*
Był piątkowy wieczór, Magda wracała ze Szklarskiej Poręby. Przy wjeździe na zakręt śmierci zauważyła psa. Biały labrador siedział na środku asfaltu, oglądając się za samochodami. Kobieta nie potrafiła przejechać obojętnie. W grę wchodziły tylko dwie opcje – albo pies się zgubił, i ktoś go teraz szuka, albo został porzucony. Coś trzeba było zrobić, wyraźnie zagubione zwierzę potrzebowało pomocy. Poza tym biwakujący na zakręcie śmierci pies stwarzał bezpośrednie zagrożenie dla kierowców.
Magda zatrzymała samochód i próbowała zwabić psa krówkami. Krówki były w porządku, wygłodniały zwierzak po prostu połykał je w całości. Ale dotknąć się nie dał. Był przerażony, nieufny, umykał przy każdej próbie zbliżenia. Po kolejnej nieudanej próbie dziewczyna zrozumiała, że bez czyjejś pomocy sobie nie poradzi. Zadzwoniła na policję z informacją o porzuconym zwierzęciu, które w każdej chwili może wpaść pod koła jakiegoś samochodu. Długo przekonywała dyżurnego, że to nie tylko jej problem. Wreszcie przyjechało dwóch panów policjantów. Funkcjonariusze doszli jednak szybko do wniosku, że psa nie da rady złapać – i zabrali się z powrotem. Magda i coraz bardziej przestraszony labrador zostali sami na zakręcie.
- Policja przekonywała mnie, że problemem powinna się zając straż miejska. Tylko, że w piątek wieczorem straż nie pracuje. Dostałam jakiś numer alarmowy i zaczęłam dzwonić. Najpierw pan wytłumaczył mi, że on jest tylko od nagłych zdarzeń, a później zaczął narzekać, że musiałby wkładać mundur, i w ogóle.
Magda zrozumiała, że tak w ogóle, to na straż miejską ze Szklarskiej Poręby w piątek wieczorem nie powinna liczyć. Wykonała kolejny telefon na policję, z prośbą o kontakt ze schroniskiem w Jeleniej Górze. Schronisko, owszem, obiecało, że przyjmie psa – jak zostanie złapany i przywieziony. Magdzie opadły ręce. Skończyły jej się pomysły na temat tego, dokąd jeszcze mogłaby zadzwonić z prośbą o pomoc.
*
Na szczęście na jej wysiłki zwróciło uwagę przejeżdżające małżeństwo. Zatrzymali się, zaoferowali pomoc.
Próby złapania przerażonego psa trwały od godz. 19.30 do godz. 22.30. Troje przypadkowo zetkniętych ludzi próbowało wszystkiego, by obłaskawić lub przechytrzyć zwierzę. W końcowej fazie Magda prowadziła swojego busa z otwartymi drzwiami, a nowo poznany mężczyzna wyskakiwał z niego w biegu, by znienacka pochwycić białego labradora. W tym czasie żona tego człowieka, Iza, blokowała jezdnię autem z drugiej strony.
- Cud, że nie doszło do żadnego wypadku – przyznaje Magda.
Kilka razy wydawało się, że pies jest w zasięgu reki, ale nie udało się go pochwycić. Zrobiło się ciemno. Z ciężkimi sercami rozjechali się do swoich domów, a pies został na zakręcie.
Następnego dnia rano znowu kręcił się w tym samym miejscu. Zjadł przywiezioną kiełbasę ale nie dał się dotknąć. Przygodni znajomi nie mogli pomóc, pojechali do Krakowa. Magda wymyśliła, że przy pomocy siatki mogłaby unieruchomić zwierzę. Pojechała do Jeleniej Góry, odwiedzając kolejno lecznice weterynaryjne, straż miejską, wreszcie schronisko. Nikt nie miał siatki do łapania zwierząt. Schronisko, owszem, dysponuje specjalnym prętem z pętlą, ale na odłów psa musi być zlecenie z urzędu gminy, bo ktoś przecież musi za to zapłacić. O zlecenie można się postarać, tylko nie w sobotę. Najprędzej w poniedziałek. Magda zaproponowała, że sama poniesie wszelkie koszty, byle tylko ktoś pomógł jej chwycić psa. Wtedy pracownik doszedł do wniosku, że nawet jakby chciał, to przecież do samochodu kobiety i tak się nie zmieści klatka na zwierzę…
*
- Zrozumiałam, że jesteśmy kompletnie nie przygotowani do tego typu sytuacji. To było straszne. Dzwoniłam na policję, do straży miejskiej, do schroniska, do lecznic! Nikt nie chciał mi pomóc! Mogliśmy wszyscy zginać na tym zakręcie, po ciemku, i nikogo to nie obchodziło.
Labrador – młoda suczka, jak się okazało – została wreszcie schwytana. Magda znowu pojechała na zakręt, tym razem z mężem (po pracy) i własnym psem, na przynętę. Labrador siedział na asfalcie, dokładnie w tym samym miejscu, gdzie poprzednio. Został złapany po makabrycznej szarpaninie, kiedy ze strachu puściły mu wszystkie zwieracze. Gdy wreszcie zapięto mu smycz, wszyscy przez godzinę dochodzili do siebie po przeżytych emocjach.
Ten artykuł nie jest adresowany do osób, które chciałyby przygarnąć labradorkę. Dwulatka ma już nowy dom, znalazła godnych zaufania opiekunów. Znajduje się pod opieką weterynarza, bo przez pierwsze dni wydalała to, czym się ostatnio żywiła: foliowe torby, sznurki, kawałki plastiku.
To jest apel do wszystkich odpowiedzialnych za bezpieczeństwo służb, żeby nie pozostawały obojętne, kiedy potrzebna jest ich pomoc.
- Nic nie wskazuje na to, że ten pies się zgubił – mówi Magda. – Sprawdziliśmy wszędzie, gdzie to było możliwe. Nikt nie szuka białej, dwuletniej labradorki. Ktoś ją po prostu wyrzucił z samochodu.
Komentarze (22)
:shock: Moje gratulacje za wytrwalosc.Tak to wlasnie jest wszedzie glosno jest na temat pomocy dla zwierzat, a jak przyjdzie co do czego to kazdy rece umywa i nie ma z nikad pomocy!!!! Gratulacje rowniez dla naszych sluzb za pomoc :(
Pani Magdo, wielki szacunek dla Pani za to jak zaangażowała się Pani w pomoc temu psu.
Jestem szczęśliwy ze są jeszcze tacy ludzie jak pani :lol:
Po raz kolejny służby pokazały do czego się nadają...może niech przedstawiciele tych służb powiedzą po jaką cholerę biorą pieniądze? Żeby pierdzieć w stołek? Bo tak to wygląda....banda nierobów...
Dlaczego w innych państwach nie ma takich problemów z pomocą dla zwierzaka?
Może by tak polikwidować te zbędne stanowiska i jak jeden z drugim nie będzie miał co do garnka wsadzić to będą myśleć 2 razy...
Jak się czyta takie rzeczy to człowieka normalnie krew zalewa...
I potem się urzędnik dziwi że obywatel z mordą skacze...a jak tu inaczej reagować? Zachowują się jak ****y to jak ****ów trzeba traktować...
ten pies już bardzo długo się błakał po Szklarskiej Porębie,ze zdjęcia kojarze go jak umało się nie utopił w wodzie przy dolnej stacji wyciągu na szrenice ,koło tych skał,a było to dokladnie podczas imprezy SLALOM GWIAZD,czyli już dość dawno.
a sluzby odpowiedzialne za porzadek,wielkie gwizdy!!!!a to z naszych podatkow maja pensje.
PANI MAGDO GRATULACJE ZA WYTRWAŁOSC :) :) :silly: A SŁUZBY ZA TO ODPOWIEDZIALNE POWINNY SIE WSTYDZIC ZA CO MY PŁACIMY PODATKI ZA PSA
TYLE WYTRWALOSCI PANI MAGDO ,TYLKO POZAZDROSCIC . OGROMNIE CIESZYMY SIE Z ZONA ,ZE W TYM SMUTNYM KRAJU SA TACY LUDZIE JAK PANI :) :) :) :) :) .TAK DLUGO PANI WALCZYLA I NIE DALA ZA WYGRANA: RESPEKT!!!gratuluje Mezowi tak dobrego i trafnego wyboru Zony :woohoo: . APELUJE DO WSZYSTKICH POPAPRANCOW KTORZY JADA NA WAKACJE CZY TEMU PODOBNE I WYRZUCAJA ZWIERZAKI ALBO PRZYWIAZUJA DO DRZEWA W LESIE BO Z TAKIMI PRZYPADKAMI TEZ SIE SPOTKALEM ,SA SCHRONISKA TAM MOZECIE SIE "pozbyc niechcianego towaru".LUDZIE ZWIERZAKI TEZ CZUJA ,MAJA PRAGNIENIE SA GLODNE ,SA ZYWYMI ISTOTAMI ,KTORYCH NIE ODSTAWIA SIE DO KATA PO ZAKONCZENIU ZABAWY LECZ OPIEKUJE I PIELEGNUJE A W ZAMIAN OTRZYMASZ PRZYWIAZANEGO PRZYJACIELA KTORY BEDZIE CI TOWARZYSZYL NA DOBRE I ZLE. NASZE SLUZBY MUNDUROWE PRZEMILCZMY TAK BEDZIE NAJLEPIEJ ,SZKODA SLOW. PANI MAGDO OSCAR DLA PANI !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
popłakałam się czytając ten artykuł, że są tacy ludzie jak Pani, którzy nie potrafią przejść obojętnie obok :)
Bardzo Pani gratuluję. Co za wytrwałość. Suczka na pewno przyniesie Państwu dużo radości........
Serce rośnie, kiedy się widzi, że są jeszcze ludzie, którym zależy na innych, choćby to był bezpański pies. Może by go co rozjechało i zrobiło dywanik na ulicy albo w krzakach. I byłoby cicho na ten temat. I służby nie musiały by mieć niewygodnego problemu, z którym nie wiadomo, co zrobić. Ale na szczęście to Pani znalazła się na drodze (życiowej) tego rozbitka i narobiła trochę hałasu, zamieszania. I było warto. Sama mam psa od siedmiu lat, i czasem jestem zła na niego, ale nigdy nie odważyłabym się go tak po prostu wyrzucić. Bo sama wzięłam go do siebie. A to zobowiązuje. Pozdr.
Gratuluję Pani !!!! Będzie miała Pani wielką pociechę z pieska ;) Sama mam takiego. To są największe przytulańce na świecie ;)
Tylko dreszcze przechodzą jak pomyślę jak skończyłaby sunia gdyby nie Pani...
Pani Magdo Chyle czoło,jestem pełna podziwu bo sama mam zwierzęta i wiem jak bardzo ludzie potrafią być okrutni>Pozdrawiam bardzo serdecznie.
Wielkie uznanie dla Pani Magdy. Uratowała Pani psa (zyskując przyjaciela na zawsze), ale również uratowała Pani u wielu osób wiarę w drugiego człowieka. Życzę Pani wszystkiego dobrego i ... dziękuję.
Właśnie życie dopisało komentarz do tego, w jaki sposób nasza władza miejscowa próbowała podczas ostatniej sesji RM rozwiązać ten "psi" problem. Znakowanie psów się nie opłaca, bo nie daj Bóg zwierzę padnie i kto zapłaci za utylizację? Właściciele psów mogą nadal spać spokojnie - zawsze znajdzie się dobra dusza, która przygarnie wyrzucone/zagubione zwierzę.Mogą mieć czyste sumienie :/ podobnie jak nasze służby. A swoją drogą - 29 maja jest sesja dotycząca stanu bezpieczeństwa i porządku publicznego w mieście. Ciekawe, czy przedstawiciele tych (pseudo) służb pochwalą się swoimi wyczynami. Pani Magdzie gratuluję nowego przyjaciela. Jest szansa, że policja i straż miejska przeczytają artykuł, a być może i zastanowią się nad jego wymową? Mam również nadzieję,z e mityczna puma grasująca gdzieś w Polsce, nie pojawi się w Szklarskiej Porębie....
p.Magdo WIELKIE BRAWA!!!!!!!!!!!!!
jak widać po służbach miejskich i policyjnych Szklarska jeszcze długo będzie goniła świat...
ale panie jest WIELKA!!! :)
Pani Magdo- to co Pani zrobiła,to coś wspanialego!! Gratuluję wytrwałości! Wielki człowiek-wielkie serce!!! Oby więcej takich ludzi.
Też się popłakałam....
Gratulacje za wtrwałość :)
tez sie lezka zakrecila,ci ludzie nie zdaja sobie sprawy co robia gdy wyzucaja zwierze z domu ,powinni byc ostro karani za to,a na nasze sluzby nie ma co liczyc i wszyscy o tym wiedza i sie przekonali na tym,jest takie powiedzenie:nie licz na kogos licz tylko na siebie,GRATULACJE WIELKIE DLA PANI MAGDY,pozdrawiam
..CUDOWNA dziewczynko !.Dlaczego nie sprawdzilas wczesniej,czy psinka..nie ma SIUSIACZKA ??.
..c.d..Gdyby MIALA..strach pomyslec co by moglo sie stac !.
Do [Piipi]: Przecież było ciemno i pani Magda działała w stresie. Nie można wymagać w takiej sytuacji zbyt wiele... Zresztą co taka psinka może.