To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Na łasce strażników

Na łasce strażników

Po twojej ulicy biega agresywny pies i zagraża Tobie i sąsiadom? Tak naprawdę nie wiadomo, kto ma się nim zająć. Obdzwoniliśmy kilka instytucji, do odpowiedzialności za to nie przyznał się nikt!

W ubiegłym tygodniu pisaliśmy o rannym łabędziu, który pływał w stawie przy Głowackiego. Straż Miejska odmówiła przyjazdu, gdyż odławianie zwierząt nie należy do ich obowiązków. - Powinien się tym zająć właściciel stawu, czyli Polski Związek Wędkarski – mówi Jerzy Górniak, komendant Straży Miejskiej w Jeleniej Górze.

Jak mówi rzecznik straży Artur Wilimek, podobnych zgłoszeń jest mnóstwo. - W ubiegłym tygodniu zabezpieczaliśmy bociana, który miał złamaną nogę i był w ogródku jednego z mieszkańców – mówi. - To z pozoru błaha sprawa, ale nie miał się kto tym zająć, bo lekarz weterynarii był na urlopie. Złapaliśmy go, ale w drodze wyjątku, gdyż tak naprawdę żaden ze strażników nie jest przeszkolony do takich zadań, nie mamy samochodu do przewozu zwierząt. Taki samochód ma MPGK, ale pracownik, który go obsługuje, nie zawsze jest dyspozycyjny.

Paradoks z odłowem zwierząt widać najlepiej po czwartkowej interwencji straży w Goduszynie. Patrol straży miejskiej przez osiem godzin pilnował agresywne psy, które biegały samopas i zagrażały mieszkańcom. Co prawda lekarz weterynarii był chętny, żeby je odłowić, ale pojawił się problem, kto ma mu za to zapłacić. Ma on bowiem podpisaną umowę z Wydziałem Zarządzania Kryzysowego na odłów tylko dzikich zwierząt, a psy do takich nie należą.

W końcu Wydział Zarządzania Kryzysowego zgodził się zapłacić za odłów tych psów (900 złotych). - Zrobiłem to w drodze wyjątku – mówi Włodzimierz Belta, naczelnik wydziału. - - Zajmujemy się tylko dzikimi zwierzętami, stanowiącymi zagrożenie dla ludzi – przyznaje Włodzimierz Belta, naczelnik Wydziału Zarządzania Kryzysowego. - Chodzi np. o dziki podchodzące do domów, ale też zajmujemy się rannymi sarnami czy lisami, leżącymi na drogach – mówi. - Zimą miałem taki przypadek w Cieplicach, że mieszkaniec dokarmiał sarny, które przychodziły pod dom. Jedna z nich przyszła ranna i zdychała na jego posesji. Zadzwonił do nas po pomoc. Odmówiłem, bo jeśli sam dokarmia, to niech teraz na własny koszt zajmie się leczeniem bądź uśpieniem zwierzęcia.

Naczelnik zgodził się – także w drodze wyjątku – zapłacić za odłowienie łabędzia w Cieplicach (niecałe 400 złotych), który połknął worek foliowy. Opisywaliśmy ten przypadek.

Ale tak naprawdę nie ma instytucji, która zajmowałaby się łabędziami, wiewiórkami czy żmijami zygzakowatymi (takie pojawiają się wiosną na miejskim terenie).
Komendant straży mówi, że odpowiedzialność spoczywa na właścicielu terenu.

A kto ma odłowić agresywne psy? W Schronisku dla Małych Zwierząt usłyszeliśmy, ze przyjadą po psa, ale tylko wtedy, kiedy będzie on zamknięty, w zagrodzie bądź w pomieszczeniu. Tak, żeby nie trzeba było z anim biegać. - W mieście nie ma hycla – powiedział nam pracownik. W Wydziale gospodarki komunalnej poradzono nam natomiast, że należy dzwonić do... straży miejskiej. Ta mówi, że nie ma takich uprawnień. I koło się zamyka.

Strażnicy mówią, że w miarę możliwości starają się pomóc. - W weekend znaleźliśmy w okolicach Celwiskozy dwa wilczury – szczeniaki – mówi rzecznik straży. - Ktoś wyrzucił je w krzaki. To też nie należy do naszych zadań, ale przewieźliśmy je do schroniska dla małych zwierząt. W ten sam weekend wyłowiliśmy kota z kanału Młynówka. Ten także trafił do schroniska dla małych zwierząt – mówi.

Reasumując, drogi mieszkańcu, jeśli po twojej ulicy biega dzik albo sarna – dzwoń do Wydziału Zarządzania Kryzysowego. Jeśli kot albo pies – najlepiej złap go sam i zadzwoń do schroniska. A jeśli się nie da, bo pies jest agresywny? Licz na łaskę straży miejskiej...

Zdjęcia: Straż Miejska
 

Na łasce strażników

Komentarze (6)

Czyli brak hycla

Miasta nie stać na służby które zajmowały by się tylko i wyłącznie takimi przypadkami.Przeszkolić strażników miejskich,doposażyć ich auta w odpowiednie klatki do przewozu odłowionych zwierząt a nawet kupić specjalny sam.skoro strażnicy mają takie wytłumaczenie.Nie ma co bić piany , tylko trzeba podjąć konkretną decyzję. Amen :)

hycel na siebie zarobi i zrobi wiele pożytecznej roboty, pozwólcie mu kontrolowac opłatę za posiadanie psa