Jak wspomina Bernadetta, Andrzej tłumaczył, że to nie jego dziecko, bo wiele czasu spędzał w pracy we Wrocławiu. Aby sprawę rozstrzygnąć, Bernadetta, po urodzeniu Eriki, wniosła do sądu sprawę o ustalenie ojcostwa. Na podstawie badań DNA sąd uznał, że ojcem Eriki jest Andrzej. Zasądził na rzecz matki 2 tys. zł z tytułu kosztów, jakie poniosła podczas ciąży, jak również comiesięczne alimenty na dziecko w wysokości 400 zł.
Bernadetta pamięta, że gdy byli razem, Andrzej zarabiał około 3 tysięcy złotych na rękę. Jak to często bywa, tylko niewielką część (około 700 zł) dostawał na podstawie umowy o pracę. Większość była płacona na czarno.
Dzięki tej umowie była jednak podstawa, by zmusić ojca do płacenia na dziecko. Komornik zabierał Andrzejowi co miesiąc 400 zł alimentów i 100 złotych w ramach spłacania zaległych 2 tysięcy. Od stycznia jednak Bernadetta nie dostała ani grosza.
- Dzwonił i opowiadał, że zwolnił się z legalnej pracy, formalnie stał się bezrobotnym, a pracuje nadal, ale tylko na czarno – mówi mama Eriki.
Cały artykuł w najnowszych „Nowinach Jeleniogórskich” nr 14/10.
Komentarze (3)
Też nie mogę wyegzekwować alimentów od swojego byłego. Oficjalnie nie pracuje, fundusz alimentacyjny mnie nie obejmuję bo nie mieszczę się w dochodach. Komornik jest bezsilny, urzędy też. Zaproponowali pozbawienie go prawo jazdy, ale on nie ma.
Polska to dzika kraja i niewydolne prawo a jak zawsze cierpią niewinne dzieci