- Mam w domu specjalną szafkę, w której przez cały rok gromadzę prezenty pod choinkę. Dzięki temu nie ma takiego szału i wydatków przed Bożym Narodzeniem – opowiada gospodyni, pięknie odrestaurowanego starego domu w Wojkowie, na co dzień urzędnik miejski jeleniogórskiego magistratu. Nic dziwnego, Jerzy Jakubów, absolwent słynnej zakopiańskiej szkoły Kenara, znany grafik, potrafi z drewnem czynić cuda.
- Do moich obowiązków należy kartka świąteczna robiona w drzeworycie, przygotowanie choinek – podarków dla przyjaciół, dostarczenie karpi i ubranie z synami choinki – opowiada grafik z Wojkowa.
Do domowej tradycji weszło przedświąteczne obdarowywanie przyjaciół kartkami, choinkami ręcznie robionymi i koszami z domowymi przetworami – skarbami lata. Świątecznymi potrawami i ciastami dzielą się także z sąsiadami.
Kuchnią niepodzielnie rządzi Mariola Jakubów.
- Święta muszą być tradycyjne, rządzi u nas zasada, że wszystkiego musi być za dużo. Mamy to szczęście, że rodzina moja i Jurka mieszka w pobliżu, świętujemy razem z nimi. Ale musimy godzić kresowy świat rodziny Jurka ze światem Polski centralnej mojej rodziny.
W Wigilię wędrują od jednej rodziny do drugiej. Na wigilijnym kresowym stole króluje barszcz czerwony, pierogi z grzybami, karp smażony i „najwspanialsza rzecz, na która czekamy cały rok – makiełki”. Makiełki to tradycja wileńska: maleńkie ciasteczka drożdżowe piecze się na miesiąc przed Bożym Narodzeniem. Muszą wyschnąć. Tuż przed Wigilią zalewa się je sosem makowo- miodowo- bakaliowym.
- U moich rodziców podstawą jest zupa grzybowa, zupa z ryby, kapusta z grochem, karp w galarecie – opowiada pani Mariola.
Drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia Mariola i Jerzy Jakubów organizują u siebie nieprzypadkowo.
- Nasz starszy syn obchodzi wtedy urodziny.
Nie może zatem zabraknąć kruchych ciasteczek i torta makowo-orzechowego, piernika i makowców w ilości większej niż „dużo”.
- Wcześniej męczymy naszych gości barszczem czerwonym z fasolą, rybą w galarecie, schabem w galarecie, zrazami wołowymi, pieczonymi mięsami, a ostatnio jarskimi gołąbkami dla pań niejedzących mięsa. W tym roku ulegliśmy trendowi promocji polskich produktów, gęś mamy już zamrażarce – od wymieniania potraw świątecznych u Jakubów można popaść w kompleksy.
- Mnie to nie męczy, lubię gotować – na potwierdzenie słów na stół wjeżdżają już upieczone świąteczne kruche ciasteczka.
- Ostatnie piętki pierników zjadamy około Trzech Króli – śmieje się Mariola Jakubów.
- A ja dziękuję bogu, że żona nie ulega nowinkom kulinarnym i tradycyjnie przygotowuje święta – dodaje Jerzy Jakubów, wzdychając do kaczki nadziewanej z kaszą gryczaną i suszem grzybowym, tradycyjnego noworocznego dania.
Przywiązanie do tradycji u Jakubów widać w każdym kątku. Pan Jerzy do jadalni wniósł już przedwojenną ruchomą szopkę. Dzwoneczki dzwonią, diabeł w dole podskakuje, światełka przed domem świecą. Boże Narodzenie tuż, tuż.
Komentarze (7)
co to za gniot? Artykuł o niczym
chyba u Jakubowych, bo pan nie ma nazwiska Jakub tylko Jakubów, wstyd takie błędy sadzić
wg mnie to chyba prawidłowo powinno być : Jakubow
a kogo to ...???
Czyzby ktorys z malzonkow startowal w najblizszych wyborach?... Ot taka swiateczna rekalama? Jesli je to po co taki artykul oniczymy....
oj zazdrośnicy...eh, szkoda gadać