To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Zbiorowy gwałt urojony

Zbiorowy gwałt urojony

Szesnastolatka ze Śląska miała zostać zgwałcona przez trzech chłopaków w przenośnej ubikacji Toi-Toi niedaleko dworca PKP w Jeleniej Górze. Ale zgłosiła to na policję dopiero trzy miesiące po zdarzeniu. Poszkodowana sprawców nie znała, a śledczy szukali igły w stogu siana i... nie znaleźli.

Klaudia przyjechała do Jeleniej Góry w marcu tego roku. Tu miała się spotkać z Krzyśkiem z Kowar, którego poznała na Naszej-Klasie. Znali się tylko wirtualnie, a teraz mieli się poznać bliżej. Chłopaka jednak na peronie nie było, choć obiecał czekać.

Gdy dziewczyna spacerowała po dworcu zauważyła trzech chłopaków, z których dwójka wydała jej się znajoma. Byli kolegami Krzyśka z Naszej-Klasy. Gdy podeszła do nich i zapytała o niego odpowiedzieli, że nie mógł przyjechać, ale czeka na nią w pizzerii, a kupli wysłał po to, by ja tam przyprowadzili.

Klaudia poszła więc z chłopakami. Twierdziła, że doszli do jakiegoś parku, w którym stała toaleta Toi-Toi. Jej towarzysze mieli ją tam zgwałcić, a wszystko nagrali na komórkę. Grozili, że jeśli komuś o tym opowie, to upowszechnią filmik w internecie. Przerażona nastolatka wróciła na stację i chciała zadzwonić do Krzyśka. Jednak jej telefon rozładował się. Poprosiła więc o użyczenie telefonu funkcjonariusza Straży Ochrony Kolei, ale słowem nie zająknęła się o tym, co ją niedawno spotkało. Sokista użyczył jej komórki.

Wykręciła numer Krzyśka, ale chłopak poprosił żeby przekazała aparat funkcjonariuszowi. Gdy to zrobiła, chłopak powiedział mężczyźnie, że dziewczyna jest uciekinierką z domu i najlepiej byłoby ją zatrzymać.

Nastolatka przyznała, że przyjechała ze Śląska. Wezwana na miejsce policja postanowiła prewencyjnie umieścić dziewczynę w pogotowiu opiekuńczym, a jej opiekunów wezwano do przyjazdu do Jeleniej Góry. Klaudia jednak nic o gwałcie policjantom też nie powiedziała.

Opiekunowie dziewczyny niepokoili się o nią. Była zamknięta w sobie, apatyczna, chudła w oczach. Trudno było im wyciągnąć z niej, co się dzieje. Pomógł psycholog. Nastolatka obawiała się, że jest w ciąży.

Po trzech miesiącach do jeleniogórskiej policji trafiło przysłane z jednej ze śląskich prokurator zawiadomienie Klaudii o zbiorowym gwałcie. Bardzo lakoniczne – data zdarzenia, trzech nieznanych sprawców, toaleta w parku.

- Tę sprawę było bardzo trudno zacząć. Trzy miesiące po gwałcie nie ma możliwości na zabezpieczenie żadnych śladów, pokrzywdzona nie bardzo potrafiła podać też rysopisy sprawców, a w tym okresie od zdarzenia mówiła, że była w takiej traumie, że pokasowała wszystkie kontakty telefoniczne i internetowe z tym chłopakiem oraz konto na Naszej-Klasie – opowiada nam policjant prowadzący tę sprawę.

Śledczym nie było łatwo ustalić kim był tajemniczy Krzysiek, bo od znalezienia tego młodego mężczyzny chcieli rozpocząć szukanie gwałcicieli. Numer telefonu, którym posługiwał się chłopak był numerem na kartę. Gdy po wielu trudach śledczy zdobyli billingi tego numeru, okazało się, że wysyłano z niego setki esemesów. Konto młodzieńca na Naszej-Klasie było oczywiście fikcyjne, podobnie, jak wielu jego znajomych. Nie było ani jednej charakterystycznej i prawdziwej cechy użytkownika konta, po którym dałoby się zidentyfikować właściciela.

- Żmudna analiza wielu kont i profili powiązanych z tym kontem doprowadziła do znalezienia dziewczyny, mieszkanki Kowar, która mogła znać prawdziwego Krzyśka i ewentualnie jego kolegów. Jednak jej przesłuchanie niewiele wniosło do sprawy. Ale pokazało w jak bardzo urojonym i odrealnionym świecie żyją ci młodzi ludzi. Wirtualna rzeczywistość niekiedy przysłania im świat. Czują się anonimowi i bezpieczni w sieci. Niektórzy mają, na przykład, zdjęcia Mandaryny z opisem „to moja siostra” - dodaje nasz rozmówca.

Śledczych zdziwiło jednak to, że dziewczyna wezwana na przesłuchanie, nie przyjechała do Jeleniej Góry. Brutalnie zgwałcona, szantażowana nastolatka nie chce pomóc policji w złapaniu przestępców?

Szczegółowa analiza billingów telefonu Klaudii i Krzyśka wykazała zaskakującą rzecz – od chwili kiedy dziewczyna wysiadła na dworcu i kontaktowała się z chłopakiem do momentu, kiedy po gwałcie wróciła na stację i poprosiła o pomoc sokistę, minęło... 11 minut. W tym czasie nastolatka z trzema chłopakami zdążyła dojść do jakiegoś parku (a nie wspominała nic o tym, że biegli), w plastikowej ubikacji trzykrotnie została zgwałcona i wróciła na dworzec raczej spokojnym tempem.

Postępowanie w sprawie urojonego gwałtu umorzono, a prokurator machnął zapewne ręką, bo przecież w tej sytuacji powinien postawić dziewczynie zarzut o zawiadomieniu i niepopełnionym przestępstwie.

Okazało się, że Klaudia chciała w ten sposób zwrócić na siebie uwagę w swojej szkole i środowisku. Z pewnością się jej to udało. W tej historii prawdziwy był tylko przyjazd dziewczyny do Jeleniej Góry, gdzie czekać miał na nią chłopak poznany w sieci, prawdziwy był też sokista, który chciał jej pomóc. Prawdziwe zapewne było też jej wyobrażenie o Krzyśku z Kowar, który na Naszej-Klasie był taki fajny.

Komentarze (3)

Smutne, ale jakże prawdziwe... Znam młodą laskę stąd, która pojechała na drugi koniec Polski do wirtualnego przyjaciela, aby stracić z nim cnotę... i wróciła z ciążą, a po tatusiu (tatusiach) ani śladu...

znam prawie taki sam przypadek...na szczęście bez gratisu po 9 miesiącach...

Widać nie wszystkich uczą w młodości by nie ufać nieznajomym osobom i nie brać od nich cukierków w postaci spotkań.