
– Przyjechałem na chwilę, po dziecko. Wychodzę i patrzę, a tu „kaganiec” na kole – mówi pan Krzysztof, który skontaktował się z naszą redakcją.
Podobnych sytuacji w ostatnim czasie było więcej. Rodzice skarżyli się opiekunkom żłobka i dyrekcji.
Droga prowadząca do jedynego w mieście publicznego żłobka (ul. Karłowicza) jest wąska. Przy niej znajduje się parking, ale jest na nim tylko kilka miejsc. Kierowcy parkują też na poboczu, po drugiej stronie drogi. Tyle, że to kropla w morzu potrzeb. – Znalezienie wolnego miejsca, szczególnie w godzinach szczytu, nie należy do łatwych – przyznaje pan Krzysztof. – Na parkingu to nawet nie ma o czym marzyć.
Ludzie parkowali więc na chodniku przy drodze. – Zawsze to kilka aut więcej się zmieściło – przyznaje nasz rozmówca.
Czesław Wandzel, dyrektor Miejskiego Zarządu Dróg i Mostów w Jeleniej Górze mówi, że znak B-36 stanął na wąskim dojeździe do żłobka w sierpniu ubiegłego roku. – Było to po interpelacji radnego, który złożył ją na wniosek mieszkańców – tłumaczy.
Kierowcy niewiele sobie z niego robili aż do czasu, kiedy straż miejska zaczęła interweniować. Nasiliło się to w lutym. Kiedy przyjechaliśmy, zastaliśmy jedno auto z blokadą.
– To nie my wnioskowaliśmy o ten znak – mówi Artur Wilimek, rzecznik prasowy Straży Miejskiej w Jeleniej Górze. – Każdą interwencję tam podejmujemy po telefonach od mieszkańców.
Dodał też, że jeśli ktoś zgłosi, że jedno auto stoi na zakazie, a strażnicy widzą, że nieco dalej są kolejne, muszą ukarać wszystkich kierowców. – Inaczej bylibyśmy posądzeni o to, że działamy wybiórczo – mówi A Wilimek.
Mieszkańcy, którzy wnioskowali o postawienie znaku uważają, że kierowcy parkują tam gdzie popadnie, utrudniając przejazd innym, a przede wszystkim – uniemożliwiając swobodne poruszanie się pieszym. Niektórzy zastawiali nawet bramę wjazdową do żłobka, choć od lat jest na niej napis „nie parkować”. – Tam chodzą matki z małymi dziećmi, do i ze żłobka. Niech taki maluch wpadnie pod koła – słyszymy.
– Jeśli nawet był tam tłok, to tylko w godzinach porannego i popołudniowego szczytu. Ludzie podjadą na 10 minut, zostawią dziecko bądź odbiorą je i wyjeżdżają. Nie wiem, czy to aż tak utrudnia mieszkańcom życie – dziwi się rodzic, który skontaktował się z redakcją.
Komentarze (54)
Ale zatoka jest mała więc również parkują na zakazie
Jeżeli rzeczywiście tak jest, to nikt nie będzie patrzył na miejsce zamieszkania, wyznanie, pochodzenie etniczne itp. Wszyscy dostaną mandaty po równo.
Gdyby pseudo kierowcy i ilorazie inteligencji blondynki nie zachowywali się jak stado baranów to nikt by zakazu nie stawiał! Nie raz zwracano uwagę na niewłaściwe parkowanie to pseudo szlachta fukała obrażona! Skoro nie docierało słownie bezmózgi Polaku to jak zabulisz na pewno pozostanie w twojej trzewioczaszce! Mówicie, że nie ma odpowiedniego parkingu i każdy się z tym zgadza. Jestem jednak pewny, że nawet gdyby był to i tak każdy podjeżdżał by pod same drzwi, bo to polska tradycja. Wystarczy spojrzeć co dzieje się pod marketami, gdzie pełno miejsc do parkowania ale podjechać trzeba pod same drzwi, a najlepiej stanąć na miejscu dla inwalidy ! A później pretensje oczywiście do Policji i Straży Miejskiej, bo przyłożyli odpowiednio baranowi czy owcy !!! Ech narodzie tracący resztki tożsamości i kultury ogarnij się, bo czeka cię niechybna zagłada!!!
świetnie to napisałeś. w sedno