To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Psów nie zabijał

Psów nie zabijał

Po komunikacie działacza Mondo Cane o poszukiwaniu mordercy psów z Piechowic, miasto szybko "wytypowało" winnego i go osądziło.  Wbrew faktom.

W ostatnim czasie rzeczywiście w rodzinie mieli dwa psy i oba z różnych powodów już z nimi nie mieszkają. Pierwszego małego kundla dostali od znajomej, pani Agnieszki. Znalazła go przywiązanego przy drzewie, skazanego na śmierć w męczarniach. Rodzina przygarnęła go, ale nie cieszyli się nim długo. Pediatra, który leczy ich kilkumiesięczne dziecko orzekł bowiem, że różne alergiczne objawy mogą się wiązać z kontaktem dziecka ze zwierzęciem. - Oddaliśmy go pani Agnieszce i ona to może potwierdzić. Z tego co wiemy znalazła mu nowy dom – mówi mężczyzna.

 

Historia drugiego psa pasuje do tej zarysowanej w komunikacie Mondo Cane. Ale jej finał nie jest taki, jak przedstawiają informatorzy. Otóż rzeczywiście piechowiczanin zareagował na ogłoszenie w internecie, w którym mieszkaniec okolic Lubania chciał oddać za darmo alaskana malamute (rasa, którą łatwo pomylić z husky). Młody, ładny pies, ale rasa bardzo wymagająca, potrzebująca długich spacerów, przestrzeni, wolności. Pies bardzo źle znosił uwiązanie na łańcuchu. -- Często wył. Nie szczekał , ale właśnie wył. Słyszeliśmy go nawet jak byliśmy na boisku – opowiada piechowiczanin. Na początku września psiak wyrwał się na wolność. Latał po Piechowicach, a jego właściciele bezskutecznie go szukali. W końcu znalazł się w okolicznościach osobliwych. Przy jednym z domów w mieście alaskan zaciągnął wartę i nie chciał wpuścić do środka mieszkańców. Warczał, wydawał się agresywny i skłonny do ataku. Lokatorzy, nie widząc innego wyjścia, zadzwonili do schroniska. Pracownicy przyjechali, odłowili psa, który trafił do boksu schroniska. Informacja o tym do właścicieli dotarła. Zaraz zadzwonili do jeleniogórskiego Schroniska dla Małych Zwierząt. Tam usłyszeli, że aby odebrać swojego pupila, muszą zapłacić 50 zł (koszt szczepienia). W rodzinie się nie przelewa, decyzje odkładano, aż w końcu wszyscy się pogodzili, że alaskan do Piechowic już nie wróci. - Od tej pory nie mamy już psa – kończy opowieść mężczyzna. Taki przebieg zdarzeń potwioerdza Eugeniusz Ragiel, kierownik Schroniska dla Małych Zwierząt w Jeleniej Górze.

 

Cały artykuł w bieżącym numerze Nowin Jeleniogórskich. (zdjęcie - Wikipedia)

Komentarze (3)

No to może teraz wypowiedzą się mądrale : "To przecież Piechowice i jeszcze nikt o tym nie wiedział, no straszne miasto..." gratulacje ! :D

A jak napisałem pod poprzednią notką na ten temat że najprawdopodobniej to tylko bicie piany to prócz minusów dostałem tylko nic nieznaczącą odpowiedź dotyczącą działalności fundacji. Całkiem nieźle drodzy internetowi pieniacze.

Po co brali psa? żeby trzymać go na łańcuchu? pies to obowiązek, potrzebuje opieki, musi sie wybiegać i wcale się nie dziwie że byl agresywny.
Ludzie chyba się nigdy nie nauczą, że pies na łańcuchu wcale nie pełni ,, funkcji obronnej" jest to tylko dla niego męczarnia!