- Mieszkałem w Szklarskiej Porębie – wspomina. – Była jesień 1996r. Spodziewaliśmy się z żoną drugiego dziecka. Zastanawiałem się, jak mógłbym uczcić dzień jego narodzin. Wtedy wyszedłem na balkon i popatrzyłem przed siebie. Już wiedziałem!
Okna Herucuniów wychodziły wprost na budynek Szkoły Podstawowej nr 1. U zwieńczenia jego dachu znajdował się zaś nieczynny od niepamiętnych czasów zegar. „Uruchomię go w dzień urodzin dziecka” – przyrzekł sobie. Następnego dnia zapytał dyrektorkę szkoły, czy może obejrzeć mechanizm…
- Miał zerwane liny, a odważniki leżały na podłodze – opowiada. – Musiałem też zrobić do niego nowe bloczki…
Kiedy znajomi pytali go, czy dziecko przyszło już na świat, spokojnie odpowiadał, że zakomunikuje o tym całemu światu biciem szkolnego zegara. Co powiedział, to zrobił.
- Wieczorem 9o stycznia 1997r. zegar bił 24 razy – śmieje się. – To był znak, że mam drugą córkę. Gdy wracałem do domu, znajomi już o nic nie pytali tylko gratulowali. Zegar potocznie nazwali zaś „Małą Marleną”.
Ożywianie starych zegarowych mechanizmów pochłonęło go prawie całkowicie. Jeździł od kościoła do kościoła i wypatrywał ich, następnie cieszył się, gdy mógł je naprawić. Udało mu się to między innymi w kościele Bożego Ciała w Szklarskiej Porębie, w kościołach w Miszkowicach i Opawie, w jeleniogórskim „Żeromie” no i na ratuszu w Jeleniej Górze.
- Najtrudniej było z zegarem w kościele w Szklarskiej Porębie – wspomina. – Musiałem w nim przetaczać bloki. – To była ciężka praca!
Komentarze (3)
Wpisujemy Pana do galerii ludzi pozytywnie "nakręconych"... pozdr
Wspaniale,że są jeszcz tacy pasjonaci starych mechanizmow. Chwała im.P7Fyg
Witam jestem Opawiokiem i nie wiem jaka jest przyczyna ale widziałem że zegar na wieży kościoła pokazuje dokładny czas tylko dwa razy na dobę.Pozdrawiam!Z szacunkiem Edek.