- To było zimą, szalała zamieć, ale niebo było bez chmur. Co prawda błyskawicy nie było widać, ale ciszę przerwał huk pojedynczego wyładowania – wspomina Piotr Krzaczkowski, kierownik wysokogórskiego obserwatorium meteorologicznego na Śnieżce. Ze szczytu Karkonoszy pioruny są doskonale widoczne. Czasem i sam szczyt znajdzie się w środku chmury burzowej.
Jak to możliwe?
Czerwcowa niedziela była gorąca. Klaudia Wiśniewska wybrała się z kolegami i koleżankami z klasy na plantację truskawek, która prowadzili rodzice kolegi z klasy. Nie na zarobek, tylko bardziej dla zabawy, bo szkoła się już skończyła i czasu wolnego było sporo.
Zaczęło się chmurzyć, słychać było z daleka grzmoty. Klaudia pożegnała się z kolegami i wsiadła na rower, bo chciała zdążyć do domu przed burzą, a do Iwin z Warty Bolesławieckiej jest pięć kilometrów.
- Pamiętam tylko taki straszny, oślepiający błysk. Piorun strzelił nie we mnie, tylko obok w ziemię. Upadłam na trawę i straciłam przytomność, czułam straszny ból w klatce piersiowej. Dalej nic nie pamiętam – to, co się z Klaudią dalej działo po wypadku dwa lata temu, zna tylko z relacji kolegów i rodziców.
Do ziemi i z powrotem
Wyładowania atmosferyczne to widowiskowe, ale bardzo niebezpieczne zjawiska. Skąd się biorą pioruny? Czym jest błyskawica i czy naukowcy wszystko już wiedzą o tym zjawisku?
- W chmurach dochodzi do nieustannego tarcia drobnych cząstek – kropel wody i kryształków lodu. To pocieranie się cząstek powoduje elektryzowanie się tych ciał przeciwnymi ładunkami. Zderzenia ciepłych i zimnych mas powietrza powoduje prądy wznoszące. A prąd powietrza rozdziela lżejsze cząstki od cięższych i w ten sposób powstaje różnica potencjałów dochodzące nawet do 100 milionów voltów – wyjaśnia dr Maciej Pawłowski z Politechniki Wrocławskiej.
Gdy różnica potencjałów jest wystarczająco duża dochodzi do wyładowań atmosferycznych. Przepływ prądu odbywa się po najmniejszej linii oporu. Podczas uderzenia pioruna wyzwalana jest ogromna energia, a zasadnicza jej część rozprasza się w powietrzu tworząc tzw. kanał pioruna. To nic innego, jak plazma, czyli czwarty stan skupienia materii, której temperatura dochodzi do 30 tysięcy stopni Celsjusza.
Pozostała część energii pioruna zostaje rozładowana w chwili zetknięcia z ziemią. Dlatego tak niebezpieczne jest uderzenie pioruna dla człowieka i takie skutki powoduje po uderzeniu w budynki, drzewa, czy inne przedmioty.
- Oko ludzkie tego nie wychwyci, ale piorun, czy błyskawica, którą obserwujemy w czasie burzy, to tak naprawdę dwa łuki elektryczne. Jeden od chmur do powierzchni ziemi, drugi w drodze powrotnej. Mówi się o tak zwanym prekursorze, czyli wyładowaniu rozpoczynającym się w górnej warstwie chmur. Strumienie cząstek silnie jonizujących powietrze płyną w kierunku ziemi takimi skokami. To zjawisko trwa tysięczne części sekundy i czasem ma wiele odnóg. W czasie gdy wyładowanie zbliża się do ziemi, w jego stronę, czyli od ziemi do chmur płynie wyładowanie dodatnie tym samym kanałem. To opóźnienie jest rzędu 30-tysięcznych części sekundy, więc nie jesteśmy w stanie zaobserwować dwóch wyładowań – dodaje dr M. Pawłowski.
Nie igraj z piorunami
- Wszystko wskazywało na to, że górna kondygnacja zapaliła się od pioruna, bo ogień objął dużą powierzchnię. Zwykle gdy dochodzi do zaprószenia ognia, czy wybuchu ognia po zwarciu instalacji, płomienie pojawiają się w jednym miejscu. Tu paliła się niemal cała połać – wspomina pożar pałacu w Wojanowie asp. Maciej Gorzycki z Państwowej Straży Pożarnej w Jeleniej Górze, który brał udział w akcji gaśniczej.
Pałac był wtedy od długiego czasu w remoncie, ale żadnych prac od pewnego czasu tam nie prowadzono. Wykluczono podpalenie i zaprószenie ognia jako przyczynę pożaru. Na zdjęciach z akcji widać fragmenty instalacji odgromowej na pałacu, ale na pewno nie była kompletna i sprawna, bo inaczej spełniłaby swoją rolę.
- Kiedyś kolega otworzył drzwi obserwatorium, bo miał wyjść na dach. W tej samej niemal chwili piorun uderzył w barierkę wokół spodka, nie dalej niż dwa metry przed nim. Nic mu się nie stało, ale takie zdarzenie robi wrażenie – opowiada P. Krzaczkowski.
Pioruny od czasu do czasu uderzają w spodki obserwatorium, ale pokryty metalem budynek jest bezpieczny i ludzie pracujący w nim także. Konstrukcja działa, jak klatka Faradaya.
- Z przekazów wiemy, że jeszcze w czasie działalności starego, drewnianego obserwatorium na Śnieżce, jeden z piorunów wpadł do środka mimo istnienia instalacji odgromowej i wypalił dziury w zeszycie na biurku obserwatora. Dziś w czasie silnych wyładowań wyłączamy niepotrzebne komputery, ale pozostały sprzęt monitorujący pracuje normalnie, bo jest odpowiednio zabezpieczony – dodaje kierownik obserwatorium.
Piotr Krzaczkowski, jako pasjonat fotografii, ma w swych zbiorach zdjęcia pięknych błyskawic nad Karkonoszami. Gdy jest w pracy często obserwuje turystów, którzy widząc oznaki zbliżającej się burzy, chcą ją „złowić” aparatami. Niektórzy zupełnie wyobraźni, nie zdają sobie sprawy z zagrożenia. Nierzadko też z parasolkami w dłoni, bo deszcz leje, albo trzymający się łańcuchów zabezpieczających strome wejście.
- Na szczęście tragedii jeszcze nie było, ale po co kusić los – dodaje P. Krzaczkowski.
Łowca burz
Burze zaciekawiły Krzysztofa Trębickiego tak na dobre, gdy rozpoczął studia. W zeszłym roku został członkiem stowarzyszenia Skywarn Polska – Polskich Łowców Burz. Studenta automatyki i robotyki fascynuje możliwość prognozowania występowania ekstremalnych zjawisk meteorologicznych, jakimi są burze i towarzyszące im wyładowania atmosferyczne.
- To najpierw było hobby – obserwowanie burz, fotografowanie ich, próba nagrania na wideo najciekawszych wyładowań. Odkąd wstąpiłem do stowarzyszenia, to łączę hobby z użyteczną pracą, poszerzam swoją wiedzę. Bo naszym celem jest uczynienie z naszego portalu lowcyburz.pl powszechnie dostępnego źródła ostrzegania, wyjaśnianie przyczyn powstawania burz – opowiada K. Trębicki. W naszym regionie jest na razie jedynym łowcą burz, członkiem stowarzyszenia.
Matka Boska pod leszczyną
Teresa Płotnicka pochodzi z Polesia. Do Skorzynic pod Lwówkiem Śląskim przyjechali z rodziną w 1945 roku. A dom, w którym mieszkają od tamtej pory, co roku obmadlają u Matki Boskiej, a jak burza przychodzi, to w oknach stawiają gromnice.
- Odkąd pamiętam i moi dziadkowie i rodzice zawsze święcili gromnice na Matki Boskiej Gromnicznej drugiego lutego. Gdy wracało się z kościoła, to na futrynie drzwi robiło się taki znak krzyża płomieniem gromnicy. To po to, by chronić dom przed piorunami i grzmotami. A dzieciom, które bały się burzy brało się kosmyk włosów na głowie i ta gromnicą tak delikatnie te włoski tak się nadpalało, też znakiem krzyża. Zresztą ja tę tradycję przekazałam swoim dzieciom, a one swoim. I moje wnuczki, jak jest burza, to zawsze pala gromnicę w oknie. I szczęśliwie jeszcze nigdy nam piorun w dom, ani w stodołę nie uderzył. Pamiętam, jak kupę lat temu, tu w sąsiedniej wiosce, w Chmielnie, rolnik prowadził krowę na łańcuchu z pastwiska do obory. I była burza, piorun w niego strzelił i zabiło człowieka. Gdy ja byłam jeszcze dzieckiem, to tam u nas na Polesiu też pasałam krowy. A burzy się bałam zawsze. Więc gdy się zbierało na grzmoty, to z tą krową uciekałam z pastwiska. I pamiętam, jak mi starsi mówili, żeby pod drzewa się nie chować, chyba że pod leszczynę, bo podobno kiedyś Matka Boska schowała się pod leszczyną w czasie burzy i pioruny w te drzewa nie biją.
Zdjęcia piorunów Piotr Krzaczkowski.
Ostatnio komentowane
allergy asthma relief asthma rates
stromectol for sale http...
allergies and kids options treatment center
albuterol inhaler without...
Może cymbale zaczniesz się czepiać tych na górze?Boisz się prymitywów z...
severe hair loss gi journal
ivermectin for humans http ivermectin...
journal of gastrointestinal endoscopy fish allergy symptoms
...