Pierwszy przypadek, do którego ruszyło pięć jednostek miał miejsce w mieszkaniu na ul. Powstańców Wielkopolskich. Lokator napalił w piecu i wyszedł na zakupy, a gdy wrócił mieszkanie było zadymione. Natychmiast zadzwonił po straż pożarną, a ta szybko problem rozwiązała. Do pożaru nie doszło.
Kilkadziesiąt minut później wozy strażackie na sygnale pognały na ul. Matejki. Tutaj lokator zgłosił, że w jego mieszkaniu pojawił się dym, choć nie on palił w piecu. Prawdopodobnie w budynku były nieszczelne przewody kominowe.
Strażacy namawiają, aby przed sezonem grzewczym posiadacze lokali, które ogrzewane są piecami węglowymi, wezwali kominiarzy i dokonali przeglądu przewodów kominowych. Taka usługa kosztuje około 70 zł, a może zapobiec nieszczęściu no i cug jest lepszy...
Na zdjęciach dzisiejsza interwencja straży pożarnej przy ul. Matejki.
Komentarze (2)
Nie ma dymu bez ognia i to, że redaktorek go nie widział, to nie znaczy, że go nie było.
ludzie czy wy chodziliście do szkoły - przy takiej pogodzie kiedy jest ciepło na dworze nie pali się w piecach bo powstaje wsteczny ciąg i dym się cofa - tak to jest jak zrobiło się lato na jesień - cofki dymu to standard przy zwykłych piecach, góra komina rozgrzana robi się "korek" i dym niestety leci na dół i wyłazi przez inne piece jak są podłączone do tego samego komina