Rada znowu „poślizgnęła się” na wodzie

Rozwiązanie mecenasa Jana Kiliszkowskiego budziło sprzeciw wielu radnych oraz prezydenta. Zaskarżył on bowiem w imieniu miasta rozstrzygnięcie nadzorcze wojewody, choć nie miał do tego pełnomocnictwa i choć rada wcześniej podjęła decyzję o tym, że nie wystąpi do wojewody. Opisywaliśmy tę sytuację kilkakrotnie. Na poniedziałkowej sesji poprosił o to pełnomocnictwo. I od razu w swoim wystąpieniu postawił radnych w trudnej sytuacji. Powiedział, że nawet gdyby rada mu nie przyjęła proponowanej uchwały, to by się cieszył. – Mógłbym pójść do mieszkańców i powiedzieć: ja chciałem, a rada nie wyraziła zgody. I jaka ta rada będzie w oczach wyborców? – pytał retorycznie. Zaznaczył jednak, że zależy mu, żeby mógł swoje argumenty przedstawić w sądzie, dlatego prosi o przyjęcie projektu uchwały, który przedłożył. Wniósł też do niego autopoprawki.

Prezydent Marcin Zawiła z kolei mówił, że J. Kiliszkowski naraża na śmieszność radę miasta Jeleniej Góry, skoro podejmuje czynności prawne w imieniu tej rady bez jej wiedzy i zgody.
– To zaczyna być naprawdę chore – mówił. – Ja nie wiem, co mecenas Kiliszkowski działając bez upoważnienia wniósł jeszcze do innych sądów. Sprawa jest poważniejsza, niż by się nam wydawało. Doszło do naruszenia etyki zawodowej i będę się starał doprowadzić do wyciągnięcia konsekwencji.
Kluczowe na sesji było wystąpienie radnego Konrada Sikory. – Zadam dwa pytania, na które odpowiedź już padła. Pierwsze to takie: kto jest autorem projektu uchwały? – zapytał. Na sali zapadła wymowna cisza. Radny odczytał więc paragraf statutu, który mówił że projekt uchwały może złożyć prezydent, przewodniczący rady, grupa radnych klub radnych bądź mieszkańcy (taki projekt musi podpisać 500 osób). Jasne stało się, że rada nie może go przyjąć.
Radny Sikora znalazł też więcej uchybień, m.in. fakt, że na komisji spraw społecznych mecenas Kiliszkowski przedstawił inny projekt, na sesji wniósł do niego poprawki. – Apeluję o zaprowadzenie porządku w tej sprawie – mówił. Mecenas Kiliszkowski przyznał radnemu rację, że pod jego projektem musiałby podpisać się któryś z radnych bądź grupa radnych.
Przewodniczący Leszek Wrotniewski ogłosił przerwę, po której zapytał, czy ktoś z radnych chce wnieść tę uchwałę jako swoją? Nikt się nie zgłosił. To obnażyło intencje tych radnych, którzy głośno deklarowali, że będą walczyć wszelkimi sposobami o uniknięcie podwyżek cen wody. W efekcie rada zdecydowała o zdjęciu tego punktu z porządku obrad.
– Znowu zwyciężyły kruczki prawne – skomentował przewodniczący rady Leszek Wrotniewski. Dlaczego sam nie wziął na siebie odpowiedzialności za tę uchwałę? – Ona jest podobna do projektu, który złożyłem jakiś czas temu, ale formalnie wymagała pewnych zmian. Atmosfera była już na tyle zagęszczona, że robienie tego na kolanie byłoby może rzeczywiście kompromitacją rady – przyznał. – Nie jesteśmy prawnikami, mamy pewne wątpliwości co do bezstronności prawników miasta i musimy się posiłkować opiniami zewnętrznych prawników.
Prezydent winą za zamieszanie obarczył przewodniczącego rady. – Za pracę rady odpowiada przewodniczący. Powinien dbać o autorytet miasta, tymczasem naraża radę na kompromitację – powiedział. – Wiem, że on mnie nie lubi, że jego kandydat przegrał ze mną wybory, ale jest wiele powodów, dla których możemy się spierać merytorycznie o sprawy miasta, niż w postaci takich „odgrywek”.