Wszystko zaplanował
Do zdarzenia, o którym mówiło wiele mediów w Polsce, doszło na początku kwietnia w Świeciu koło Leśnej. 35-letni mężczyzna, który znał Mariana Milczarka, przyjechał do niego pożyczyć przyczepę. Musiał poczekać około pół godziny na gospodarza, który gdzieś wyjechał. W tym czasie rozmawiał z Sylwią Milczarek. Zachowywał się zupełnie normalnie.
Dramat rozegrał się w położonym około 150 metrów od domu warsztacie, w którym M. Milczarek trzymał przyczepę. Zanim tam pojechali, znajomy zainteresował się busem stojącym koło domu. Sondował, za ile właściciel sprzedałby samochód, pytał nawet o możliwość przejechania się autem, ale chciał, by prowadził właściciel.
- Jeśli ktoś chce wypróbować samochód, to raczej sam chce prowadzić. Teraz mogę przypuszczać, że zależało mu, byśmy odjechali gdzieś od domu i by on miał wolne ręce. W każdej chwili mógłby mnie napaść, po prostu to zaplanował – mówi Marian Milczarek.
Cały artykuł w najnowszych "Nowinach Jeleniogórskich" nr 45/09.
Komentarze (3)
no to teraz bez wacka.. :lol: :D :D
~Pan Milczark ma wielkie szczęście,ze zyje i tylko mu wspóczuc takiego .. znajomego !
..do - [~JA ..] ..a ty g****a z czego ..tak się cieszysz ? ~Co wolisz *dziewczynki ?