W ciągu 10 lat „pomnikowa” lipa powiększyła swój obwód z 392 do 406 centymetrów. Zaawansowany wiek i znaczne rozmiary wyróżniały drzewo i dlatego postanowiono objąć go ochroną prawną. W tym czasie wykonywano zabiegi pielęgnacyjne, cięcia sanitarne i inne czynności, które miały zabezpieczyć drzewo.
Ale właściciel posesji interweniował w magistracie z powodu pogarszającego się stanu lipy. Są obawy, że konary wiekowego drzewa mogą zostać uszkodzone w czasie silnego wiatru i uszkodzą sąsiedni budynek.
Dendrolodzy zbadali drzewo i stwierdzili, że nie ma żadnych gwarancji, że kolejne kosztowne zabiegi fitosanitarne przedłużą żywot lipy i zapewnią bezpieczeństwo mieszkającym w pobliżu ludziom. Drzewa, które jest pomnikiem przyrody, nie można wyciąć, nawet jeśli stanowi zagrożenie. Potrzebna była kolejna uchwała rady miejskiej znosząca prawną ochronę. Nikt z rajców nie protestował.
Inaczej było 10 lat temu, gdy przeciwko ustanowieniu lipy pomnikiem przyrody głosował radny Paweł Łoziński. Pytany wtedy dlaczego był przeciw, odesłał nas do... szefa klubu radnych, który decyzję radnego skomentował milczeniem.
Komentarze (2)
Pewnie pan radny potrzebował opału :silly: lipa bo lipa,ale się spali ;)
..Znowu jakis ZLOSLIWY mezczyzna..uwzial sie na niewinna KOBIETE !.Smutne..