To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Żyli dla chorych dzieci. Razem do ostatniej drogi

Żyli dla chorych dzieci. Razem do ostatniej drogi

Wspomnienie: Danuta Perl (1933-2012), Bolesław Perl (1932-2012)

Pogodni, optymiści, profesjonaliści. Zawsze razem: w domu, na ulicy, w pracy. Takimi zapamiętali ich przyjaciele, znajomi, współpracownicy, wychowankowie. To oni wspominają małżeństwo Perlów.

- Jaki był Bolek? Wesoły. Jego piosenki były lekiem na wszystko: na bóle stawów chorych dzieci, na rozłąkę z rodzicami - dr Zofia Zahorska, długoletnia dyrektor cieplickiego szpitala uzdrowiskowego „Małgosia”, małżeństwo Perlów poznała w początkach lat 70. Bolesław był wówczas dyrektorem Domu Wczasowego Wrocław w Szklarskiej Porębie, przyjmował na kolonie dzieci polonijne ze Stanów Zjednoczonych. Już wówczas miał kłopoty ze wzrokiem: podczas wojny odłamek pocisku uszkodził mu oko.

 

- Od razu pomyślałam, że są potrzebni w sanatorium moim chorym dzieciom. Bolek śpiewał, grał na fortepianie i akordeonie, później na klawiszach. Agitacja powiodła się. Perlowie zamieszkali w Cieplicach, razem pracowaliśmy. To był strzał w dziesiątkę. Perlowie wchodzili do szpitala, robiło się gwarno. Szpital rozbrzmiewał muzyką. Tańczyły dzieci na kulach, na wózkach. Zaczynały wierzyć w to, że mogą żyć jak ich zdrowi rówieśnicy. Perlowie wpajali im poczucie własnej wartości. Kiedy w latach 80. Bolesław Perl stracił wzrok i przestał przychodzić do szpitala na zajęcia z muzykoterapii, dr Zahorska...

- Poszłam do niego i powiedziałam: ”Bolek, przestań się nad sobą użalać, i tak grałeś ze słuchu, a nie z nut, weź się w garść, wracaj do roboty”.

 

Perlowie wrócili do pracy. W 1991 roku - na 30-lecie szpitala uzdrowiskowego dla dzieci z chorobą reumatoidalną - Bolesław Perl napisał i wyreżyserował z pacjentami niezapomniany wodewil, wystawiony w cieplickim Teatrze Zdrojowym.

O Danucie Perl przyjaciele i współpracownicy mówią: „pedagog z powołania, anioł spokoju”.

- Potrafiła obłaskawić każde dziecko. Dla niej nie było złego dziecka, mogły być tylko złe warunki i źli wychowawcy - wspomina dr Zofia Zahorska.

Dla przyjaciół Danuta była pomocna i hojna. Zawsze pamiętała, kto z przyjaciół lubi rabarbar, a kto inne dary z działki, którą cieszyli się w ostatnich latach życia na emeryturze. Pracowali na niej z zapałem.

 

Anna Bałkowska, pedagog, przewodnicząca rady dzielnicy Cieplice, jako młoda dziewczyna poznała Bolesława Perla na kursie instruktorów zuchowych dla nauczycieli, który prowadził w cieplickim zamku. Kiedy wiele lat później razem pracowali w „Małgosi”, wspólnie przygotowywali z dziećmi niejedną imprezę artystyczną.

- Tyle razy obiecywałam sobie, że spiszę teksty jego piosenek. Nie zdążyłam - żałuje Anna Bałkowska. - Był profesjonalistą w tym, co robił. Nie zdarzyło się, aby odmówił pomocy w imprezie dla dzieci. Wystarczył jeden telefon, stawiał się natychmiast - opowiada. - A przy tym miał niezwykły dar komunikacji z ludźmi. Ilekroć z nim rozmawiałam, miałam wrażenie, że widzi nas wszystkich doskonale.

 

Znajomi z pracy wspominają, że Bolesław był zły i zdenerwowany tylko w jednej sytuacji: kiedy wychowawca zostawił dzieci na jego zajęciach bez opieki albo ktoś nawalił przy nagłośnieniu, podłączeniu sprzętu muzycznego.

- Dużo wymagał od siebie i tego oczekiwał od innych - kwituje dr Zahorska.

80. urodziny Bolesława przyjaciele obchodzili radośnie.

- Zaśpiewaliśmy chyba wszystkie harcerskie piosenki, a kiedy repertuar się wyczerpał, nawet... kantatę o Stalinie.

Zofia Zahorska kilka dni przed tragicznym wypadkiem wyjechała do Wrocławia.

- Pomyślałam, że po moim powrocie spędzimy razem więcej czasu. Obietnicy nie dotrzymałam.

 

Danuta i Bolesław Perlowie zginęli tragicznie wraz z przyjaciółką 24 sierpnia br., kiedy przechodzili przez pasy dla pieszych na Osiedlu Orle. Zostali pochowani na starym cieplickim cmentarzu. Na pogrzeb przyjechali ich wychowankowie ze szpitala „Małgosia”.

Komentarze (3)

Państwa Perlów wspominam bardzo sympatycznie, ale wypowiedź p. doktor i p. przewodniczącej -w niektórych momentach- pozostawię bez komentarza z uwagi na chrakter dzisiejszego święta.

We wrzesniu mielismy sie spotkac w Kufstein.
Stracismy wielkich przyjaciol i tym samym
tez - kontakt z naszym dawnym miejscem
zamieszkania.
Bedziemy mieli was w pamieci do sotatnich
naszych dni

Pozostan a w pamięci do konca moich dni