Derby na remis - Nysa - Granica 1:1

Pierwsza połowa, to dużo gry w środku pola i sytuacji, jak na lekarstwo. Za groźne można uznać bodajże trzy – okazje ze strony Zgorzelca miał Jabłoński i Rydol, po stronie gości Savchuk, i ten ostatni swoją wykorzystał, pięknym strzałem nie dając szans bramkarzowi Nysy.

Po zmianie stron gospodarze rzucili się na rywala i udało im się zepchnąć Granicę do głębokiej obrony. Jednak jedynym orężem „niebieskich” była ambicja. Z pomysłem na grę, taktyka, próba zaskoczenia rywala było już dużo gorzej. Zgorzelczanie z uporem lepszej sprawy grali długimi piłkami, a gdy już udało się przejąć takie podania wdawali się w nic nie wnoszące pojedynki. Na solidnie grająca obronę Granicy było to stanowczo za mało. Chociaż momentami goście przez długie minuty nie potrafili opuścić własnej połowy, nie wiązało się to z żadnym zagrożeniem. Dość powiedzieć, że do 94 minuty bramkarz Granicy nie miał właściwie nic do roboty. Także przy bramce dla Nysy – wobec uderzenia Barynowa był bez szans. Dopiero w następnej akcji mógł się wykazać, bo przed szansą na gola w sytuacji sam na sam znalazł się Jabłoński. Bramkarz Granicy (na raty) wyszedł zwycięsko z tej opresji.

Mimo wszystko Nysa była bliższa zdobycia trzech punktów, także dlatego, że należał jej się rzut karny – Omelański faulował Rydola, ale sędzia uznał, że to próba wymuszenia karnego i ukarał żółtą kartką zawodnika Nysy (zdjęcie faulu w galerii)