- Ledwo, co zdążyłam wysuszyć i odmalować mieszkanie po zalaniu w czerwcu. W drugim pokoju musiałam położyć też nowe tynki, bo stare spuchły. Szkoda tej roboty, bo to na nic. Wtedy chociaż mebli mi nie zalało, a teraz wszystko mokre – ubolewa Helena Neuman.
W dużym pokoju wersalkę zdążyli podnieść i postawić na ławie. Na bieżąco wylewali wodę z pokoju przez okno, ale na niewiele to się zdało, bo woda przesiąkała od spodu. Poniemiecki budynek nie ma piwnic, a wokół niego było kilkanaście centymetrów wody.
Największy problem dla tego budynku stanowi rów przebiegający wzdłuż posesji i drogi. Wpada do niego prostopadle inny rów, odprowadzający wodę z pól. Przepusty pod wjazdami na posesję mają nieduże światło. Newralgicznym miejscem jest przepust pod położonym kilkadziesiąt metrów dalej wjazdem na inną posesję. Nie przepuszcza wystarczająco dużo wody, ta wzbiera i cofając się zalewa dom Neumanów i sąsiednie podwórze.
Na początku czerwca w czasie nagłych wezbrań, zarządca drogi zlecił doraźnie rozkopanie fragmentu wspomnianego przepustu, by udrożnić odpływ wód z rowu. Trochę pomogło, ale i wody było wówczas mniej.
- Już siódmy raz zalewa nam mieszkanie, a oni z tym rowem nic nie robią. Nie czyszczą, nie pogłębiają. Sama wycinam pokrzywy i wyciągam śmieci z tego rowu. Ciągle nie możemy zrozumieć, dlaczego podczas remontu ulicy Wrocławskiej nie zrobili wprost przepustu pod drogą z tego rowu idącego z pól? - dodaje H. Neuman.
W czasie powodzi z 7 sierpnia, mieszkańcy budynku przez kilka godzin czekali na worki z piaskiem, by móc chociaż zbudować barykadę chroniącą przed wlewaniem się wody z ulicy na podwórze.
- Jakiś pan, który mieszka na końcu Maciejowej, nawet nie wiem, jak się nazywa, przyjechał do nas i przywiózł nam pompę. Bez tego tę wodę wylewalibyśmy chyba ze dwa dni. Żeby tylko teraz pogoda była, żeby dywan, meble i ściany schły.
W sobotę, siódmego sierpnia, rozkopany na początku czerwca fragment przepustu w pobliżu domu Neumanów wyglądał tak, jak go zostawiono po tamtej akcji.
- Po tamtym wezbraniu zleciliśmy firmie zajmującej się bieżącym utrzymaniem ulic wymianę przepustu na rurę o większej średnicy. Pojawił się jednak problem, bo dojazd do posesji okazał się być własnością prywatną. Nie wiemy, kiedy, ani dlaczego sprzedano grunt razem z dojazdem. Właściciel nieruchomości nie pozwolił przekopać dojazdu, bo uniemożliwiłoby to mu dojazd i działalność firmy. a poza tym wyjechał potem na urlop. Nie ingerowaliśmy na siłę, choć gdyby po tamtym zdarzeniu przepust został wymieniony na szerszy, być może tym razem do zalania domu numer 37 by nie doszło – wyjaśnia Jerzy Bigus, zastępca dyrektora Miejskiego Zarządu Dróg i Mostów.
CZYTAJ TEŻ: Woda postraszyła w Maciejowej
Komentarze (1)
Jak drogowcy coś robią to niech robią to z głową a nie mają mózgi wyłączone.
No chyba że robia to tak jak powiedział Prezydent Polski " woda przywchodzi i woda odchodzi" powodzianom a to juz inna bajka nie dla powodzian.