
Jak podkreślają uczestnicy konferencji prasowej, której celem było podsumowanie dwudniowej akcji wydobycia pocisków, najgorszy był pierwszy dzień akcji. – Koszt zmiany organizacji ruchu objawił się korkami na Zabobrzu i w centrum. Na domiar złego w pierwszym dniu akcji na obleganym rondzie na ul. Zgorzeleckiej zepsuł się samochód ciężarowy z naczepą, który również utrudnił ruch.- W drugim dniu dzięki sugestiom od mieszkańców oraz dziennikarzy, do których się zastosowaliśmy ruch przebiegał płynniej – przyznaje Maciej Dyjach.
Naczelnik odparł również zarzuty na temat wyłączenia świateł na ulicach zamkniętych przez funkcjonariuszy i problemach związanych z informacją o objazdach . – To byłoby zdane na porażkę, bo jeśli wyłączylibyśmy światła na każdym skrzyżowaniu, to powstałby o wiele większy chaos, nie do opanowania. Zrobiliśmy to co w naszej ocenione było najlepsze, w uzgodnieniu z saperami udawało się co jakiś czas wznawiać ruch, dzięki czemu ta drożność była zachowana. Spośród pytających, jak objechać wyłączone ulice, 99 procent kierowców miało jeleniogórskie tablice rejestracyjne. Kierowcy z innych miast nie mieli problemów, więc apeluję, aby miejscowi zapoznali się z mapą - dodaje. Policjantów wspomagali koledzy z Kamiennej Góry.
„Zardzewiała śmierć” jak określił zastępca dowódcy patrolu rozminowania st.sierż. Dariusz Tkaczyk, to ok. 138 sztuk amunicji, w tym 92 pociski artylerskie i 17 panzerfaustów. To największe w tym roku znalezisko bolesławieckich saperów, a trzecie w całej historii istnienia jednostki. - Nasza praca nie kończyła się tylko na wydobyciu amunicji z ziemi, ale i transporcie pocisków do miejsca zniszczenia. Pierwszego dnia na poligonie w Świętoszowie, drugiego dnia w kamieniołomach w Karpnikach. Było to nasze 118 zgłoszenie w tym roku – przyznaje.
- Dlaczego saperzy nie pracowali już w poniedziałek wieczorem lub w ogóle w godzinach wieczornych ?– pytamy, po wcześniejszym przeczytaniu sugestii internautów. – My działamy według określonych procedur i instrukcji. Saper może wykonywać swoją pracę tylko przy świetle dziennym, po zmroku nie możemy prowadzić prac. Związane jest to z lepszą widocznością, choćby nie wiem jakie lampy nie dadzą takiego światła jak światło dzienne. Takie są przepisy – wyjaśnia Tkaczyk.
Cała akcja kosztowała około 5 tysięcy złotych z wyłączeniem kosztów działań saperów - to koszt m.in. wynajmu koparek czy koszt posiłków dla saperów. Ewakuowano 50 mieszkańców z budynków sąsiadujących z „bombowym” terenem. Jak mówi prezydent miasta – Marcin Zawiła zlecono już badanie całego terenu sąsiadującego ze stacją. Być może nadal znajdują się tam pociski. - Pracownicy zleconej firmy już sprawdzają czy nie ma kolejnych pocisków - mówi Włodzimierz Belta, naczelnik Centrum Zarządzania Kryzysowego. Możliwe, że koszmar z niewypałami i paraliżem w centrum miasta znów powróci.
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
Komentarze (6)
To nie mój prezydent, ale jakoś go nie lubię.
Szczyt bezczelności, zamknąć miasto na dwa dni i stwierdzić, ze to była wzorowa akcja. Brak info o objazdach, chaos, brak profesjonalizmu, zwlanie odpowiedzialności na inne służby, odsyłanie do saperów z uśmiechem na ustach! A prezydent zadowolony i nagrody wręcza! Skandal!
ludzie żałośni jesteście narzekacie tylko a czy kto kolwiek się zastanowił co by było gdyby to wypaliło??????????? zagrożenie było wielkie więc powinniśmy się cieszyć że wszystko się udało jak należy wszyscy i wszystko pozostało na miejscu a amunicja została zlikwidowana gratulacje dla wzsystkich saperów i służb porządkowych im należą się nagrody a nie tym darmozjadom B)
do Nickt jestes baran szczytembeszczelnosci jest dbanie tyklo o wygode wlasnego tylka
Ciekaw jestem jakby to wyglądało gdyby te 30 tysięcy ludzi co uciekło w ostatnim czasie z Jeleniej Góry nadal tutaj było