robi jeszcze większe wrażenie. Krótki, ale nie pospieszny piknik na trawie, drugie śniadanie i wracamy drogą, którą przyszliśmy na stację kolejową. Wędrujemy spokojnym krokiem, zatrzymując się na pamiątkowe zdjęcia. Mamy dość czasu, by zdążyć na pociąg o 10.20.
Pociąg przyjeżdża zgodnie z planem. Wsiadamy, kupujemy bilet do Wlenia i ruszamy dalej. Zaraz po wyjeździe ze stacji pierwszy tunel. Później mijamy stację Nielestno. Przecinamy Bóbr, kolejne piękne widoki za oknami i wreszcie dwa kolejne tunele, w tym ten najdłuższy, tuż przed samą stacją Wleń. Ciemność skalnych ścian podkreślą światła pociągu. Nagle okolica jaśnieje i dojeżdżamy do kolejnej stacji.
Przystanek drugi: Wleń
Tu nie trzeba się spieszyć. We Wleniu jesteśmy po kwadransie jazdy - o 10.35, a następny pociąg do Lwówka mamy dopiero o 15.04. Przed nami cztery i pół godziny. Najpierw ruszamy na wycieczkę do zamku. Jedno z najstarszych miasteczek, ma atrakcję w postaci ruin średniowiecznej warowni, które warto zobaczyć. I w tej kwestii lepiej się pospieszyć, bo stare mury walą się, a ponieważ brakuje pieniędzy na ich zabezpieczenie, wkrótce może nie być już czego oglądać...
Zaraz za budynkiem stacji idziemy w prawo. Na skrzyżowaniu znów w prawo przez wiadukt nad torami i tak jak prowadzi zielony szlak turystyczny, wychodzimy z zabudowań. Tuż za ostatnimi domami wchodzimy na leśną dróżkę i już jesteśmy na terenie rezerwatu Góra Zamkowa. Powoli zmierzamy w stronę szczytu. Droga piękna i niezbyt męcząca, choć chwilami dość stromo pnie się w górę. Ale ponieważ nie ma pośpiechu, trudno nawet złapać zadyszkę. Idziemy w towarzystwie małych dzieci, a i tak droga na szczyt z licznymi przystankami nie zajmuje nam więcej niż pół godziny. Dochodzimy do murów zamku. Dalej droga zamknięta. Gości straszą tabliczki o zakazie wstępu na teren zamku. Stan obiektu grozi zawaleniem. Gospodarze terenu ostrzegają przed niebezpieczeństwem, ale ponieważ brama do zamku jest otwarta, mało kto zatrzymuje się przed murem. W chwilę po nas na miejsce dociera para piechurów z wielkimi plecakami, którzy bez chwili wahania nie tylko wchodzą na teren zamku, ale za moment stoją też na szczycie zamkowej wieży, z której rozpościera się piękny widok na okolicę.
Odpoczywamy pod starymi murami i wracamy na dół. Po drodze warto zboczyć w prawo i obejrzeć odnawiany właśnie pałac sąsiadujący z zamkowym wzgórzem. Jest na to dość czasu. Obok też wart obejrzenia kościółek św. Jadwigi, niegdysiejszej pani na wleńskim zamku, której legenda nierozerwalnie związana jest z tym miejscem. Od strony kościółka schodzimy w dół, tym razem żółtym szlakiem. Idąc śladami legend o św. Jadwidze, wąską ścieżynką docieramy do magicznego miejsca. Z porośniętej mchem skały wyrasta okazałe drzewo. To ponoć właśnie na tym kamieniu przez laty odpoczywała św. Jadwiga i stąd tajemniczy urok oraz magia tego miejsca... dalej ścieżką w dół i po chwili znów jesteśmy w mieście. Idziemy do centrum. Małe zakupy w sklepie spożywczym przy rynku i spacer po okolicy. Dwa razy okrążamy rynek i idziemy jeszcze obejrzeć niewielki pałac za Bobrem. Ale też tylko z zewnątrz, bo to prywatny obiekt hotelowy, a nie miejsce do zwiedzania.
Wracamy na rynek. W drodze eksperymentu stajemy w kolejce do ustawionej pod samym ratuszem przyczepy z kurczakami z rożna, hamburgerami, zapiekankami i frytkami. Decydujemy się na frytki. Okolice Wlenia piękne, ale samo miasteczko zionie pustką i nudą. Lepiej więc zaplanować sobie dłuższy spacer po przyrodniczych atrakcjach okolicy, niż liczyć na uroki miasteczka. Urocza stacyjka, sielankowa atmosfera, piękna pogoda i chwila błogiego lenistwa - z konieczności. I wreszcie pociąg - znów punktualnie, znów elegancko, przyjemnie chłodno i wygodnie. Jadąc do Lwówka, podziwiamy rzekę za oknem. Mijamy Marczów, Dębowy Gaj i znów wysiadamy.
Przystanek trzeci: Lwówek Śląski
To największe miasto na trasie z mnóstwem atrakcji i bogatym programem zwiedzania, jeśli tylko mamy na to siły i ochotę. Można wypuścić się na wycieczkę na piękne skały piaskowcowe czyli zobaczyć Szwarcarię Lwówecką i Skały Panieńskie. Można też pójść do rynku. Obejrzeć ratusz, wystawy w muzeum, kościoły, muzy obronne, wieże bramne, ewentualnie zjeść późny obiad - bo tu jest już gdzie.
Do Jeleniej Góry wrócić można od razu przesiadając się bezpośrednio na peronie lwóweckiego dworca z jednego pociągu do drugiego (odjazd o 15.29 - da się zdążyć). Jeśli jednak ktoś zdecyduje się na wycieczkę po miasteczku, kolejny pociąg powrotny odjeżdża dopiero o 20.00.
Cała wyprawa nie jest droga - bilet normalny w jedną stronę z Jeleniej Góry do Lwówka kosztuje 7,50 zł. A ulgowy dla młodzieży szkolnej 4,72 zł. Kupując bilety na poszczególne odcinki, wychodzi niewiele drożej. Jadąc z rodziną, można kupić też zbiorowy tzw. bilet rodzinny (tańszy od sumy pojedynczych). My zaliczyliśmy też kolejową wycieczkę w pięcioosobowym gronie - dwójka dorosłych i trójka dzieci. Kupowaliśmy zawsze bilety rodzinne i przez cały dzień łącznie zasililiśmy kasę PKP kwotą 62,95 zł.
Ostatnio komentowane
allergy asthma relief asthma rates
stromectol for sale http...
allergies and kids options treatment center
albuterol inhaler without...
Może cymbale zaczniesz się czepiać tych na górze?Boisz się prymitywów z...
severe hair loss gi journal
ivermectin for humans http ivermectin...
journal of gastrointestinal endoscopy fish allergy symptoms
...