To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Rodzina nieświęta

Rodzina nieświęta

Mama piecze z dziećmi ciasta, tata wnosi choinkę, a uśmiechnięci dziadkowie stoją już w progu trzymając w rękach prezenty. W tle słychać kolędy. Ogień płonie w kominku. Za oknem prószy śnieg. Taki nie za mokry, nie za zimny, pasujący do obrazu idealnej rodzinki. Łatwiej jednak odnaleźć świętą rodzinę w święty czas w reklamie niż w realu.

Kamil nie znosi Świąt Bożego Narodzenia. Skończył studia trzy lata temu, dostał pracę, wynajmuje razem z dziewczyną mieszkanie w Jeleniej Górze. Do rodzinnej wioski oddalonej o niemal 300 kilometrów od jego realnego jeleniogórskiego życia wraca coraz rzadziej. W Święta Bożego Narodzenia jest inaczej. Rok w rok dziewczyna jedzie na święta do swoich rodziców. On do swoich.

- Wiem, że i w tym roku nie będzie inaczej. Po świętach wrócę rozwalony. Zawsze wracam w kawałeczkach. Moi rodzice są wierzący, ja nie chodzę do kościoła. No i mamy inne poglądy na polską politykę, polską rzeczywistość. Nawet na kuchnię i na rodzinę. Nie jest mi potrzebny ślub z moją dziewczyną, a rodzicom to się też nie podoba. Mieli i nadal mają na mnie inny pomysł. Siostra i brat mieszczą się w ich projektach na udane życia, ja wystaję poza schemat – tłumaczy Kamil – Nie ma siły, żebyśmy się nie pokłócili. Rodzice niby wiedzą, że żyję inaczej, ale oczekują, że w domu będę tamtym chłopcem ze szkoły. Lawiruję jak mogę. Milczę, ile mogę. Ale wkurzenie we mnie jest. Narasta. Czasem je wiozę z powrotem do Jeleniej Góry. I ulewa się potem na innych w pracy, w domu na dziewczynę. Nie lubię świąt. Nie mogę w rodzinnym domu być sobą. Ale przerwać tradycji wspólnej Wigilii w domu nie potrafię. Jakieś błędne koło pozoru i nieszczerości.

Magda studiuje poza rodzinną Jelenią Górą. Na myśl o świętach boli ją brzuch. Rok temu miała gorączkę w Wigilię, podejrzewała nawet grypę, ale po trzech dniach świąt zupełnie jej przeszło. Przez cały rok walczyła z wagą. Ma problemy z anoreksją. I bierze leki antydepresyjne. Nigdy nie była optymistka, ale kiedy w maturalnej klasie rodzice rozwodzili się, pierwszy raz poszła do psychiatry. Matura i ten rozwód – to już było dla niej za dużo. Maturę zdała na prochach, nie dostała się na wymarzoną medycynę, ale zahaczyła się na innych studiach. Mieszka w akademiku. Nie spotyka się z żadnym chłopakiem. Do domu prawie nie jeździ. Ale w święta jakoś głupio zostać w akademiku. I jakoś głupio jechać do domu. Mama mieszka z nowym partnerem. Tata z nową partnerką. Nie może powiedzieć, że rodzice jej nie chcą. Tata dzwoni. Mama dzwoni. Tata zaprosi na pewno do kawiarni. Mama pyta, kiedy przyjedzie na święta i co ma jej kupić na Gwiazdkę. Ale Marta zna scenariusz. Ten się nie zmienia. U taty będzie słuchała narzekań na mamę. Tych wprost i tych niewinnych pytań, które i tak skończą się oskarżeniem mamy. U mamy będzie słuchać narzekań na tatę. I to, jak ją i Martę zawiódł. Może, gdyby miała rodzeństwo – byłoby jej łatwiej. Ale jest jedynaczką. I każdy z rodziców chce ją przeciągnąć na swoją stronę.

- Konflikt lojalności. Przerabiałam z psychologiem. Mdli mnie na widok jedzenia. I wspólnych z nimi świąt – kwituje Marta.

Wojtek ma 44 lata. Od dwóch lat mieszka z Ewą. Mają czwórkę dzieci. No, nie wspólnych. Mieszkają z dwójką dzieci Ewy w wieku szkolnym. Jego dzieci są już dorosłe: córka od roku pracuje, syn studiuje w innym mieście. Po dwóch latach życia z Ewą może powiedzieć:

- Jakoś poukładaliśmy to życie. Jest naprawdę dobrze. Mogę nawet powiedzieć, że wszyscy się lubimy. Ale święta są trudne. Ewy dzieci mają jeszcze Wigilię u swojego taty, moja była żona też chce mieć dzieci w święta. Poukładać te puzzle to jakiś koszmar. Od dwóch tygodni trwają negocjacje, ile czasu u kogo i o której godzinie. Powiem szczerze, ta szopka nie jest mi potrzebna. Nie lubię świąt.

Więcej na ten temat w aktualnym, świątecznym wydaniu "Nowin Jeleniogórskich" z 18 grudnia 2018 r. (Papierowe wydanie dostępne w sprzedaży do 30 grudnia).

Komentarze (15)

Kiedyś mój najmłodszy syn miał pretensje, że nasz najstarszy nie jest z nami w czasie wigilii w czasie świąt! Wytłumaczyłem mu że każdy z nich dopóki jest wolnego stanu powinien być z rodziną, czyli z nami. Kiedy sam założy swoją rodzinę ma być z nią. Z partnerką, dziećmi... W tym roku on nie był z nami bo był z żoną i dziećmi u swojej teściowej. Nie mieliśmy o to ani trochę żalu! Chowaliśmy synów nie dla siebie, ale dla nich i dla ich wybranek... Zawsze jednak drzwi do naszego domu są dla nich otwarte i nigdy nie usłyszą naszego narzekania że ich nie było, czy że źle wybrali! Oni są dorośli, sami sobie ścielą życie!

Właśnie to UWIELBIAM! Narzekania kosmopolitów(różnych feministek i lewaków) na ich kosmopolityczne życie... Ha ha ha

dureń

Lepej być kosmopolitą niż zaściankowym frajerem.

Weźcie się wszyscy do roboty to wam przejdzie i porządnie się bzyknijcie to przejdą wam wszystkie choroby psychiczne

O to to

Za podziały w rodzinach, sąsiadach , Narodzie jest winny Kościół.

Raczej liberałowie i socjaliści :)

ludzie sami sobie gotują swój los.Kosciol nigdy nie dzielił,tylko łączył.Radze sprawdzić,że tak jest

Gdzie i kiedy jak sam Kościół jest podzielony ten Wasz krajowy.
Posłuchaj tzw. kazań biskupów. Prym wiedzie sekta z toruńsko-smoleńska.

Radzę poznać trochę historii i zdjąć klapki z oczu.

Ja pierdzu, co to w ogóle ma być!?

Życie

Nie podoba się to nie czytaj.Jesteś przeciwny takim artykułom a wchodzisz i czytasz.Im większa liczba wejść tym większy zysk z reklam.Wywołana gazeta wyborcza większość siana właśnie zarabia na takich prawicowych pieniaczach jak Ty :)

Od wielu lat nie spędzałam Świąt Bożego Narodzenia z miimi rodzicami i bratem. Mieszkam 600 km od nich. Sytuacja finansowa pozwala nam na to by widzieć się z nimi raz w roku, w czasie wakacji. Brakuje mi bardzo świąt w domu rodzinnym. Te u nas są smutne i takie niepełne bez rodziców. A będąc dzieckiem każde święta miałam wyjątkowe. Liczna rodzina, dom wypełniał gwar, opowieści dziadków ...
Brakuje tego...