Na starcie biegu stanęło prawie tysiąc zawodników. Organizatorów ograniczył limit wynikający z obostrzeń Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska. – Gdyby nie to, pewnie byłoby dwa razy więcej – przyznał tuż przed startem Dariusz Kruczkowski z klubu TS Regle Szklarska Poręba, wielokrotny mistrz Polski w biegach, a w sobotę organizator zawodów. – Od rana odebraliśmy z tysiąc telefonów i maili z pytaniami o dopuszczenie do biegu.
Zainteresowanie było ogromne. Na starcie stanęli dwaj poprzedni zwycięzcy pętli: Piotr Holly oraz Ukrainiec Bogdan Semenowicz. Był też olimpijczyk z Aten w biegu z przeszkodami Rafał Wójcik (startował też w biegach długodystansowych). Wyścig wystartował znany lekkoatleta i trener Jerzy Skarżyński. – Jest ikoną biegów długodystansowych – zapowiadał spiker. Skarżyński nie tylko wystrzelił z pistoletu na znak startu, ale i pobiegł na trasę. – Mój start ma bardziej charakter symboliczny – mówił skromnie. – Biegnę z aparatem, będę robił sporo zdjęć z trasy.
Nie ukrywa, że cieszy go renesans biegów. – To mój 44 sezon biegania i powtórzę za klasykiem: ja wiedziałem, że tak będzie – powiedział pół żartem, pół serio. – Cieszę się, bo tu nie chodzi o zwycięstwo biegania samego w sobie, ale o zwycięstwo biegania jako przesłania dla ludzi, którzy mogą mieć problemy ze zdrowiem. Chodzi głównie o nadwagę. Ich obecność znaczy, że rozumieją, że bieganiem można polepszyć jakośc swojego życia.
Gdyby zmierzyć temperaturę i porównać z poprzednimi edycjami, pewnie byłby kolejny rekord. Na termometrze było około 30 stopni Celsjusza. Czy w takich warunkach da się pobić rekord trasy? – Oczywiście, jeżeli zawodnik jest dobrze przygotowany, nie powinno mieć to dla niego większego znaczenia – mówił Dariusz Kruczkowski.
Tak też było. W kategorii mężczyzn zwyciężył, tak jak przed rokiem, Bogdan Semenowicz z Ukrainy. Pobił swój ubiegłoroczny rekord trasy o ponad dwie minuty. W tym roku pokonał półmaraton w czasie 1:13:44s. – Chciałem biec na rekord – przyznał zadowolony pominięciu mety. – W tamtym roku biegłem inaczej, miałem szybki początek a dalej już tak dobrze nie szło. Teraz było lepiej. Trasa była ciężka, ale tak ma być w biegach górskich.
Zacięta rywalizacja toczyła się o drugie miejsce. Na punkcie pomiaru czasu (8,8 km) drugi był wspomniany wcześniej Rafał Wójcik, ale potem doznał kontuzji stawu skokowego i na metę wbiegł utykając (czas: 1:19:20). Dało mu to trzecie miejsce. Wyprzedził go Adam Draczyński (1:18:54) reprezentujący Nowosolską Grupę Biegową, który rok temu także był drugi. Przyznał, że w tym roku było to dla niego zaskoczeniem, bo pobiegł praktycznie z marszu, bez przygotowania.
– Skupiłem się bardziej na trenowaniu innych. Przyjechałem ze swoim zawodnikiem, ale on doznał kontuzji i jechał ze mną na rowerze, a ja biegłem. Pomagał mi, podawał wodę, dziękuję mu za to – przyznał.
W kategorii pań także nie było zaskoczenia. Zwyciężyła Anna Ficner. To było już trzecie zwycięstwo zawodniczki ze Złotoryi w tym biegu. Pani Anna pobiła rekord trasy, pokonując ją w czasie 1:29:08s. Dwa lata temu ukończyła pętlę w czasie 1:30:04s.
Druga była Danuta Piskorowska z Wrocławia (1:34:42), a trzecia – Agata Tekieli z Bystrzycy Kodzkiej (1:40:27).
Niestety, sporo pracy miała obstawa medyczna. Jeden z zawodników tuż przed metą zachwiał się na nogach i upadł na ziemię. Kilku zasłabło po ukończeniu biegu. W biegach długodystansowych to jednak nic dziwnego. Zdecydowana większość zawodników chwaliła organizatorów za przygotowanie trasy. W tym roku było kilka zmian. Zwiększono liczbę punktów z wodą na trasie z dwóch do trzech, poprawiono też metę. Wydzielono też strefę dla zawodników, oddzieloną płotkiem od kibiców. – Biegnę tu drugi raz i przygotowanie oceniam na bardzo wysokim poziomie. Trasa jest bardzo dobrze oznakowana. Śmiało mogę polecić tę imprezę innym zawodnikom – powiedział Adam Draczyński.
Pełne wyniki biegu można znaleźć na stronie datasport.pl.
Komentarze (3)
brawo dla wszystkich startujacych, w sobote byl straszny upal i duchota
super bieg.świetna impreza
ciekawe za co te minusy