Iskra rozpaliła Łaziska

Pierwsza połowa zdecydowanie dla gości – swobodnie rozgrywali piłkę na połowie Łazisk i strzelali kolejne gole (Kwiatkowski, Paradowski, Radziul). Łaziska grały fatalnie, jedynego gola dla nich zdobył Puzio.

Po przerwie gospodarze rzucili się do ataku, a Iskra grała tak, jakby chciała dowieźć zwycięstwo do ostatniego gwizdka sędziego – cofnęła się głęboko, nie potrafiła przenieść gry na połowę rywala. Na efekty nie trzeba było długo czekać – Łaziska wbiły trzy gole i wyszły na prowadzenie. Wyrównujący padł po strzale Stańczyszyna z rzutu wolnego z połowy boiska (dwa pozostałe zdobyli Hancewicz i Skrzypek). Markowski w bramce Iskry dał się przelobować. Zwykle ten gracz występuje w polu, w Łaziskach stanął w bramce z konieczności, pod nieobecność dwóch golkiperów Iskry.

Gdy wydawało się, że Łaziska mają zwycięstwo w kieszeni, bo do końca meczu pozostawało kilka minut, popełniły katastrofalny błąd – zamiast dobić rywala, cofnęły się. Z tego swoistego zaproszenia na ich pole karne skorzystali goście. Paradowski wykorzystał kiks Stańczyszyna i zrobiło się 4:4.

To nie koniec emocji – był jeszcze dyskusyjny karny dla Łazisk. Strzał Puzio z jedenastki obronił Markowski. Po dobitce Hancewicza piłka wprawdzie wylądowała w siatce, ale sędzia nie uznał tego gola. Z boku można było odnieść wrażenie, że piłkarz Łazisk pomagał sobie rękami.