To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

"Protest tak, bojkot nie" - rozmowa z Justyną Kowalczyk

"Protest tak, bojkot nie" - rozmowa z Justyną Kowalczyk

Rozmowa z trzykrotną triumfatorką Pucharu Świata w biegach narciarskich, multimedalistką olimpijską, wielokrotną mistrzynią Polski i świata, Justyną Kowalczyk

Protest tak, bojkot nie

- Przed panią tylko jednej narciarce Fince Matikaninen udało się trzy razy z rzędu wygrać Kryształową Kulę. W klasyfikacji wszech czasów lepsze od was są tylko Rosjanka Jelena Wjalbe (5 zwycięstw) i Norweżka Bente Skari (4). Czy królowa nart czuje się spełniona po wyczerpującym sezonie?

- Tak. Przede wszystkim dlatego, że zrobiłam wszystko, aby dobrze biegać. Ten sezon dostarczył mi najwięcej szczęścia. Był super, choć nie doskonały. Do tego zabrakło czterech sekund, bo o tyle z Marit Bjoergen przegrałam w Oslo złoty medal mistrzostw świata w biegu na 10 km stylem klasycznym. Wielką chwilą był trzeci sukces w prestiżowym Pucharze Świata i nowy rekord, w sumie 2073 punkty w klasyfikacji generalnej. Sezon 2010/2011 to 121 dni i 27 startów, 300 dni poza domem, blisko 1 200 godzin ćwiczeń i kilkanaście tysięcy przebiegniętych kilometrów. O zarobkach nie rozmawiam.

- Jak zniosła pani porażki z Bjoergen? Ona wygrała 12 z 18 biegów PŚ. Drugie miejsce było dla pani zarezerwowane?

- Starałam się najlepiej jak potrafię. Trudno jest przegrywać i mieć poczucie bezradności. To najgorszy stan. Paradoksalnie jestem bardziej wytrzymała psychicznie i fizycznie, osiągnęłam najlepszą sportową dyspozycję, a wygrywałam mniej niż kiedyś. Na pytanie która z nas jest lepsza odpowiadam: Spośród chorych na astmę, alergię i cukrzycę to najlepsza jest Bjoergen, spośród zdrowych Justyna Kowalczyk. Klasykiem stały się moje słowa z konferencji w Oslo: W erze astmatyczek srebro jest złotem. W finałowych zawodach w Falun w pierwszej czwórce tylko ja byłam zdrowa. Chyba w tym sporcie jestem już reliktem. Zwykłą dziewczyną bez wspomagania medycznego.

- Gdy zabraknie Roberta Kubicy i Adama Małysza na pani skupią się wszystkie nadzieje polskich kibiców.

- Już nie z taką presją sobie radziłam.

- W poprzednich sezonach wyjazdy do Rosji uniemożliwiły Justynie Kowalczyk starty w mistrzostwach Polski. Po dwóch latach przerwy wróciła pani na jakuszyckie trasy. To wielka gratka dla narciarskich fanów. O rywalizacji z krajowymi rywalkami trudno mówić, gdyż zostały one z łatwością zdeklasowane w każdym z trzech biegów. Była pani bezkonkurencyjna, lepsza o dwie klasy.

- Zrobiłam to dla kibiców. Bardzo lubię przyjeżdżać do Jakuszyc. Tutaj przy trasach biegowych, dodam najlepiej przygotowanych w kraju, widziałam sporo dzieciaków. Potem byłam przez nie oblężona. To bardzo mile. Prezes BP Julian Gozdowski obiecał mi zamkniętą dla zawodników i bezpieczną (rolki nie mają hamulców), 5-kilometrową trasę asfaltową na letnie, nartorolkowe treningi. Wtedy dla utrzymania mistrzowskiej formy i do następnych zawodów Pucharu Świata nie będę musiała wyjeżdżać za granicę.

- Jest pani jedyną osobą w historii, która wygrała PŚ i nie startowała w swoim kraju. Pani marzeniem jest występ u siebie i doping swojaków. Teraz, gdy wkrótce (w lutym 2012 roku), nadaży się ku temu okazja, chce pani „polskie” zawody PŚ odpuścić. Coraz głośniej o zamiarze ich bojkotu. Chce pani mocno zawieść
kibiców.

- To nie tak. Nic nie bojkotuję. Moje umiejętności nie pozwolą mi pokonać planowanej trasy na Szrenicę na mistrzowskim
poziomie w pierwszej imprezie tej rangi w moim kraju. Organizatorzy zaskoczyli nas najtrudniejszym biegiem w całej przyszłorocznej serii Pucharu Świata. To morderczy podbieg i karkołomny, niebezpieczny zjazd z punktu 1209 metrów n.p.m. przy różnicy wzniesień 491 metrów. Tak jak na Alpe Cermis wbiec na Szrenicę potrafię, ale nierealny jest dla mnie pęd w dół na biegówkach. Nie dam rady tego zrobić. Biegi tak, ale narciarstwo alpejskie nie. Zdrowie jest najważniejsze.

- Nie jest jeszcze przesądzone na jakich dystansach i czy koniecznie z ”zaliczeniem” Szrenicy zostaną rozegrane słynne już medialnie zawody nazwane Word Uphill Trophy. Przecież Justyna Kowalczyk nigdy pieszo, ani na nartach nie „zaliczyła” tego karkonoskiego szczytu. Pomyliła pani Śnieżkę ze Szrenicą.

- To tylko przejęzyczenie. Prawdą jest, że nie znam tej góry, ale ufam mojemu trenerowi. Zaplanowaną trasę biegową PŚ zjeździł on rowerem, na nartach zjazdowych i biegowych. Wychodził i wybiegał. Co ja będę dużo mówić. Od dyrektora PŚ Jurga Capola dowiedziałam się, że to pomysł Polaków. Stanowczo protestuję. Proszę to zrozumieć. Jestem bardzo dobrą i uniwersalną zawodniczką. I w tym momencie od organizatorów dostaję jedyną możliwą rzecz, której nie umiem i w której mogę sobie zrobić krzywdę.

- Była pani bardzo oburzona i zdenerwowana, gdy jeden z działaczy zasugerował, że Polski Związek Narciarski może panią zmusić do rywalizacji na Szrenicę.

- To bzdura. Nie będę tego komentować. Szkoda, że nikt z nami nie konsultował planów zawodów, telewizyjnego show, z widowiskiem za wszelką cenę i z widokiem cierpiących biegaczy. W innych krajach taka sytuacja byłaby nie do pomyślenia. Jak dosadnie powiedział trener Wierietielny wytyczenie trasy na Szrenicę to chory pomysł i szaleństwo. Gdy Słoweńcy robili sprint klasykiem, to trasę przygotowali pod Petrę Majdic. - Dlaczego u nas nie można zrobić tego samego pod Justynę – powtarza szkoleniowiec.
- Jakie maksymalne prędkości osiąga się w narciarstwie biegowym?

- Na stromych zjazdach podczas treningów sięgają one 70 kilometrów na godzinę. Jak mawia mój kolega: bywa, że czapkę zdmuchnie.

- W Jakuszycach brakuje biegowego stadionu, zatem pucharowe sprinty odpadają. Nietypowa formuła zawodów z podbiegiem Puchatkiem i Śnieżynką oraz zjazdem Lolobrygidą mogłaby wzbudzić rekordowe zainteresowanie telewidzów z całego świata. I zyski organizatorów byłyby wielokrotnie większe. Podbiegi w Val di Fiemme oglądało 190 milionów telewidzów. To olbrzymia promocja miast, regionu, kraju i narciarstwa biegowego.

- Zdania nie zmienię. To nie będą biegi, tylko kaskaderka. Proszę zrozumieć mój protest. Może kompromisowo uda się zorganizować tylko bieg na Szrenicę i zjazd kolejką linową.

- Teraz jest luz i czas na odpoczynek. Co dalej? Czwarty triumf w PŚ i złote medale olimpijskie w Soczi w 2014 roku?

- Nie mogę sobie całkiem pozwolić na odpoczynek od treningu. Moje serce bez treningu nie wytrzyma dłużej niż trzy dni. Dziewiątego kwietnia wylatuję na Kamczatkę. Na maraton (60 km). To taki tamtejszy Bieg Piastów, który rok temu wygrałam. Nie wiem, ile osób tam wystartuje. Na Kamczatce zaplanowałam rehabilitacyjne leczenie. Rok temu bardzo mi pomogło. Mam jeszcze zobowiązania sponsorskie i katowicką uczelnię. Marzę o całkowitej supremacji w biegach. Nadal muszę ciężko trenować. Wyeliminować błędy na zjazdach i zakrętach w biegach w stylu dowolnym. W tym celu mój trener Aleksander Wierietielny zaproponował nowość. Zaplanował od sierpnia br. zgrupowanie na śniegu w Nowej Zelandii.

- Czy największy polski sportowiec Adam Małysz powinien już zakończyć wspaniałą, 17-letnią karierę?

- Zrobił to z wielką klasą i w odpowiednim momencie. Teraz Adam będzie musiał przyzwyczaić się do nowego życia.

- Jeśliby Justyna Kowalczyk nie byłaby biegaczką to kim...

- Zawsze dobrze się uczyłam, więc pewnie wybrałabym inne niż AWF studia i zawód. Jeśli chodzi o sport to mogłabym startować w lekkoatletycznych wielobojach, bo jestem wszechstronna. Mam też niezłe predyspozycje na tenisistkę. Na myśl przychodzi mi też piłka ręczna, choć raczej wolę rywalizację indywidualną.

- Dla urozmaicenia treningu uprawia pani inne dyscypliny sportowe?

- Biegi narciarskie wymagają wielu sportów uzupełniających. Najczęściej jest to oczywiście bieganie na nogach, bieganie przełajowe, jazda rowerem i nartorolki. Często też pływam, wsiadam do kajaka lub ćwiczę marsze z kijkami (nordic walking). To nieco pomaga walczyć z monotonią.

- Mediom udzieliła pani tysiące wywiadów. Czy jest pytanie, którego dziennikarze krajowi i zagraniczni nie zadali i na które pani chętnie zechciałaby odpowiedzieć?

- Takie pytanie nie przychodzi mi do głowy.

- Jaki jest pani ideał mężczyzny?

- Na pytania o sprawy prywatne nie odpowiadam. Nie rozmawiam o nich.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał - Henryk Stobiecki

 

"Protest tak, bojkot nie" - rozmowa z Justyną Kowalczyk
"Protest tak, bojkot nie" - rozmowa z Justyną Kowalczyk