To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Bez historii w Zgorzelcu

Po porażce z Energą Czarnymi w Słupsku koszykarze PGE Turowa Zgorzelec wyładowali swoją złość na beniaminku z Inowrocławia, gromiąc Sportino różnicą 41. punktów!

Od pierwszych minut PGE Turów rzucił się na rywala. Zgorzelczanie świetnie spisywali się w defensywie, dzięki czemu szybko objęli prowadzenie 8:0, a następnie 17:4 i 21:10. Z każdą minutą kibice zadawali sobie pytanie jaką różnicą gospodarze w tym spotkaniu zwyciężą. Sportino nie miało bowiem żadnego pomysłu na koncertowo grających gospodarzy, będąc zespołem słabszym w każdym elemencie koszykarskiego fachu. Goście w pierwszej połowie ani razu nie trafili z dystansu (w całym meczu po rzutach zza linii 6,25 m piłka znalazła drogę do kosza zaledwie 2 razy), którą przegrali 27:45. PGE Turów dominował też pod tablicami, wygrywając zbiórki 38:25 (najwięcej w ekipie PGE Turowa miał Robert Witka – 7). Nie inaczej było jeśli chodzi o asysty. Tutaj podopieczni trenera Saso Filipovskiego zanotowali ich aż 19 (najwięcej Bailey 5), przy zaledwie 6. graczy Sportino. – Nie ma co ukrywać, że w Zgorzelcu o punkty jest niezwykle ciężko. Przyjechaliśmy tutaj po naukę. Po cichu jedynie liczyliśmy, że jesteśmy w stanie nawiązać walkę z silnym rywalem, ale szybko zostaliśmy obdarci ze złudzeń – komentował w przerwie meczu trener gości Aleksander Krutikow. – Nie poradziliśmy sobie z bardzo trudną i twardą defensywą. Przegraliśmy, ponieważ jesteśmy młodym zespołem. Ten mecz był dla nas bardzo dobrą nauką na przyszłość i z tej lekcji musimy wyciągnąć wnioski. Swoją drogą naszym celem jest utrzymanie w lidze, a rywale mierzą w złote medale i efektywny udział w europejskich pucharach – dodał już po spotkaniu Michał Świderski, koszykarz z Inowrocławia.
Po przerwie „czarno-zieloni” nadal grali zespołowo i wciąż dzięki dobrej defensywie zmuszali rywali do strat. To owocowało szybkimi kontrami zamienianymi na łatwe punkty. Po trzech kwartach PGE Turów prowadził już 69:35, a cały mecz wygrał różnicą 41. punktów. Nie powinien dziwić zatem fakt, że trener gospodarzy Saso Filipovski ani razu nie poprosił o przerwę na żądanie. Na parkiecie pojawili się wszyscy gracze z 12-osobowego składu. Każdy z nich zapisał na swoim koncie cenne punkty. Co ciekawe natomiast tylko trzech koszykarzy zdobyło ich więcej niż 10. – To efekt naszej zespołowej gry. Przed sezonem podkreślałem, że w ataku mamy wiele atutów, dzięki czemu ciężar zdobywania punktów jesteśmy w stanie rozłożyć na kilku zawodników – podkreślił szkoleniowiec Saso Filipovski. – Byliśmy dobrze przygotowani do tego spotkania. Nie jest ważne z kim gramy. Dla nas liczy się motywacja i koncentracja przed każdym spotkaniem. Nie patrzymy na przeciwną stronę boiska, lecz na swoją grę – powiedział na koniec gracz PGE Turowa Krzysztofo Roszyk. W kolejnym spotkaniu prowadzący w tabeli zgorzelczanie podejmą Atlas Stal Ostrów Wielkopolski.

PGE Turów Zgorzelec – ISS Sportino Inowrocław 94:53 (28:15, 17:12, 24:8, 25:18)

PGE Turów: Townes 12, Turek 12, Radonjic 11 (1), Miljkovic 10 (2), Bailey 9 (1), Daniels 8 (1), Roszyk 8, Witka 8, Bochno 6 (2), Kitzinger 5, Copeland 3 (1), Strzelecki 2.

Grzegorz Bereziuk