Ostry protest w sprawie śmieci

Protest w Izerach trwa od ponad tygodnia, ma to związek z nową ustawą o utrzymaniu porządku i czystości w gminach. - Ona promuje wielkie firmy, nie daje szans małym – mówi Wiesław Gierus.

Na czym ma to polegać? Po wejściu w życie zapisów nowej ustawy, obowiązek gospodarki odpadami przejmą na siebie gminy, które będą organizowały przetargi na to zadanie. - Wielka firma, aby wygrać przetarg, da cenę dumpingową – mówi prezes Izerów. - Owszem, przez rok będą niższe ceny. Firmy, które przegrają, poupadają z braku zleceń. Pozwalniają ludzi, wyprzedadzą sprzęt. Później taki gigant zostanie sam na rynku i w kolejnych przetargach będzie proponował znacznie wyższe stawki.

Co prawda firmom płacą gminy, ale będą ściągały od mieszkańców opłaty za nieczystości w formie podatku. W efekcie gminy, przyciskane przez duże firmy, nie będą miały wyjścia i będą musiały podwyższać te podatki. Jak mówi, tak dzieje się już w Czechach, gdzie ludzie zaczynają płacić znacznie więcej za wywóz nieczystości.

Wiesław Gierus mówi, że są jeszcze inne niebezpieczeństwa związane z tą ustawą. Jedno z nich jest takie, że śmieci będą wywożone np. pod Wrocław, co podwyższy koszty przewozu.

– W efekcie tych zmian ceny mogą wzrosnąć nawet pięciokrotnie. Dzisiaj przeciętny mieszkaniec płaci rocznie niewiele ponad sto euro za wywóz śmieci, według szacunków może płacić nawet do 500 euro. Takie stawki są w Niemczech – mówi.

Nowa ustawa została wprowadzona w lipcu ubiegłego roku, jednak na jej wdrożenie jest 1,5 roku. Protestujący domagają się nowelizacji ustawy, czekają też na orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego. Jedna z gmin w Polsce już bowiem zaskarżyła ten akt prawny do Trybunału.

Firma Izery z Lubomierza obsługuje głównie gminy powiatu lwóweckiego. Ma jednak odbiorców także w Jeleniej Górze czy w powiecie lubańskim. Śmieciarki od ponad tygodnia są obwieszone transparentami z informacjami o proteście. To pierwsza firma w regionie, która rozpoczęła protest. - Wkrótce dołączy zakład z Bolesławca, potem będą kolejne – mówi W. Gierus. - Jeśli to nie przyniesie skutku, w kwietniu wyjedziemy pod urząd wojewódzki.