To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Gra na trzy kobiety i widza

Gra na trzy kobiety i widza

„Pokojówki” Jeana Geneta nie są sztuką kryminalną, choć podstawowa warstwa znaczeniowa odwołuje się do intrygi opartej na faktach: dwie pokojówki, siostry, zamordowały swoją panią. Pod wpływem doniesień prasowych Genet pisze sztukę, którą opiera na serii gier i prowokacji.

Pod nieobecność Pani, siostry – pokojówki tworzą własny teatr: zakładają suknię pani i zaczynają codzienny seans, rytuał nienawiści. Odgrywają swoją zabawę w uśmiercanie Pani, której nienawidzą i bez której nie mogą żyć. Raz po raz zamieniają się rolami. Z tej ceremonii, pragnienia uśmiercenia, czerpią siłę do przetrzymania upokorzeń, które codziennie funduje im Pani. Nie są jednak zdolne do popełnienia zbrodni. Kiedy pojawia się niebezpieczeństwo zdemaskowania intrygi (jedna z sióstr pisała donosy na partnera Pani, a ten wychodzi z więzienia), rytuał wymyka się spod kontroli.

Geneta można odczytywać na różne sposoby. Nie jest to ani kryminał, ani dramat psychologiczny, ani rzecz o zniewoleniu klasy niższej przez wyższą. Genet prowadzi grę na wielu poziomach, żongluje maskami, które bohaterki zakładają świadomie i których do końca nie kontrolują, bo maski wrastają w ciała, pożerają życie, zabierają tożsamość. To tekst o złu, które tkwi głęboko w ludziach. O samotności, potrzebie wolności i bezradności w świecie, z którego nie ma ucieczki. Nie ma bowiem dokąd uciec, kiedy wychodzi się poza rytuał.

Nie ma sensu zdradzać finału tym, którzy nie czytali „Pokojówek” Geneta. Niespodzianka w teatrze odgrywa przecież istotną rolę.

Rafał Matusz, reżyser i zarazem scenograf jeleniogórskiej premiery „Pokojówek”, od początku nie ukrywał, że zależy mu na odczytaniu przez widza aspektu społecznego sztuki Geneta. Na pokazaniu poczucia niesprawiedliwości tych niżej ustawionych w schierarchizowanym społeczeństwie, dojrzewaniu ich do potrzeby zmiany, wyrwania się z codziennego rytuału ku wolności. Na drugim biegunie pozostaje „pusty postmodernistyczny świat bogatszej klasy średniej”: uosobieniem cynizmu, obłudy jest Pani.

W spektaklu Rafała Matusza duszno i gęsto od emocji – jak w utworach Geneta. Gra na tak wysokim diapazonie od pierwszych scen, kiedy w pokoju z purpurowym łożem i lustrami pojawia się Claire (Agata Moczulska) i Solange (przekonująca w tej roli Katarzyna Janekowicz) - może początkowo widza zmęczyć. Próby ściągnięcia masek Claire i Solange, odczytanie finezyjnych warstw znaczeniowych „Pokojówek” Geneta, przy tak zewnętrznie intensywnym graniu, kobiecości pulsującej w spektaklu i erotycznym zabarwieniu, były trudne. Wejście na scenę Irminy Babińskiej w roli Pani porządkuje spektakl i emocje. Daje oddech widzowi – przy wysokiej poprzeczce emocji. Aktorka gestem potrafi powiedzieć więcej od słów. Scena, kiedy mówi do Solange o przywiązaniu, targając ją za włosy niczym...pudla, odsłania całą miałkość, cynizm, obłudę, zło tkwiące w Pani. Stworzyła na scenie nie tylko kuriozum próżności i bogactwa. Irminie Babińskiej udało się przekazać widzom całą gamę emocji, które targają Panią: od uosobienia cynizmu po... bezradność i samotność człowieka w pustym świecie rytuału.

Jeleniogórska odsłona „Pokojówek” Geneta będzie się podobać tym, którzy w teatrze szukają klasycznego tekstu, mozaiki emocji, odkrywania ukrytych znaczeń warstw, które nakładają się na siebie. Świetne kostiumy zaprojektowała do spektaklu Elżbieta Terlikowska. Muzyka Adama Bałdycha, interesująca sama w sobie, biegła jednak osobnym niż spektakl torem.

Fot. Teatr Jeleniogórski