![Rafał ze sztuczną komorą, ważącą 120 kg.](https://old.nj24.pl/sites/default/files/imagecache/szczegolowy_opis_zdj_glowne_220/article/main/31760/rafalwdomu1.jpg)
Nie doczekał się, bo serca do przeszczepu dla niego nie było. Ale jego własne, wspomagane sztuczną komorą, na tyle się zregenerowało, że możliwe było odłączenie aparatury i wypisanie pacjenta ze szpitala. W Śląskim Centrum Chorób Serca w Zabrzu to trzeci przypadek wyszczepienia pacjenta oczekującego na transplantację po regeneracji mięśnia sercowego.
Z medycznego punktu widzenia lekarze, odnieśli sukces. Stan pacjenta poprawił się. Ale gdyby społeczna świadomość w dziedzinie transplantacji narządów była wyższa i było więcej dawców, wówczas – być może – Rafał miałby już dziś nowe serce. Czy tak by było lepiej, niż teraz, kiedy chore serce pacjenta trochę ozdrowiało?
- Na to pytanie nie da się odpowiedzieć teoretycznie – mówi Rafał.
650 dni
Kardiomiopatia rozstrzeniowa, choroba serca prowadząca do zmniejszenia jego kurczliwości, a w następstwie do obukomorowej niewydolności, ma nieznaną etiologię, ale prawdopodobnie u Rafała wywołało ją wirusowe zapalenie mięśnia sercowego.
O Rafale pisaliśmy dwa lata temu, niedługo przed jego wyjazdem do Zabrza. Serce mężczyzny z dnia na dzień słabło. U zdrowego człowieka frakcja wyrzutowa serca, czyli ilość wypompowywanej krwi do krwioobiegu wynosi od 50 do 70 procent. Gdy spada poniżej 20 procent pacjent kwalifikuje się do przeszczepu. W krytycznym momencie u Rafała frakcja sięgała 10 – 12 procent.
- Gdy już trafiłem do Zabrza, byłem w krytycznym stanie. Nerki prawie nie funkcjonowały. Bałem się operacji wszczepienia sztucznej komory serca. Tuż przed operacją myślałem, że to moje ostatnie godziny. Dzwoniłem do żony i mamy, żeby przyjechały pożegnać się ze mną – wspomina pierwsze dni pobytu w zabrzańskim centrum Rafał.
Po wszczepieniu sztucznej komory zaczęło się dla niego nowe życie. Odmierzane miarowym tykaniem komory i odliczaniem dni do przeszczepu. Czas płynął, a serca dla Rafała ciągle nie było. Organizm wspomagany sztuczną komorą powoli zaczął się regenerować.
- Wrócił mi apetyt, zacząłem jeść jak oszalały. Przez to przytyłem. Szpitalne życie nabrało swego rytmu. Wiedziałem jedno – nie mogłem po prostu leżeć w łóżku i czekać na cud. Wiedza i umiejętności lekarzy to jedno. Bez tego nie ma leczenie. Ale gdy nie ma się w głowie chęci wyzdrowienia, to sami lekarze nie pomogą – dodaje Rafał.
Sztuczna komora serca to 120-kilogramowa maszyna na kółkach, z którą pacjent połączony jest dwiema rurami. Są nierozłączni.
- Przez prawie dwa lata nie słyszałem swojego serca i nie czułem jego bicia. Było tylko miarowe tykanie pompy. Z czasem tak do niego przywykłem, że go nie słyszałem. Jakie to było wspaniałe uczucie, gdy po wyszczepieniu poczułem swoje serce...
W czasie pobytu w szpitalu bywało i tak, że Rafał nie miał za bardzo czasu, by poleżeć. Rehabilitacja, zajęcia plastyczne, spacery, czy odrabianie z synem lekcji przez skype'a, a wcześniej przygotowywanie się do tych lekcji – tak mijał dzień za dniem.
Dzięki internetowi Rafał był w stałym kontakcie z rodziną i przyjaciółmi. Wsparcie z ich strony oraz rozmaite akcje charytatywne bardzo mu pomagały.
- Mówię którego razu do profesora Mariana Zembali, szefa Centrum, że przydałby się w szpitalu dobry internet, bo pacjenci mają dzięki temu kontakt z rodzinami. Nie trzeba było długo czekać, zainstalowano takie wi-fi, że mucha nie siada – śmieje się Rafał.
Problematyczne dla pacjentów poruszających się ze sztucznymi komorami serca okazały się też spacery po szpitalnym patio. Powierzchnia wyłożona była kostka brukową, na której małe kółka maszyn-komór toczyły się okropnie stukając.
Rafał znalazł zabrzańska firmę, która specjalizuje się w instalacji nawierzchni sportowych. Sam zrobił rysunek techniczny, wysłał mailem zapytanie. Skontaktował szefów do spraw technicznych wspomnianej firmy i szpitala i niedługo po tym patio pokryła równa, sztuczna nawierzchnia.
Uwaga: wyszczepiamy!
Rafał był bardzo świadomym pacjentem. Rozmowy z lekarzami i innymi pacjentami oraz lektura informacji o chorobie i leczeniu dawały nadzieję.
- Wiosną tego roku sam zacząłem odczuwać, że moja wydolność rośnie. Mogłem coraz dłużej trenować na bieżni i rowerze bez zadyszki. Rehabilitantka także zauważyła, że przy zwiększonym obciążeniu tak się nie męczę – opowiada Rafał.
Lekarze zmienili dawki leków i obserwowali pacjenta. Rozpoczęły się kolejne badania echa serca oraz inne testy. Pokazały one, że serce mężczyzny osiąga frakcje wyrzutowa na poziomie 23 – 30 procent. Wynik był obiecujący.
Rafał przeszedł jeszcze zabieg ablazji, zmierzający do zniwelowania migotania przedsionków. Pacjentowi wymieniono także kardiowerter i dołożono jedną elektrodę do przedsionka. Urządzenie wszczepione do organizmu ma za zadanie pobudzić pracę serca na wypadek, gdyby ta się zatrzymała.
- Po dwóch tygodniach od tego zabiegu echo serca pokazało frakcję na poziomie 40 procent, a testy na bieżni samoistna reakcje serca na wysiłek. Powrócił mi rytm zatokowy. W końcu zapadła decyzja o wyszczepieniu mi sztucznej komory – wspomina Rafał.
Cały artykuł w "Nowinach Jeleniogórskich" nr 33/13.
Komentarze (3)
Rafał trzymaj się. pozdro
Trzymaj się gościu !! Życie jest piękne i nie rezygnuj z niego pod żadnym pozorem. Bywa że w życiu jest bardzo ciężko, człowiek nie ma nastroju do życia, ale są też dni piękne i to należy docenić.
Małe sprostowanie - kardiowerter służy nie do pobudzania pracy serca (albowiem te jak się już zatrzyma to już nie ruszy, to tylko na filmach tak ładnie pokazują) a służy do zapobiegania migotania lub częstoskurczu (to one są przyczyną zawałów i zgonów), aby przywrócić normalny rytm pracy.
Czesc Rafał!!!!!
A to ci nowna!!!!!!
Witaj w domu stary :)
Cieszymy się, że wróciłeś do domu.
Wpadnij proszę do Firmy z odwidzinami -pogadamy