To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Parkingowa gehenna

Parkingowa gehenna

Nikt ich nie lubi. Kierowcy - bo biorą od nich pieniądze nie świadcząc żadnej usługi; przechodnie – bo często wyglądają niechlujnie; służby miejskie – bo, bywa, zanieczyszczają otoczenie. Ale najbardziej nie lubi ich chyba pracodawca, bo warunki w jakich każe pracować urągają przyzwoitości.

Kiedy przed świętami panowały 17 stopniowe mrozy, żal było patrzeć na zziębniętych parkingowych. Rano, gdy ruch jeszcze był niezbyt duży, stali skuleni albo przytupywali, żeby choć trochę się rozgrzać. – Dopiero parę dni temu dali nam kurtki zimowe, ale proszę spojrzeć, ta którą dostałam jest chyba ze trzy numery za duża. Wcale ciepła nie trzyma – skarżyła się starsza, drobna kobieta. – Wcześniej też były mrozy, ale żadnej odzieży nie dali. Marzłam we własnej, cienkiej kurtce, bo cieplejszej nie miałam, a kupić nie ma za co. Przecież ja tu zarabiam 140 – 180 zł
Tak jak inni nie chce występować pod nazwiskiem. – Niektórzy się już kiedyś skarżyli. Potem jakoś tak się składało, że trafiali do pracy w gorsze miejsca.

Przyszło jej kasować kierowców na całym długim odcinku ulicy Matejki (poszczególne ulice nie są stałymi miejscami pracy parkingowych, są przerzucani w lepsze i gorsze miejsca), gdzie zwykle pracują dwie osoby. – Dzisiaj to się nawet cieszę, bo biegam z jednego końca na drugi, to trochę cieplej się robi. Ale z drugiej strony do połowy kierowców nie zdążam i znowu limitu nie wyrobię.

Zimno mniej doskwierało mężczyźnie w średnim wieku, który obsługiwał kierowców na parkingu przy Bankowej. – Tutaj jest taki ruch, że zimna się nie czuje. Tylko paluchy chyba odmrożę, bo w rękawicach biletu się wypisać nie da.
Ale nie tylko zimno doskwiera parkingowym. W jesienne słoty i w czasie zimowych odwilży woda chlupie w butach. – Wystarczy parędziesiąt minut i buty są zupełnie przemoczone. Nikomu nie życzę pracować kilku godzin w takich warunkach. Ale dla mnie najgorzej jest latem. Źle znoszę wysokie temperatury, czasami bliski byłem zemdlenia, bo nawet nie ma jak odsapnąć w cieniu...- opowiada o swojej pracy kolejny pan w odblaskowej kamizelce.
Zleceniodawca obsługi parkingów, jeleniogórska spółka „Simet”, zakład, jak na ironię, pracy chronionej nie bardzo się tym przejmuje. Dostęp do ciepłych napojów jest tylko teoretyczny, podobnie jak zapewnienie możliwości ogrzania się – narzekają pracownicy obsługi parkingów - odzież ochronną otrzymali po ciężkich bojach, a o posiłkach regeneracyjnych nikt nawet nie wspominał. Widać nikt nie słyszał tam apelu głównego inspektora pracy Tadeusza Zająca, który przed świętami przypominał pracodawcom o konieczności zapewnienia odzieży ochronnej i posiłków regenerujących osobom pracującym na mrozie. Zaznaczył, że pracodawcy mają ten obowiązek wobec wszystkich osób zatrudnionych, nie tylko tych na umowę o pracę. - Nie tylko przepisy, ale także ludzka przyzwoitość wymaga, żeby taka osoba miała jakiś ciepły posiłek, możliwość ogrzania się, napicia się czegoś ciepłego, odpowiednią odzież" - zaznaczył inspektor.

- Fakt, powiedziano nam, że możemy napić się czegoś ciepłego w biurze na Piłsudzkiego – przyznaje parkingowa, - ale chyba nikt z tego nie korzysta. Pójść, ogrzać się, wrócić, nawet dla tych co mają blisko, trwałoby pewnie z godzinę. I jak limit wtedy wyrobić? A co z tymi pracującymi trochę dalej od centrum?

Jednak na pogodzie problemy parkingowych się nie kończą. Doskwiera im też tak prozaiczna uciążliwość jak brak toalet. Na pytanie, jak radzą sobie z potrzebami fizjologicznymi po kolei, zgodnie odpowiadają, że przede wszystkim korzystają z krzaczków, bram i zaułków. – A co mamy zrobić - mówi parkingowy z Bankowej - niby na Piłsudzkiego nie mam tak daleko, ale z pół godziny zejdzie, a jak tak dwa razy po pół godziny mnie nie będzie, to na pewno limitu nie wyrobię.

- Faceci to i tak mają dobrze, mogą załatwić się w każdym kącie. Proszę pomyśleć co z nami, kobietami – dopowiada pani z Matejki. – Prosimy w barach, urzędach o możliwość skorzystania z toalety, ale już za drugim, trzecim razem patrzą na nas z ukosa, więc nam też pozostają krzaczki…

No i jest jeszcze problem zarobków i umów. Jedno i drugie pozostawia wiele do życzenia. – Dostaję 140 – 200 zł na rękę, mówi pani z Matejki. Za stara już jestem, żeby udało mi się dobiec do każdego kierowcy, więc nie wyrabiam limitu. Ale co zrobić, jak się ma moją emeryturę to te 200 zł akurat pozwala przeżyć.

Parkingowy z Bankowej ma trochę lepiej. Mówi, że wyciąga nawet 500 – 600 zł, ale zaraz reflektuje się, że na warunkach, w jakich musi pracować, to i tak niewiele.

Komentarze (6)

A gdzie PIP, proponuję niespodziewany nalot na pracodawcę. Z z drugiej strony to już niedługo będą parkomaty i problem sam się rozwiąże.

Ta spółka Simet strasznie żeruje na swoich pracownikach ,nikt nie dostaje ciepłych posiłków za pracę na zewnątrz , koniecznie trzeba zrobić kontrolę bo to co się tam wyrabia to zajęcie dla prokuratora

PIP nie dla każdego oni jak zwykle nic nie widza i nie wiedza w jakich warónkach ludzie pracuja za marne grosze.
PIP-po co i dla kogo ten urzad???

Mi jest zawsze szkoda tych ludzi. Może po tym artykule coś się zmieni...

120 czy 200 , 400 zł to dniówka czy za miesiąc pracy. Nie rozumię. Wygląda mi na dziówkę "brutto" / przed odliczeniem wszystkich składników. To co tu narzekać.