To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Stanisław Borowski - Doktor Honoris Causa

Stanisław Borowski - Doktor Honoris Causa

W Auli Leopoldyńskiej Uniwersytetu Wrocławskiego tytuł Doktora Honoris Causa Akademii Sztuk Pięknych we Wrocławiu otrzymał wybitny artysta Stanisław Borowski - mieszkaniec Tomaszowa Bolesławieckiego.

-To niezwykłe wydarzenie. I choć zdaję sobie sprawę, że ten nietuzinkowy artysta mieszkaniec naszego powiatu, jest jednocześnie obywatelem świata, bo jego sztukę można oglądać w najbardziej prestiżowych galeriach w Europie i Stanach Zjednoczonych, to jesteśmy dumni, że właśnie z Panem Stanisławem współpracujemy już od wielu lat. podkreśla Starosta Bolesławiecki Cezary Przybylski.

Sam Stanisław Borowski przyjął tytuł z właściwą sobie skromnością:

- Najważniejsze jest dla mnie samo tworzenie. Będę to robił, dopóki nie zabraknie mi sił. Na szczęście nie muszę już pracować w określonych porach, nie mam portiera, ani szefa, a do materiału mam dostęp przez 24 godziny na dobę. Na luksus posiadania własnej kameralnej huty szkła ciężko zapracował.

O Stanisławie Borowskim pisaliśmy w czerwcu 2007r.:

Wielka sztuka w małej wsi

W Stanie wojennym miał trzy godziny na spakowanie dorobku życia i wyjazd. Kiedy na początku lat dziewięćdziesiątych wracał do Polski, był już jednym z najbardziej znanych na świecie artystów szkła.

Wychował się i mieszkał w Krośnie. Pracował w tamtejszej hucie szkła. Wspomina, że pewnego dnia powiedział sobie: dość. Dość pracy dla kogoś i na kogoś; dość artystycznych kompromisów i - wreszcie - dość portretowania komunistycznych notabli. Odszedł.

- Pracownię stworzyłem sobie w garażach u cioci - uśmiecha się do wspomnień. - Wreszcie nikt mi niczego nie kazał robić i nie mówił, co artystycznie dobre, a co złe. Później za przygarnięcie mnie ciocie słono za to zapłaciła, bo pod pretekstem, że jej dom stoi zbyt blisko skrzyżowania, kazano jej go opuścić.

Wówczas mieszkał już w RFN. Wraz z rodziną wyjechał z kraju na początku stanu wojennego - nagle, w pośpiechu; ostrzeżony przez znajomego policjanta. Usłyszał, że powinien uciekać, bo w innym wypadku przyjdzie po niego milicja. Spakował najpotrzebniejsze rzeczy i tyle go widzieli. Władza wyżyła się później na cioci, zabierając jej mieszkanie.

Już wtedy był znanym artystą szkła. Sławę zdobył jednak dopiero mieszkając nad Renem.

- To nie była jakaś jednorazowa eksplozja - mówi. - Na sukces musiałem wiele lat ciężko pracować. Tym słodszy ma teraz smak i nikt nie może powiedzieć, że stał się dziełem przypadku.

Jego szklane rzeźby stoją w największych muzeach świata - od Nowego Jorku, przez Los Angeles, Wrocław, Paryż po Szanghaj i… Jelenią Górę. Wymieniany jest wśród setki najlepszych w swym fachu.

Wypromowała go jedna z nowojorskich galerii. Kiedy zaś wziął udział w najbardziej renomowanych wystawach i znalazł się w kilku prestiżowych katalogach - świat stanął dla niego otworem.

Przyznaje się do zauroczenia Salvadorem Dali, więc o wiele bardziej utożsamia się z surrealizmem niż z postmodernizmem, który czuć w jego niesamowitych pracach.

- Najbardziej jednak fascynowało mnie malarstwo mojego przyjaciela, Zdzisława Beksińskiego - mówi. - No ale oczywiście każdy z nas szedł własną drogą.

Stanisław Borowski tworzy dzieła małe i monumentalne; z jubilerską precyzją odciska w szkle wizje własnej wyobraźni. Oto na przykład kanapa. W jej oparcie wpisał historię tego sprzętu: ludzi, chwile, jakie na niej przeżyli; miłosne uniesienia; smutek, ból… Oglądając to niesamowite dzieło nie sposób pozbyć się wrażenia, że artysta znacznie więcej umie “namalować” w szkle niż większość współczesnych malarskich sław na płótnie. Nie dziwi więc, że dzieła Borowskiego uzyskują niebotyczne wręcz ceny i stać na ich posiadanie jedynie najbogatszych.

- A proszę zajrzeć tu, ha, ha, ha - przekrzywia głowę artysta. - Ci ludzie w szkle leżą przykryci kołdrą, ale przez tę szczelinę - o, tutaj - widać, co się pod nią się znajduje…

Cóż sprowadziło zatem Stanisława Borowskiego do Tomaszowa Bolesławieckiego? Za jaką “karę” osiedlił się we wsi, której jedyną niekwestionowaną do niedawna atrakcję stanowiła ruchliwa do granic możliwości droga z Jędrzychowic do Wrocławia? Jak zwykle w takich przypadkach zadecydował przypadek.

- Jeździłem przez Tomaszów do rodziny do Krosna - tłumaczy. - Za każdym razem żona mówiła: ładna wieś, a ja dodawałem: tylko dach tej stodoły coraz bardziej się zapada. Któregoś dnia przystanęliśmy. Pomyślałem: szkoda stodoły. Uratuję ją.

W ten właśnie sposób kupił od plajtującej spółdzielni produkcyjnej 4 hektary ziemi i stojącą w jej środku stodołę. Dziś znajduje się w niej jedyna taka huta szkła artystycznego w Polsce, jedna z nielicznych w Europie i może jedna z dwudziestu na świecie.

Nie zabiega o względy w miejscu, a którym żyje. Ma je poza granicami kraju - na każdym kontynencie. W Tomaszowie tworzy - w Niemczech mieszka.

W najbardziej prestiżowych katalogach nie jest zresztą sam. Towarzyszą mu już bowiem dwaj synowie - Paweł i Stanisław Jan. Idą jego śladem. Pawła nauczył wszystkiego sam, Stanisław Jan ukończył studia szkła i ceramiki w RFN.

- No i wyszedł po nich z taka naładowaną teorią głową, ale bez umiejętności - śmieje się ojciec. - Uczy się fachu w mojej pracowni. Trzeci syn, Wiktor, jest naszym menadżerem.

Stanisław Jan gra na gitarze basowej w rockowym zespole. Pewnie dlatego w jego dziełach tak wiele elementów muzycznych. Dlaczego jednak w szkle użytkowym Pawła ptaki i zwierzęta?

- A tego nie wiem - śmieje się Paweł. - Interesują mnie po prostu dziwne formy.

Tukany - wazony (?), krokodyle - popielniczki(?), kurczaki - miseczki(?), papugi - świeczniki (?) - bajecznie kolorowe, jakby ze snu lub bajki na jawę wyrwane.

- Taka jest właśnie sztuka dekoracyjno - użytkowa - mówi. - To nabywca decyduje o zastosowaniu przedmiotu stworzonego przeze mnie.

- Największe artystyczne wzruszenie? - pyta Stanisław. - Film z Ogrodu Botanicznego w Bonn, w którym wystawiono nasze rzeźby. Mężczyzna o pierwszej w nocy mówi, że ściągnął go tam telefonicznie przyjaciel. “Wstawaj, ubieraj się i przyjeżdżaj, bo czegoś takiego jeszcze nigdy w życiu nie widziałeś”!

Stanisław Borowski - Doktor Honoris Causa