To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Zmarł porażony prądem

Fot. Łukasz Płocki

Porażenie prądem było przyczyną śmierci 35-letniego mężczyzny, który montował baner reklamowy na budynku banku w Jeleniej Górze.

Potwierdziła to dzisiaj podinspektor Edyta Bagrowska, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji. - Taką przyczynę śmierci przyjmujemy wstępnie w toku prowadzonego postępowania – powiedziała nam.

 

Wiadomo, że baner był podświetlany, prawdopodobnie doszło do przebicia i metalowa konstrukcja baneru była pod napięciem. Mężczyzna zginął w czwartek około godziny 13. Do zdarzenia doszło, gdy stał na drabinie.

 

Postępowanie w tej sprawie prowadzi także Państwowa Inspekcja Pracy, która ma stwierdzić, czy doszło do zaniedbań ze strony pracodawcy bądź pracowników. Firma, która wykonywała montaż baneru, jest z Siedlec. Ma dwa tygodnie na sporządzenie i dostarczenie do PIP protokołu z ustalenia okoliczności i przyczyn wypadku przy pracy.

IMG_5956.JPG
IMG_5957.JPG
IMG_5961.JPG
IMG_5974.JPG
IMG_5977.JPG
IMG_5984.JPG

Komentarze (12)

słyszeleście, że w pierwszej karetce był rozładowany defibrylator? Dopiero następna karetka przywiozła sprawny ! Może dziś by żył?

Nie słyszeliśmy.

Ale teorie. Poczytaj człowieku jak działa ratownictwo medyczne. Pierwsza przyjechała karetka P, czyli podstawowa, z ratownikami medycznymi. Kiedy tamci stwierdzili, że poszkodowany wymaga reanimacji, podjęli działania, a dyspozytor wysłał karetkę S, czyli specjalistyczną (dawną erkę). Taka karetka ma na wyposażeniu większą ilość sprzętu, leków oraz dodatkowo lekarza na pokładzie, a nie tylko ratowników. Tak działa system w całym kraju. Dyspozytor mógł wysłać od razu karetkę S, ale być może była zajęta (są tylko dwie na cały powiat 150 tys. ludzi), dlatego wysłał P. Być może też nie miał informacji, że potrzebna jest S-ka, może w telefonie od zgłaszającego była informacja, że gość spadł i nic więcej. Nie do każdego upadku z 3-metrowej drabiny wysyła się od razu S-kę.

To tak samo jak ze strażakami, przyjeżdża pierwszy wóz, robi rozpoznanie, zaczyna działania i wzywa pomoc. Gdy dojeżdża drugi, to ludzie zaraz krzyczą, że w tym pierwszym nie było wody i dlatego przysłano drugi. Trochę to podobne do oceniania przyczyn katastrofy smoleńskiej przez 38 mln "specjalistów od wypadków lotniczych".

Jak zwykle miegramotny tekst świadczący o standardzie dziennikarstwa w redakcji NJ.
Podinspektor Bagrowska POTWIERDZIŁA. Czyli powtórzyła, ale po kim? Z tekstu można wnioskować, że potwierdziła po redaktorze NJ. Brawo za błyskotliwe odkrycie śledczego.
Czyli zanim spadł to już zmarł. Wydawać by się mogło że są jakieś granice bzdur wypisywanych na tym portalu. Jednak to płonna nadzieja.

Aby rozpocząć śledztwo trzeba przypuścić cokolwiek jako przyczynę śmierci. Dopiero potem szuka się potwierdzeń oraz zaprzeczeń tezy. Tak to działa i jest integralną częścią tokiu postępowania.

Bank z Nowego Jorku zleca zamontowanie banneru w Jeleniej Górze pracownikowi z Siedleckiej firmy, zamieszkałemu we Wrocławiu.
Rzecznik z Warszawy opublikowałby komentarz w tej sprawie, ale nie zdołał skontaktować się jeszcze z dyrektorem siedleckiej firmy. Okazało się, że ten wyjaśnia sprawę w Jeleniej Górze.
Głowa mnie boli.

Firma, która wykonywała montaż baneru, jest z Siedlec. Ma dwa tygodnie na sporządzenie i dostarczenie do PIP protokołu z ustalenia okoliczności i przyczyn wypadku przy pracy.
-----------------------
W ten sposób,każdy pijany kierowca,jest zobowiązany dostarczyć próbe krwi,w ciagu dwóch tygodni.

To od czego jest właściwie ten,czy ta PIP?

A prokurator też czeka na badania firmy??no jaja jak berety!!

A gdzie było zabezpieczenie przed porażeniem w formie materiałów dielektrycznych, rękawice, narzędzia itd.Gdzie było uziemienie zamontowane przed podjęciem pracy.Gdzie było rozeznanie przed podjęciem pracy z użyciem miernika neonowego - to ważne punkty podstawowego kursu do 1KV.Firma w której pracował ten człowiek widocznie nie dbała o bezpieczeństwo lub właśnie on nie przestrzegał zasad bezpieczeństwa.Zapłacił najwyższą cenę i wszedł na drabinę ostatni raz.Wyciągnijcie z tego wnioski.

Sprawa jest banalnie prosta. Facet spadł i się zabił z powodu porażenia prądem. Śmierć nastąpiła w wyniku upadku bo 235V nie zabija w tak krótkim czasie. Pytanie brzmi KTO WŁĄCZYŁ ZASILANIE KASETONU? ewentualnie: KTO ZAMONTOWAŁ AUTOMAT CZASOWY NA LINI ZEROWEJ ZAMIAST NA FAZOWEJ? Nikt normalny nie uwierzy że facet z tej branży nie zadbał o wyłączenie zasilania...

JGon26 - mylisz się, nie ma takich wymagań przy pracy z niskim napięciem. Wyłącza się zasilanie kasetonu i pracuje, nie są wymagane inne zabezpieczenia.

Ten banner jaka firme mia reklamowac? Proponuje ja bojktowac.