Cztery lata temu sobieszowski proboszcz był na koleżeńskim zjeździe kapłańskim w jednej z wrocławskich parafii i tam, w salce katechetycznej, zobaczył na ścianie świętego Marcina.
- Znałem ten obraz doskonale. Mówię do kolegi proboszcza, że to obraz z mojego kościoła. Tamtejszy proboszcz powiedział, że obraz kupił, a został on zatrzymany w połowie lat 70. przez służby celne na przejściu granicznym w Zgorzelcu przy próbie wywiezienia go z Polski. Został potem przekazany do muzeum archidiecezjalnego, ale że nie przedstawiał jakiejś szczególnej wartości, został wystawiony do sprzedaży. I mój kolega proboszcz go kupił.
Właściciel obrazu nie był jednak skłonny pozbyć się dziewiętnastowiecznego płótna, udał się do muzeum archidiecezjalnego z pytaniem, jak powinien postąpić. Tam miał usłyszeć, że obraz powinien wrócić tam, gdzie był fundowany.
- Pytam się co za niego chce, czy pieniądze, czy inny obraz. Mój kolega pochodzi z południa Polski i z jego rodzinnych stron pochodzi błogosławiona Aniela Salawa. Zamówiłem taki obraz w Krakowie, oprawiłem w ramę i zawiozłem do Wrocławia. Tamtejszy proboszcz zamienił się ze mną i w ten sposób święty Marcin wrócił do Sobieszowa – dodaje ks. J. Frąc.
Obraz z 1886 roku poddano niewielkiej tylko konserwacji, bo zachował się w dobrym stanie. Zawisł na ścianie po lewej stronie ołtarza. Nie wiadomo, czy pierwotnie wisiał w ołtarzu głównym. Jego kształt, podobnie jak kształt ramy są niemal identyczne z obrazem wiszącym obecnie w ołtarzu.
To drugie płótno także przedstawia świętego Marcina, ale już jako biskupa. Natomiast dziewiętnastowieczne płótno, które powróciło do kościoła ukazuje nawrócenie świętego Marcina, gdy dzieli się szatą z żebrakiem po tym, jak zobaczył Chrystusa odzianego w tę szatę.
Kościół pw. św Marcina jest najstarszym i najlepiej udokumentowanym istniejącym do chwili obecnej budynkiem w Sobieszowie. Więcej o samej świątyni czytaj TU.
Komentarze (1)
a kto ukradł?