![Józef Wojtunik okazał się budowlańcem dobrym na każdy czas.](https://old.nj24.pl/sites/default/files/imagecache/szczegolowy_opis_zdj_glowne_220/article/main/45397/jozef_wojtunik.jpg)
- Nie wiem czemu, ale naprawdę chciałem być budowlańcem. Przeszedłem w tym fachu od ucznia szkół budowlanych, przez stanowisko majstra, kierownika, aż do dyrektora w zagranicznej firmie - mówi Józef Wojtunik z Mysłakowic, od niedawna na zasłużonej emeryturze - W swoim zawodowym życiorysie mam właściwie tylko dwóch pracodawców: nieistniejące już niestety Jeleniogórskie Przedsiębiorstwo Budownictwa Miejskiego oraz austriacką spółkę PORR. Budów, na których pracowałem, były dziesiątki, a jedną z pierwszych - słynne spodki na Śnieżce mieszczące schronisko i obserwatorium.
W latach 70. i 80. Jeleniogórskie Przedsiębiorstwo Budownictwa Miejskiego budowało dwa największe osiedla: Orle i Zabobrze, ale także dwie szkoły podstawowe, nr 4 i nr 11, oraz jeleniogórski szpital i wiele, wiele innych obiektów.
- Tę specyfikę socjalistycznego budownictwa przerabiałem na własnej skórze - mówi Kazimierz Piotrowski, wówczas majster i kierownik budów w JPBM - Z powodu ustawicznych braków materiałowych czasami na tydzień lub dwa budowa zamierała, a gdy te materiały w końcu dowieźli, to rozpoczynał się zryw i gonienie planów. Mimo zrywów zwykle nie dało się zrealizować zadań.
Gdy już było bardzo źle (a plan trzeba było wykonać), to ówczesna władza znalazła na to przedziwny sposób. Zdecydowano, że rok budowlany nie będzie się kończył, tak jak nakazuje rozsądek, w ostatnim dniu grudnia, ale będzie trwał aż do czerwca. Chodziło o propagandę i udowodnienie, że buduje się dużo, bo społeczeństwo czeka na nowe mieszkania, co akurat było prawdą.
W końcowych latach realnego socjalizmu Józef Wojtunik znalazł się najpierw we władzach partyjnych ówczesnego województwa jeleniogórskiego, aby wkrótce trafić aż do Komitetu Centralnego przewodniej partii.
- To prawda. Pracowałem i działałem. Starałem się dbać o rzesze pracowników budowlanych. Żadne partyjne stanowisko mnie nie interesowało. Prowadziłem dział zbrojenia w jeleniogórskim JPBM- ie. Od nas, ze zbrojarni, metalowe konstrukcje trafiały bezpośrenio na place budów oraz do jeleniogórskiej fabryki domów, gdzie powstawała „wrocławska płyta”. Zbudowano z niej niemal całe Zabobrze II i III - wspomina Józef Wojtunik. - Wcale nie uważałem, że z powodu zasiadania w KC należała mi się jakaś taryfa ulgowa, a prawdę mówiąc, nie była mi ona wcale potrzebna. Czasami ta przynależność pomocna była przy załatwieniu sprawy jakiejś rodziny z branży budowlanej lub czegoś dla firmy.
Trudny egzamin na budowie hotelu Orbis/Mercure
W roku 1988 rozpoczęła się w Jeleniej Górze budowa hotelu Orbis. Była to zupełna nowość. Hotel budowało konsorcjum na czele z austriacką firmą PORR. Już na początku doszło do konfrontacji pomiędzy dziwaczną socjalistyczną rzeczywistością, a surowymi kapitalistycznymi wymogami. Ledwie budowa ruszyła, a już zanotowano poważne opóźnienie. Przygotowane i nadzorowane przez Austriaków harmonogramy stawały się nierealne, a na domiar złego zbliżała się zima.
- Na budowie hotelu najpierw był jeden kierownik budowy, później drugi, jednak roboty nie szły jak należy. Odpowiadałem za swój odcinek i prawdę mówiąc, byłem zdziwiony, gdy okazało się, że szefowie austriackiej firmy PORR postawili dyrektorowi JPBM-u warunek, że to ja mam kierować całością. Tak zostałem „kapitalistą” - uśmiecha się Józef Wojtunik. - Przejrzeliśmy harmonogramy i ze „starą gwardią” (na budowie pozostali wcześniejsi kierownicy) i częścią mojej brygady z działu zbrojenia ruszyliśmy do pracy. Zima na przełomie 88/89 roku była śnieżna i mroźna. Pewnie by nas pokonała, bo szalunki były zasypane śniegiem i zalodzone. Aby zwalczyć srogą zimę, sprowadziłem na budowę kocioł parowy opalany węglem, bo wszystkie austriackie elektroniczne urządzenia okazały się nieprzydatne. Parą z węglowego kotła rozmrażaliśmy lód w szalunkach i można było betonować. Efekt był taki, że nie tylko całe opóźnienie udało się nadrobić, ale hotel oddany został przed terminem.
Cały artykuł w „Nowinach Jeleniogórskich” nr 11/15.
Komentarze (9)
nowa seria artykułów, może w kolejnym będzie o panu Kaziu co w kotłowni w Maciejowej spędził pół wieku
może pan się pochwali dlaczego mieszkania na zabobrzu takie mega krzywe?
Dzisiaj rano skoro świt przeczytałem te wspomnienia i;;miałem takie przemyślenia że nie warto było .
To nowe ,młode zblazowane społeczeństwo z polączeniu z moherowym zacznie opluwać i szydzić z człowieka który poświecił cale zycie dla tego miasta .
Dziś liczą się "styropianowcy"
Jest program KAWKA aby nie zanieczyszczać powietrza , jest akcja AZBEST ,kiedy przyjdzie czas utylizacji działaczy styropianowych?
PS. miasto rozpada się POd wodzą wielkiego działacza Solidarności.
Niestety sa BUDOWNICZOWIE -ktorzy zeby zjedli na BUDOWACH ... kazdy krytykuje "byly-system" ale krytyka "styropianowcow" sie liczy . Tak samo jak w dzis zalatac bloki styropianem -byle tylko na pozor wygladalo..... wrobelki i szpaki diurki wydziobia ale co tam liczy sie DZIS..... Byle jak najwiecej osob do DOBROBYTU -za granice wyjechalo ..... TYLKO KONI ZAL......... OBUDZ SIE P O L S K O !!!!!!!!!!!!!!!!!
Wiele osob w latach 70 ubieglego wieku tak zaczynalo kariery zwlaszcza przy budowie HUTY KATOWICE ,. Znam ja piekarza z okolic Jeleniej G -ktory zostal budowlancem ,wszedzie w dokumentach podawal ze skonczyl Zas Szkol Bud w Jeleniej G . Alkoholik on ostatnio zaokretowal na ul Ptasiej w malej firemce i pracuje ponoc na 1/4 etatu -czyli po 2 godz dziennie. Ucieka on od alimentow ;;)) bo kazdy wie ze ;jak mozna na budowie 2godz pracowac ???? toz to ani szalunku jednego zbic-skrecic nie mozna ani rozebrac .... Czyli na czarno co dzien po 10godz pracuje......
>>>Raz cementu, innym razem stali
bo budowano schrony i bunkry , i kościly /1360 /
Nie kradnijcie wypowiedzi!!
Mierzą mnie niektóre wpisy! Przyjaźnilismy się z Józkiem choć on w oczach niektórych był "komuchem", a ja "solidaruchem". Nie przeszkadzało nam to razem współpracować, wzajemnie szanować i w chwilach ważnych dla firmy, dla pracowników JPBM wspólnie działać. Jest Józek dowodem na to, że zwykłe prostackie podziały w naszej rzeczywistości są głupotą. Po jednej i po drugiej stronie ówczesnej "barykady" można było spotkać ludzi wspaniałych, jak i miernych... Tu i tu można było spotkać (dzisiaj też) fanatyków którzy są przekonani o swej absolutnej racji i tacy są i byli zawsze najgorsi. Nie ważne czy to są fanatycy jakiejś ideologii, czy jakiejś religii - każdy fanatyzm jest zły i szkodliwy. Józef Wojtunik nigdy fanatykiem nie był!!!
Moja mama pracowala jako ksiegowa w JPBM w latach 60-tych, do wyjazdu do Australii w 1968r.