To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Dla podwładnych „komendant“

Dla podwładnych „komendant“

O Płk prof. Wacławie Kazimierskim (1922-2000)
Jest jedynym obok kapelana Kubsza wojskowym, który ma swoją ulicę w Jeleniej Górze. Jego wychowankowie walczyli o nią prawie cztery lata. Główna aleja w jednostce „pod jeleniami” od 2007 roku nosi imię płk. Kazimierskiego. Piękna marmurowa tablica z podobizną komendanta upamiętnia lata 1955- 1972, kiedy szefował Oficerskiej Szkole Radiotechnicznej (OSR).

Życiorys miał niezwykle skomplikowany. Wystarczy powiedzieć, że urodził się w polskiej rodzinie w okolicy Żytomierza na terenie ówczesnego Związku Sowieckiego. Jego ojciec Zygmunt był synem zesłańca z powstania styczniowego. Liczna rodzina Kazimierskich przeszła kolektywizację w latach 30., następnie zesłano ich w głąb Kazachstanu. Kiedy III Rzesza napadła na ZSRR. niespełna 20-letni Kazimierski został wcielony w szeregi Armii Czerwonej, a następnie w 1943r. zgłosił się ochotniczo do polskiej 1. Dywizji im. Tadeusza Kościuszki. Przeszedł z nią cały szlak bojowy: Lenino, Warszawa, Wał Pomorski, Kołobrzeg aż po Łabę, za odwagę odznaczono go Krzyżem Walecznych. Po wojnie cała rodzina Kazimierskich wróciła do Polski w ramach repatriacji, a Wacław został w wojsku, studiował na Wojskowej Akademii Technicznej.

- Edukacja, podnoszenie kwalifikacji oficerów i żołnierzy zawsze było dla niego najważniejsze - wspomina ppłk Janusz Górecki, podwładny Kazimierskiego sprzed lat.
Górecki pytany o wspomnienia dotyczące płk. Kazimierskiego, mówi o nim zwykle „komendant.” - Jako przełożony był stanowczy, wymagający i konsekwentny. Natomiast w stosunku do nas, zwykłych żołnierzy, zawsze serdeczny, spontaniczny i troskliwy - mówi. - Do podwładnych zwracał się „per kolego”, z tym charakterystycznym dla siebie wschodnim zaśpiewem, a więc brzmiało to „koliego”.

Pasjonował się sportem. - Na trybunach był jednym z nas, siadał wśród swoich żołnierzy. Był impulsywny, żywo reagował - mówi ppłk Górecki. - Zawsze z papierosem w ustach. Na imprezach sportowych odpalał jednego od drugiego - kończy. Kazimierski szczególnie lubił boks. A pod koniec lat 60. jeleniogórski garnizon miał wspaniałych pięściarzy jak Koba, Wojtasik czy Ryszard Mierzejewski. - Mierzejewski był ulubieńcem komendanta. Kiedy zaś przegrał bardzo ważną walkę, było mu strasznie wstyd przed Kazimierskim - wspomina Górecki. - Wtedy szef zarządził zbiórkę, kazał Mierzejewskiemu wystąpić i uhonorował szczególną nagrodą: wiecznym piórem… bez stalówki!

Na silnej osobowości Kazimierskiego podwładni poznali się przy okazji wydarzeń 1956 roku, kiedy to na fali wypadków poznańskich wrzało w całym kraju. Polscy wojskowi mieli dość obecności przedstawicieli Armii Czerwonej na wysokich stanowiskach. Na spotkaniu oficerów z jeleniogórskiego garnizonu wytypowano trzech najbardziej odważnych, aby pojechali z petycją do Komitetu Centralnego do Warszawy.

- Kazimierski oczywiście był jednym z nich. Był to akt niezwykłej odwagi z jego strony. Przecież miał rodzinę, którą bardzo kochał - mówi ppłk Górecki. - Wyjeżdżając, na pewno liczył się z tym, że może do domu nie wrócić - kończy. Postulaty, jakie komendant i koledzy przedstawili w stolicy, były, jak na tamte czasy, bardzo odważne, dotyczyły m. in. usunięcia ze stanowiska ministra obrony marsz. Rokossowskiego oraz oczyszczenia Wojska Polskiego z „doradców” radzieckich.

Z pełną odpowiedzialnością można stwierdzić, że jeleniogórska Szkoła Radiotechniczna była dzieckiem Kazimierskiego. Jego podwładni, słuchacze Szkoły wspominają, że komendant nie szczędził czasu ani sił, podporządkowując swoje życie prywatne działalności szkoły. Rozbudowywał, modernizował bazę szkoleniową. Wprowadzał do procesu dydaktycznego najnowsze światowe osiągnięcia, m. in. elektroniczne maszyny uczące, telewizję dydaktyczną i komputery. OSR była wtedy jedyną placówką w kraju, która kształciła radiotechników do obsługi radarów. - Kazimierski był na swój sposób wizjonerem. Przygotowywał nas do wyzwań nowoczesności. Wyczuwał trendy przyszłości, wiedział, że armia musi się modernizować - wspomina Górecki. - Miał świadomość, że sprzęt będzie się doskonalił, a w związku z tym będzie wymagał świetnie wykształconej kadry - stwierdza.
Za czasów komendanta powstało takie określenie jak „jeleniogórska dydaktyka wojskowa”. W tej formule zawierało się dążenie do nowoczesności, innowacyjność, ciągłe kształcenie oficerów. Kazimierski był wielkim zwolennikiem komputeryzacji. Stworzył cykl przedmiotowy cybernetyka, który później przerodził się w zakład naukowy. Chcąc dać przykład, uzyskał tytuł naukowy, doktoryzował się, następnie uzyskał habilitację. - Dawał w ten sposób przykład. Narzucał wręcz swoim podwładnym program kształcenia. Pilnował, kiedy kto zostawał magistrem, kiedy zaczynał studia doktoranckie - przypomina sobie ppłk. Górecki. - Bardzo chciał, aby wojsko nie było zapyziałe i zamknięte na świat - kończy. W latach jego komendantury OSR wykształciła niemal 3 tys. oficerów Wojska Polskiego.

Wacław Kazimierski działał również aktywnie na rzecz miasta i jego mieszkańców. Zainicjował budowę Szkoły Podstawowej przy ul. Grunwaldzkiej. Kiedy brakowało funduszy, organizował zbiórkę pieniędzy na jej rzecz. Namówił również Stefana Strahla, późniejszego dyrektora jeleniogórskiej filharmonii, na utworzenie Szkoły Muzycznej II stopnia, do której mogliby wstępować żołnierze z kompanii orkiestry. To z inicjatywy komendanta żołnierze wybudowali przekaźnik telewizyjny na Górze Szybowcowej, aby jeleniogórzanie mogli odbierać telewizję. Przekonał wojsko do tego, aby pomogło w budowie wyciągu krzesełkowego na Kopę. Również - jako wielki entuzjasta sportu - zainicjował budowę stadionu przy ul. Podchorążych. Jelenia Góra ma mu więc wiele do zawdzięczenia.

Jego działania nie zawsze podobały się przełożonym. Być może dlatego, że komendant myślał samodzielnie i nie bał się mówić, co myśli. Ze stanowiska szefa OSR Kazimierski odszedł nagle i niespodziewanie. Raczej zmuszono go do rezygnacji. Zimą na przełomie 1971 i 72 roku, do OSR przyjechała niespodziewanie inspekcja z ministerstwa. - Szkoła została oceniona. W pierwszym protokole była ocena dobra - wspomina Górecki. - Ale kiedy przesłano protokół do Warszawy, uległa ona nagle zmianie! Ocena zmieniła się na niedostateczną! To był chwyt poniżej pasa - mówi z goryczą. Kazimierski złożył rezygnację i wyjechał z Jeleniej Góry. Resztę życia spędził na różnych uczelniach woskowych i cywilnych. Zmarł w Warszawie w październiku 2000 roku; jest pochowany na cmentarzu Wólka Węglowa.

Nowiny Jeleniogórskie nr 34/09.